Nie kupili kłamstw o PRL Czy to się komuś podoba, czy nie, w Polsce – szczególnie po opozycyjnej stronie – mamy wojnę pokoleń. Generacja „rodziców transformacji”, ludzi, którzy weszli w dorosłość na przełomie lat 80. i 90., ściera się z pokoleniem „dzieci transformacji”, dzisiejszych 20-, 30-latków. Wśród tych pierwszych częstsze są bezkrytyczny stosunek do III RP i jej filarów – terapii szokowej, kultu papieża Polaka, prywatyzacji – oraz awersja wobec wszystkiego, co państwowe i społeczne. Ich dzieci zaś coraz częściej nie poprzestają na samych wątpliwościach co do decyzji starszych generacji i kształtu Polski ostatnich 30 lat. Więcej – trochę z przekory, a trochę z przekonania mówią o pozytywnych wymiarach PRL-owskiego socjalizmu. O rzeczach, które należy nie tylko przypomnieć, ale wprost przywrócić: masowym budownictwie mieszkaniowym i spójnym planowaniu urbanistycznym, inwestycjach w publiczny transport, prawie do aborcji. To nieraz doprowadza do szału dzisiejszych 50-latków, którzy mówią, że ceną za te mieszkania i bezpieczne miejsca pracy w przemyśle były puste półki, zamknięte granice, międzynarodowa izolacja i szarzyzna, od której chciało się wyć. Ten spór u nas to także część większego światowego zwrotu. Badanie Pew Research Center z 2019 r. pokazało, że równo połowa Amerykanów przed trzydziestką ma pozytywne zdanie o socjalizmie. W innym sondażu, pracowni YouGov, 70% młodych wyborców stwierdziło, że poprze polityka identyfikującego się z socjalizmem, a przynajmniej tego nie wyklucza. Tylko 57% młodych powiedziało, że uznaje wyższość amerykańskiej Deklaracji niepodległości nad Manifestem komunistycznym. A ponad jedna trzecia – 36% – pozytywnie wypowiada się o komunizmie, przy czym ok. 20% uważa, że ideały wolności i równości lepiej wyrażają prace Marksa i Engelsa niż amerykańskich ojców założycieli. W Polsce podobne wyniki są pewnie nie do powtórzenia – zresztą popularność lewicy w sondażach postaw najmłodszego pokolenia wystrzeliła w górę dosłownie chwilę temu. Ale do głosu dochodzi pokolenie aktywistów, polityczek i ekonomistów czy historyków, którzy całkiem jawnie odwołują się do słowa socjalizm czy do kategorii ludu. I którzy uważają, że to nie PRL, ale Polsce po 1989 r. należy się surowe rozliczenie. Godna praca lepsza niż owocowe wtorki – Pochodzę z miejscowości, gdzie istnieje jeszcze kombinat rolny, kontynuacja PGR-owskiego gospodarstwa, w którym pracowali moi dziadkowie i ojciec. Widziałam z bliska, co znaczyło być zatrudnionym w PGR i widziałam skutki transformacji dla mieszkańców tego regionu. Sprzeciw wobec tych procesów znam wręcz od dziecka – mówi Katarzyna Duda, autorka książki „Kiedyś tu było życie, teraz jest tylko bieda”. Duda opisuje w niej losy takich zawodów i miejsc, w których po 1989 r. było szczególnie ciężko: górników w Wałbrzychu, robotników w zakładach Diora w Dzierżoniowie czy personelu ochrony i utrzymania czystości z umowami śmieciowymi na groszowe stawki. Podtytuł jej książki to: „O ofiarach polskiej transformacji”. – Wychowywałam się w miejscu, gdzie do zakładu pracy było blisko, było mieszkanie, otrzymaliśmy działkę i chlewik, w którym rodzice hodowali zwierzęta. Były też basen, boiska i place zabaw i więcej przestrzeni wspólnych. Dziś ludziom na prowincji nie oferuje się takiego zaplecza i usług. Przepraszam bardzo, ale owocowe wtorki w korporacjach nie mogą się równać z otrzymaniem mieszkania – mówi Katarzyna Duda. Działała w związkach zawodowych i kandydowała do Sejmu z list Lewicy (ostatnio, bez powodzenia, w 2019 r.). Jako badaczka zajmowała się problemem obniżania standardów zatrudnienia i psucia rynku pracy przez urzędy, instytucje samorządu i administracji publicznej. Jest młodsza niż przemiany ustrojowe w Polsce, rocznik 1990. – W III RP ceną przetrwania jakiegoś zakładu pracy było często pozbawienie ludzi tych usług – sportu, mieszkań, wczasów, sklepu. Ja z perspektywy dojrzewającej osoby postrzegałam to jako ograniczanie wolności i zabieranie ludziom rzeczy, które im obiecano i dano. To rodziło wkurzenie – kontynuuje autorka „Kiedyś tu było życie…”. Odejście z pracy jej ojca i czasy, gdy rodzice wyjeżdżali za granicę, bo w Polsce nie mogli znaleźć zatrudnienia, były niełatwe. Koniec rządów Platformy i wygrana PiS okazały się przełomem na wielu poziomach, przekonuje Duda. I to nie tylko dlatego, że niejednokrotnie partię Kaczyńskiego poparli ci sami ludzie, których losy opisywała w książce. Krytycy polityki socjalnej krzyczą, że programy w rodzaju 500+, minimalna stawka godzinowa czy leki za złotówkę to socjalizm i „powrót do PRL”. Ale ludzie, którym od tego się polepsza,
Tagi:
antykomunizm, Dobrobyt na Pokolenia, Edward Gierek, elity III RP, Grzegorz Piątek, Hanna Graf-Chylińska, III RP, Ireneusz Krzemiński, Jan J. Zygmuntowski, Jan Śpiewak, kapitalizm, Katarzyna Duda, Lewica, liberalizm, Maciej Kopiec, młodzi, neoliberalizm, Nowa Lewica, Okrągły Stół, Plan Balcerowicza, planowanie przestrzenne, polityka miejska, polityka mieszkaniowa, polityka społeczna, prawa pracownicze, PRL, PZPR, socjalizm, sprawiedliwa transformacja