Przez koronawirusa trzeba będzie zaciskać pasa Gdy jadę do Fromborka w ostatni dzień kwietnia, mam wrażenie, jakby to była niedziela albo święto. Dworzec w Elblągu opustoszały, na placu przed nim ludzi jak na lekarstwo. Za to krążą mieszane patrole złożone z policjantów i „terytorialsów”. Kiedy na chwilkę zsuwam maseczkę z nosa, natychmiast podchodzi chłopak w moro i mnie upomina. Kobieta, która przyjechała z Giżycka i czeka na wejście do banku, radzi, żeby zamiast maski nosić chustkę albo komin, którym zawsze można szybko przykryć nos. – Maski już po 20 minutach robią się mokre i brudne, trzeba je zmieniać. A nie sądzę, że ludzie je zmieniają, chodzą w jednej kilka dni. Pracuję w szkole medycznej, mam z młodzieżą praktyki w szpitalu, wiem, o czym mówię. – Wirusy były i będą, ten może powoduje większe powikłania, ale nie dajmy się zwariować – dorzuca. – Czemu wielkie markety pracują pełną parą, a nasze małe firmy są zamknięte? Przecież do kosmetyczki czy fryzjera umawia się na godzinę, jest tam mniejszy przepływ ludzi niż w dużych sklepach i większa dbałość o higienę. Po co godziny dla seniorów, skoro i tak z nich nie korzystają? Czekam tu już bardzo długo i ani jednej osoby 65+ nie było, lepiej wprowadziliby pierwszeństwo dla starszych, chętnie przepuściłabym seniora. W autobusie pasażerów czworo razem ze mną. Kierowca, który starannie dezynfekuje ręce po sprawdzeniu biletu, wzdycha, że jak tak dalej będzie, może stracić pracę. Polityka, pogłoski i maski Na rynku we Fromborku, przeważnie gwarnym o tej porze roku, pełnym szkolnych wycieczek, słychać tylko ptaki. Kilka osób czeka w kolejce pod Biedronką, czynne są jeszcze piekarnia i parę sklepików. W jednym z nich sprzedawczyni też mówi, że woli zasłonić się szalikiem, niż dać zarobić cwaniakom na maskach, które niedawno kosztowały 30 gr, a dzisiaj już prawie 10 zł, czy na rękawiczkach, których ceny rosną z dnia na dzień. – Nie ma stanu klęski żywiołowej ani wyjątkowego, a jakby był. Każą nam w domu siedzieć, tylko żeby te wybory wygrać, żeby nikt na ulicę nie wyszedł. Tu wcale nie o nasze zdrowie chodzi, tylko o politykę. Więcej ludzi umiera na raka niż na tego wirusa – kwituje. – Słyszałem o aplikacji na telefony – dodaje mężczyzna za mną – która będzie nas informować, czy w pobliżu są osoby z koronawirusem. Lepiej niech jej nie wprowadzają, bo dojdzie do nieszczęść, nasze społeczeństwo nie jest na to gotowe. W porcie, z którego roztacza się przepiękna panorama na miasteczko i górujące nad nim wzgórze z gotycką katedrą, której kanonikiem był Mikołaj Kopernik, też pusto. Czasem przemknie po Zalewie Wiślanym łódź rybacka albo łabędzie puszczą się długim ślizgiem do brzegu, trzepocząc skrzydłami. Para rowerzystów z Katowic przygląda się temu zachwycona. Są chyba jedynymi turystami w mieście, jadą dalej na Różaniec, szlakiem Green Velo, który zahacza o Frombork. – Maski nosić trzeba – podkreślają – ale należało je wprowadzić od razu, tak jak Czesi, którzy już uporali się z koronawirusem. Ograniczenia mają sens, bo nie chorujemy wszyscy naraz, czego by nasza służba zdrowia nie wytrzymała. Tylko powinny być mniej chaotyczne i ogłaszane z wyprzedzeniem, żeby ludzie nie byli zaskakiwani, żeby czuli się traktowani podmiotowo, a nie podejrzewali, że są przedmiotem jakieś gry. Nie wierzymy też w dane o liczbie zarażonych, są zaniżone, byłoby więcej chorych, gdyby robiono więcej testów. 21 kwietnia mieszkańcy gminy otrzymali od władz samorządowych bezpłatne maseczki z herbem miasta – Madonną z Dzieciątkiem na warownym murze. Rozdano 1,5 tys. maseczek w trzech kolorach: czerwonym, żółtym i niebieskim, po jednej na każde gospodarstwo domowe. Opalony na brąz emeryt na rowerze potwierdza, że dostał taką maseczkę. Ale schował ją na pamiątkę, a używa innej, uszytej przez koleżankę. – Piorę ją codziennie i prasuję – tłumaczy. – U nas jest spokojnie, zarażonych nie ma. Madonna nas chroni. Zresztą w całym województwie warmińsko-mazurskim źle nie jest. Jeśli wierzyć rządowym statystykom, nie ma nawet 200 osób, zmarł tylko jeden mężczyzna z Olecka. W sezonie jednak może to się zmienić. Epidemia jeszcze potrwa i trzeba się nauczyć z nią żyć. Choć okulary zaparowane od maski, jadę na działkę, bo ruch i słońce to zdrowie. A na wybory się nie wybieram, za bardzo przy nich majstrują. Stoimy na krawędzi Anna Piotrowiak, dyrektorka trzygwiazdkowego hotelu w miasteczku, gdy dzwonię do niej dwa dni po rządowym
Tagi:
biznes, epidemia, firmy, Frombork, gospodarka, koronawirus, pandemia, Polska, Polska lokalna, polskie miasta, turystyka