Miliardy do podziału

Miliardy do podziału

Ile Polska powinna otrzymywać z Unii Europejskiej Po raz pierwszy Komisja Europejska przedstawiła Radzie UE poufny dokument dotyczący pomocy strukturalnej na lata 2000-2006. Chyba najbardziej odpowiednie i interesujące jest porównanie propozycji dla Polski z pomocą oferowaną czterem krajom – Grecji, Portugalii, Hiszpanii i Irlandii – które uprzednio rozszerzały UE. Różnica 124 euro na mieszkańca w stosunku do średniej czterech krajów dla Polski oznacza rocznie o 4836 mln euro mniej, zaś w całym okresie siedmiu lat – o 33.852 mln euro mniej. A propozycje pomocy w latach 2000-2006 pogłębiają różnice w wielkości pomocy dla czterech krajów uprzednio wstępujących do Unii i dla Polski w dekadzie lat 90. Prof. Witold M. Orłowski w publikacji „Przeciw stereotypom – Rozszerzenie Unii Europejskiej o Polskę” podaje, że tylko w latach 1994-1999 unijne transfery dla Grecji, Hiszpanii, Portugalii i Irlandii obciążyły budżet UE kwotą 71 mld euro. Natomiast Polska w okresie dwukrotnie dłuższym – od 1990 r. do 2000 r. – otrzymała nominalnie tylko 4 mld dolarów. Średniorocznie na mieszkańca te cztery kraje uzyskały po 289 euro, tymczasem Polska w całym okresie 1990-2000 uzyskała po 56 euro na mieszkańca, czyli pięć razy mniej. Obecnie znalazła się w szczególnie niekorzystnej sytuacji, mieszcząc się na dole tabeli krajów europejskich w zakresie wysokości PKB na mieszkańca. Istnieje niebezpieczeństwo, że może jeszcze pogorszyć swoją pozycję. Wykazując sześć lat temu poziom PKB na mieszkańca w wysokości 36% średniego poziomu krajów Unii, przy uwzględnieniu siły nabywczej złotego, nasz kraj przybliżył się do poziomu państw UE tylko do 39%, a więc o 0,5% rocznie. Gdyby takie tempo wyrównywania różnic miało być utrzymane, na dojście do średniego poziomu PKB krajów Unii potrzebowalibyśmy 120 lat! A sytuacja w Polsce w ciągu następnych kilku lat ma ulec dalszemu pogorszeniu. W 2001 r. pod względem poziomu PKB Polska spadła na liście 25 krajów z 16. na 19. pozycję. Jak przewiduje Niemiecki Instytut Badań Gospodarczych w Berlinie, do końca 2003 r. będzie wykazywać znacznie niższe tempo wzrostu i wyższe bezrobocie niż cała grupa krajów Europy Środkowo-Wschodniej (ESW). Wzrost PKB w Polsce w tym okresie ma wynosić rocznie 5%, a w krajach ESW 8,6%. Natomiast bezrobocie w Polsce ma wynosić średnio 17,4%, a w krajach ESW ok. 12%. W krajach Unii średni poziom bezrobocia w 2001 r. sięgnął 7,8%, zatem w Polsce był o ponad 100% wyższy, a przewiduje się, że będzie rósł dalej. W grupie 26 krajów OECD pod względem PKB Polska znajduje się na przedostatniej, 25. pozycji. Natomiast w grupie obejmującej państwa UE i przygotowujące się do wejścia do Unii Polskę wyprzedzają wszystkie kraje z wyjątkiem Estonii, Litwy i Łotwy. Należy się jednak spodziewać, że szybsze tempo rozwoju tych trzech państw przesunie nas na ostatnią pozycję. W tym układzie Polska staje się coraz wyraźniej czerwoną latarnią w jednoczącej się Europie, krajem opóźniającym jej rozwój, obniżającym tempo wzrostu i dochodzenia do pozycji zajmowanej przez Stany Zjednoczone. O znaczeniu Polski dla procesu rozszerzenia UE świadczy liczba jej mieszkańców – 39 mln – przewyższająca liczbę ludności pozostałych dziewięciu krajów przygotowujących się do akcesji (36,4 mln). Stąd też minister UE ds. rozszerzenia, Günter Verheugen, niewątpliwie celnie dowodził przy obejmowaniu swojego stanowiska, że „rozszerzenie Unii bez Polski jest bez sensu”. A jego poprzednik na tym stanowisku, Nicolaus van der Pasm, nie mniej trafnie argumentował, iż Unia będzie miała największe kłopoty z Polską, bo jest to kraj największy, ale i najbiedniejszy. A na problematykę tę należałoby spojrzeć przede wszystkim w szerszym kontekście gospodarczo-politycznym, zarówno historycznym, jak i przyszłościowym. Podczas międzynarodowej konferencji „Kierunki polityki gospodarczej – analiza doświadczeń państw OECD i krajów rozwijających się” zorganizowanej przez NBP w dniach 21-22 marca 2002 r. w Warszawie Tommaso Padoa-Schioppa, członek Zarządu Europejskiego Banku Centralnego, przypomniał wypowiedź jednego z ojców jednoczącej się Europy, Roberta Schumana z 1963 r.: „Musimy zbudować zjednoczoną Europę nie tylko w interesie wolnych narodów, ale również aby włączyć

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 26/2002

Kategorie: Opinie