No i znowu się ubogacił. Prawicowy megaloman Ryszard Czarnecki dorzucił garść dowodów na pazerność dojnej zmiany. Do starych określeń: krętacz, lizus i chachmęt doszło nowe: mister 15 minut. Gdy Czarneckiemu przyjrzał się OLAF (Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych), wyszło, że mister Richard w Brukseli spędzał tylko kwadrans dziennie. Przez 23 godziny i 45 minut był w podróżach. Podróże i diety tak tego pisowca pochłonęły, że ledwo nadążał z wystawianiem rachunków. A że Unia nie daje się okradać, już rok temu urzędnicy UE zawiadomili polską prokuraturę. Sprawa trafiła do Prokuratury Okręgowej w Zamościu. I nic. Bo nie po to dojna zmiana zdobyła prokuratury, by gnębić swojego. Za fałszowanie podpisów na listach obecności w Brukseli i pobieranie nienależnej kasiory zwykły obywatel mógłby trafić za kraty na osiem lat. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint