Między Faulknerem a Margaret Mitchell

Między Faulknerem a Margaret Mitchell

W “Absalomie, Absalomie” Faulkner ukazał tragiczne konsekwencje kompulsywnej potrzeby bogacenia się. Za najwybitniejszego pisarza amerykańskiego XX wieku powszechnie uważa się Williama Faulknera (1897-1962). W Polsce po przejściowej modzie na tego noblistę – jakby o nim zapomniano; setna rocznica jego urodzin, odnotowana w całym cywilizowanym świecie, u nas przeszła bez echa. Może i dlatego, że Faulkner nie wszedł w krwiobieg amerykańskiej kultury masowej, która nie tylko u nas święci triumfy. W “Przeglądzie” (nr 1/2001) przypomniano “legendę filmową XX wieku”, jaką stała się ekranizacja czytadła Margaret Mitchell pt. “Przeminęło z wiatrem”. Tymczasem, jak dotychczas, żaden reżyser nie zainteresował się najwybitniejszymi powieściami Faulknera, w szczególności jego arcydziełem pt. “Absalomie, Absalomie” (choć sięgano po utwory nie mniej złożone – na przykład Prousta). Powieść ta ukazała się w tym samym roku, 1936, co “Przeminęło z wiatrem” i chociażby z okazji 65. rocznicy obu tych wydarzeń warto zastanowić się, co miała do przekazania para autorów, opiewających dzieje amerykańskiego Południa, a tak bardzo różnych. W czytelnikowskim wydaniu z 1990 r. rekomendowano “Przeminęło z wiatrem” jako lekturę szkolną obok “Iliady” i “Pana Tadeusza” – naprawdę! Nie wiem, czy ta pozycja w istocie trafiła do kanonu szkolnego i nadal w nim pozostaje, ale na pewno wciąż cieszy się poczytnością, zwłaszcza u “dziewczyn” w różnym wieku. A zawdzięcza to przede wszystkim głównej bohaterce, Scarlett O’Hara, najpopularniejszej chyba postaci kobiecej, kreowanej przez literaturę XX wieku. Scarlett stanowi pewien wzorzec, skonstruowany nader przemyślnie. Na początku, z odautorskiego komentarza dowiadujemy się, że ta córka “damy”, Ellen z Robillardów oraz imigranta-nuworysza, Geralda O’Hara – jest “uparta, próżna i samowolna”. W dalszym ciągu Scarlett jawi się jako osoba bez skrupułów dążąca do celu, jakim jest wzbogacenie się i życie w luksusie. Autorka wyposaża swą bohaterkę w urodę i wdzięk, nade wszystko zaś opromienia ją romantyczną miłością do Ashleya, któremu Scarlett samoofiarnie ocala żonę i dziecko. Gdyby nie ten motyw, mocno wydumany – nie przymykalibyśmy tak łatwo oczu na różne podlutkie i wręcz nikczemne poczynania Scarlett, zwłaszcza zaś na fakt, że ta żona trzech mężów i matka trojga dzieci (w filmie zredukowano je chyba do jednego…) jest typem antymatki, niezdolnej do prawdziwego uczucia. Scarlett to prawzorzec “biznesmenki” w najgorszym wydaniu, bo przecież “głowę do interesu” mają też osoby o całkiem innej mentalności, jak chociażby ów pan z Kalisza, który zafundował dom rodzinom bez mieszkania! Margaret Mitchell – a wraz z nią czytelnicy – lekko też prześlizgują się nad faktem, że ukochany, arcyszlachetny i przesubtelny dżentelmen Ashley należy do założycieli Ku-Klux-Klanu. I tak, Scarlett, Ashley i przeuroczy w swoim cynizmie patron domu publicznego, Rett Butler – stali się bohaterami ekranizacji, obwołanej przez Amerykański Instytut Filmowy “filmem wszechczasów”. Jakie szanse w takim kontekście może mieć przestroga zawarta (moim zdaniem) w tragicznej sadze rodu Sutpenów pt. “Absalomie, Absalomie”? Ostatnio Jerzy Pilch na łamach “Polityki” zapowiedział swój powrót do Faulknera. Jestem bardzo ciekawa, co znany przedstawiciel średniego pokolenia (rocznik mego syna…) dojrzy w twórczości pisarza, który nie wylewał za kołnierz, ale nie tylko za to go kochamy. Osobiście parokrotnie obszernie uzasadniałam, co wydaje mi się najistotniejszym przesłaniem autora “Absalomie, Absalomie” (por. zbiorki esejów pt. “W Labiryncie” oraz “Gra w inteligencję”) – tu chciałabym zwięźle przypomnieć, dlaczego tak ważny i aktualny wydaje mi się głos pisarza nieobecnego w kulturze masowej własnego kraju – mocarstwa, które wywiera przemożny wpływ na cały świat. Otóż moim zdaniem (może mylnym) w “Absalomie, Absalomie” Faulkner ukazał tragiczne konsekwencje kompulsywnej potrzeby bogacenia się. Los Tomasza Sutpena i jego rodziny to zmetaforyzowany model kultury (w szerokim sensie słowa) – związanej z taką postawą. Oto jak sam Faulkner komentował życie Sutpena: “Jako chłopak (z bardzo ubogiej rodziny – AT) zapukał kiedyś do frontowych drzwi wielkiego domu, a ktoś, może jakaś służąca, powiedziała mu: “Obejdź dom i zastukaj do drzwi kuchennych”. Wtedy powiedział sobie, kiedyś ja będę mieszkał w wielkim domu, założę dynastię, wszystko jedno w jaki sposób. I odrzucił wszelkie względy uczciwości, honoru i godności, i przeznaczenie w końcu się na nim zemściło (…). Sutpen nie powiedział sobie –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2001, 2001

Kategorie: Opinie