Mleczko z pieprzem

Mleczko z pieprzem

Pieprzyć można zarówno potrawy, jak i z mównicy Andrzej Mleczko – (ur. 1949 r. w Tarnobrzegu) rysownik, autor rysunków satyrycznych. Zajmuje się też plakatem, scenografią, grafiką i rysunkiem reklamowym. Studiował na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej. Debiutował w 1971 r. w tygodniku „Student”. Opublikował ponad 20 tys. rysunków i ilustracji w kilkudziesięciu pismach i magazynach. Prowadzi dwie galerie autorskie – w Krakowie i w Warszawie. Jego prace ukazały się w kilkudziesięciu książkach i albumach. Oficjalna strona internetowa – www.mleczko.pl. Andrzeju, od wielu lat mieszkamy po sąsiedzku przy Grodzkiej, w samym centrum Krakowa, przez całą dobę co godzinę słyszymy faceta, który na wieży mariackiej dmucha w tę swoją trąbkę. Widzę palące się do późna światło w twojej pracowni i muszę przyznać, że jestem ostatnio bardzo zaniepokojony tym, co robisz. Twój poprzedni album z rysunkami nosi tytuł „Obywatelu, nie pieprz bez sensu”, ostatni „Kto pieprzy ten lepszy”. To pieprzenie to jakaś obsesja? – Pieprzyć można potrawy, pieprzyć można z mównicy i oczywiście słowo to określa pewne ruchy niegodne filozofa, jak określił je Immanuel Kant. Jak widzisz, problem od strony lingwistycznej jest złożony. Działalność społecznie użyteczna Zdaję sobie sprawę, że pieprzenie jest ostatnio modne. Nawet Victoria Nuland z amerykańskiego Departamentu Stanu powiedziała niedawno „pieprzyć Unię Europejską”. – Ty też przecież, jako dziennikarz, od czasu do czasu komuś przypieprzysz. Tylko że ty starasz się ludzi wysłuchać i walisz potem po nazwisku. Dla ciebie ważny jest Piechociński, Tusk czy Kaczyński. Dla mnie nie ma znaczenia, jak nazywa się jakiś minister, bo wiem, że za chwilę będzie inny. Ja siadam sobie wygodnie w fotelu i czekam, aż nadleci muza, najlepiej seksowna, w prześwitującej sukience i z harfą, która podpowie mi, co rysować. Rzadko żartuję sobie z konkretnej osoby, częściej są to refleksje natury ogólnej. Mam nadzieję, że moje przypieprzanie nie jest tylko zrzędzeniem i narzekaniem, ale ma działanie terapeutyczne, jest zdrowe i – że tak powiem – społecznie użyteczne. Chcesz Polaków uzdrowić? – Przynajmniej poprawić im humor, bo jak się dobrze przyjrzeć, to prawie wszystko jest ogromnie śmieszne, tylko trzeba spojrzeć na świat z odpowiedniej strony. Ale nie jestem jednak znowu takim megalomanem, abym wierzył, że moja twórczość ma jakiś wpływ na rzeczywistość. Natomiast nie ukrywam, że wiele osób odwiedza moje galerie w Krakowie i Warszawie, aby powiedzieć, że zrobiło im się trochę lżej na duszy po obejrzeniu tych rysunków. Ale prawdę mówiąc, zwykły urzędnik w gminie silniej wpływa na życie ludzi niż najciekawsze dokonania artystyczne. Sztuka to refleksja, przyjemność estetyczna, czasem rozszerzenie horyzontów, a nie naprawianie świata. Choć w głębi duszy każdy twórca chciałby mieć moc demiurga. Twój rysunek przedstawiający miłosne igraszki nosorożca z żyrafą został kilka miesięcy temu wykorzystany do walki politycznej między PSL a SLD na sejmiku Mazowsza. Widzę, że twoje pieprzenie może być niebezpieczną bronią. – Chyba lepiej, żeby radny zaatakował przeciwnika moim narysowanym nosorożcem niż zastosował broń bardziej konkretną. Przypomnę więc ten incydent. Kiedy 16 grudnia 2013 r. na sesji Sejmiku Województwa Mazowieckiego radny SLD Grzegorz Pietruczuk zaczął marszałkowi Struzikowi zarzucać złe zarządzanie Mazowszem, radny PSL Mirosław Augustyniak strzelił prosto z Mleczki: „Pan mnie zmusił, żebym przed świętami panu powiedział, że wychodząc tu na mównicę, pieprzy pan jak nosorożec żyrafę!”. Na to radny lewicy odpowiedział, że dyskutować z ludowcami, to jakby rozmawiać z ludźmi oderwanymi granatem od pługa. A potem w sprawie żyrafy i nosorożca ukazały się oświadczenia Warszawskiego Forum Lewicy, którego działacze raczej zwątpili w możliwość obcowania płciowego obydwu zwierząt, chyba że radny PSL ma na ten temat inne informacje, oraz działaczy Forum Młodych Ludowców, którzy zarzucają radnemu lewicy brak zrozumienia dowcipu Mleczki. I co ty na to? – Cóż, proponuję na początek powołać nadzwyczajną komisję śledczą, która wyjaśni, czy współżycie nosorożca z żyrafą jest możliwe i jaki to ma związek z katastrofą smoleńską. Myślę, że wyczerpaliśmy temat pieprzenia i proponuję przejść do kolejnych tematów. Co mi w duszy gra Czy w PRL było satyrykom łatwiej? Był Związek Radziecki, a w Polsce panował dziwaczny system o którym krążyło tysiące dowcipów. – Może było trochę łatwiej, bo dzięki cenzurze wszystko było aluzją. Z powodu byle dowcipu zbierało się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17-18/2014, 2014

Kategorie: Kultura