Mniej pieniędzy dla funduszy emerytalnych

Mniej pieniędzy dla funduszy emerytalnych

Najlepsza wiadomość dla przyszłych seniorów, jaka nadeszła w ciągu 10 lat reformy Powszechne towarzystwa emerytalne solidnie zapracowały na to, że rząd postanowił rozważyć pozbawienie otwartych funduszy emerytalnych lwiej części naszych składek. Propozycja ministrów finansów i pracy, by o prawie dwie trzecie obciąć sumy przekazywane co miesiąc do OFE, jest najlepszą wiadomością dla przyszłych seniorów, jaka nadeszła w ciągu całej dziesięcioletniej historii naszej niefortunnej reformy emerytalnej. – To wręcz nieprawdopodobnie dobre posunięcie – ocenia prof. Tadeusz Szumlicz, wybitny znawca tematyki emerytalnej. PTE to firmy mające zarządzać funduszami emerytalnymi, tak by powierzane im pieniądze były inwestowane i pomnażane, zwiększając nasze przyszłe emerytury. Tymczasem ludzie zatrudnieni w PTE nie umieją tego robić, a na zarządzaniu finansami znają się jak kura na pieprzu. Naszymi składkami gospodarują w sposób wołający o pomstę do nieba, wykazując zdumiewającą niekompetencję i brak podstawowych umiejętności zawodowych. Zostawianie w ich rękach środków emerytalnych jest groźne dla państwa i jego obywateli. Spisek marnotrawców Dość powiedzieć, że szefowie towarzystw emerytalnych tak „pomnażali” składki, że w ciągu 2008 r. z każdej złotówki powierzonej im przez przyszłych emerytów zostały tylko 82 gr. Gdyby tę złotówkę oddać do banku na normalną terminową lokatę, po roku byłoby może 103, może 104 gr – ale na pewno nikt nie dostałby po kieszeni, tak jak w wyniku nieudolnych i szkodliwych poczynań powszechnych towarzystw emerytalnych. Nie siląc się na złośliwość, trzeba zauważyć, że zwykła ignorancja w zarządzaniu finansami nie wystarczyłaby chyba do spowodowania takich strat. Tu wystąpiła niewiedza kwalifikowana i głęboka. Wydaje się, że zarządzający pieniędzmi PTE musieli bardzo się starać, by zmarnować aż 18% powierzonych im pieniędzy. To jest już niegospodarność, którą chyba powinni zająć się prokuratorzy. Oczywiście, własną kasę każdy ma prawo przetracać, jak chce, ale w zarządzaniu cudzymi środkami niezbędne są i umiejętności, i szczególna staranność. Kadry kierownicze PTE wykazują zaś cechy zupełnie odwrotne. W transferowaniu pieniędzy przyszłych emerytów do swych kieszeni szefowie towarzystw emerytalnych mogą natomiast pochwalić się zadziwiającą wręcz skutecznością. Obowiązkowe opłaty za zarządzanie składkami (choć za takie „zarządzanie” władze PTE powinny raczej dopłacać) oraz prowizje od nich sprawiają, że powszechne towarzystwa emerytalne są bardzo bezpiecznymi i wysoce dochodowymi przedsiębiorstwami. Wszelkie próby obniżenia tych haraczy przez rząd wywołują gwałtowne protesty szefów PTE, zaprzyjaźnionych z nimi mediów oraz rozmaitych „niezależnych ekspertów”; zapowiadane są też skargi do unijnego Trybunału Sprawiedliwości. Zrozumiałe więc, że choć pieniądze dla emerytów topnieją, to dochody PTE nie są uszczuplane. W 2008 r. władze PTE doprowadziły do utraty prawie 23 mld zł ze składek emerytalnych. Zysk towarzystw emerytalnych pozostał jednak taki sam jak w bardzo dobrym finansowo roku 2007 i wyniósł 700 mln zł netto. Natomiast w pierwszym półroczu 2009 r. – 390 mln zł. Zarobki kadry kierowniczej PTE stanowią tajemnicę, ale z racji tego, że są to firmy prywatne (choć utrzymywane z pieniędzy publicznych), idą w dziesiątki tysięcy złotych miesięcznie. Jak nie umieją, niech nie grają Ponieważ szefowie PTE dostają kokosy niezależnie od tego, jak źle gospodarują środkami przyszłych seniorów, zrozumiałe, że nie próbują rzetelnie wypełniać swych obowiązków. Do wytłumaczenia nieudolności władz towarzystw emerytalnych przywoływane jest twierdzenie, że w 2008 r. i w początkach 2009 r. wszyscy tracili, a kryzys finansowy boleśnie ugodził inwestorów na warszawskiej giełdzie. Odpowiedź jest prosta: skoro giełda przynosiła straty, nie należało grać. Tymczasem w ciągu ostatniego półtora roku odsetek składek emerytalnych inwestowanych przez PTE w akcje zmniejszył się zaledwie z 40% do 30%. Zgodnie z prawem, otwarte fundusze emerytalne mogą przeznaczać na zakup akcji do 40% aktywów – i tyle też przeznaczały (za pozostałe 60% kupując głównie obligacje skarbu państwa). Z powodu niekompetencji władz PTE wycofywanie środków z warszawskiego parkietu było spóźnione i ograniczone, nie pozwoliło zatem uniknąć bolesnych strat. Tymczasem inwestowanie pieniędzy przyszłych emerytów w akcje to prawo, a nie obowiązek. Przecież OFE mogą przeznaczać do 95% aktywów na obligacje państwowe, do 15% na komunalne, do 5% na inwestycje zagraniczne, do 20% na lokaty bankowe, do 10% na fundusze inwestycyjne. Są więc możliwości, by w sposób różnorodny i przemyślany inwestować pieniądze przyszłych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 45/2009

Kategorie: Opinie