Prawdopodobnie Adolf Hitler nigdy nie stałby się führerem, gdyby w Niemczech lat 30. istniała telewizja Tak powinna nazywać się wystawa “Naziści” w warszawskiej Zachęcie, którą częściowo porąbał Daniel Olbrychski w obronie wątpliwego, w wypadku fotosów filmowych, prawa do swego wizerunku – co uniemożliwiło zapoznanie się z nią szerszej publiczności. A szkoda, gdyż Piotr Uklański, autor ekspozycji fotografii najprzystojniejszych, względnie najbardziej seksownych aktorów kina światowego w rolach nazistów, ujawnił, mam nadzieję, że świadomie – jedną z mistyfikacji XX wieku. Prawdopodobnie Adolf Hitler nigdy nie stałby się führerem, gdyby w Niemczech lat 30. istniała telewizja. Robione “na żywo”, nieretuszowane zbliżenia jego twarzy i najbliższych współpracowników mogłyby obrzydzić te postacie nawet mało wybrednym widzom. “Znakiem firmowym” reżimu nie mogły stać się autentyczne oblicza i karykaturalne sylwetki wodza, a także Goeringa, Himmlera, Goebbelsa, Roehma, Leya, Streichera i innych czołowych dygnitarzy, toteż stworzono idealnego nazistę – atletycznego blondyna, o jasnych oczach, zgodnie z rasistowską teorią autora “Mitu XX wieku” – Rosenberga. Nowatorska propaganda dr. Goebbelsa wykorzystała idee filozofa, Stefana George, głoszącego kult piękności i mocy męskiej, do którego adeptów należał m.in. hr. Klaus von Stauffenberg, niezwykle przystojny, młody arystokrata. Członkowie “kręgu Stefana George” szukali “wodza narodu” w katastroficznej i dekadenckiej atmosferze Republiki Weimarskiej, podobnie jak romantyczni poeci, a wśród nich utalentowany Ernst Jünger, czy melomani uwiedzeni muzyką Wagnera, jego mistyką germańską i postaciami operowych supermanów – Zygfrydów czy Parsifali. Decydujący wkład w gigantyczną mistyfikację miały filmy Leni Rifenstahl i rzeźby Arno Breckera, a także mniej utalentowanych artystów. Nie sądzę, żeby większość statystów filmowych czy modeli w pracowniach artystycznych była fanatycznymi zwolennikami Hitlera, gdyż nie rekrutowano ich w komórkach NSDAP, ale w klubach sportowych. Gwałtownie wzrosło zapotrzebowanie wytwórni filmowych i teatrów na “aryjczyków”. Wśród nich fantastyczną karierę zrobił zdolny aktor, o twarzy pięknego fauna – Gustaw Gründgens, choć był niegdyś zięciem wroga reżimu – Tomasza Manna, komunistą i homoseksualistą. Jednym z paradoksów hitleryzmu było to, że głosząc kult męskości i niewiele uwagi poświęcając kobietom skazanym na produkcję wojowników III Rzeszy – jeszcze przed sygnałem do zagłady Żydów rozpoczął się pogrom w środowiskach homoseksualnych. Czystkę przeprowadzono we własnych szeregach przez zamordowanie Roehma i jego przyjaciół, a potem zapełniono obozy koncentracyjne tysiącami gejów z różnych środowisk. Gustaw Gründgens musiał się ponownie ożenić, ale przytomnie wybrał uroczą lesbijkę – aktorkę, Mariannę Hoppe. Podniecające wyobraźnię raczej gejowską niż kobiecą rzeźby Arno Breckera stały się tak monumentalne, że w Berlinie szeptano, iż trudno byłoby poruszać się na wystawach, gdyby ich penisy nagle ożyły… Do elitarnych jednostek, zwłaszcza SS, kierowano młodzieńców nie tylko solidnie zbudowanych, ale o nordyckiej urodzie. Gdy w bombardowanym przez aliantów Berlinie w roku 1943 kręcono ostatni film rewiowy z protegowaną dr. Goebbelsa – Zarah Leander (na jego zlecenie zbudowano potrójny dach w atelier UFY, aby eksplozje bomb nie przeszkadzały nagraniom piosenkarki o męskim głosie) – okazało się, że w następstwie mobilizacji zabrakło statystów w strojach adamowych. Zastąpili ich chłopcy z SS Leib-Standarte Adolf Hitler – przybocznej gwardii führera. Wyświetlany w Polsce na krótko przed wojną faszystowski film propagandowy reklamował Italię jako kraj czarnowłosych atletów, modeli rzeźb z Forum Mussoliniego w Rzymie. Jednak we Włoszech zachowano pewien umiar w tej dziedzinie, podobnie jak w kwestii żydowskiej czy homoseksualizmu. W Związku Radzieckim postacie mocarnych robotników czy żołnierzy pojawiły się dopiero na fali socrealizmu w sztuce, jednak zrezygnowano z, narzuconej przez Hollywood, standardowej urody aktorek czy aktorów na rzecz twarzy charakterystycznych, dramatycznych i plebejskich. Urocze musiały być tylko dzieci, ale ubiory wszystkich zgrzebne, zarówno cywilne, jak wojskowe. Na tym polu propaganda hitlerowska była bezbłędna. Uniformy, które musiała włożyć większość mężczyzn, projektowali czołowi kreatorzy mody, forytując wyraźnie płeć męską. Postacią wzorcową stał się marszałek Rzeszy – Herman Goering, który kilka razy dziennie zmieniał fantazyjne stroje. Współcześni projektanci mody wysoko oceniają
Tagi:
Władysław Grzędzielski