Koalicja SLD-UP wygrała w Sejmie wszystkie głosowania. Ale co dalej? Wiadomości o przedwczesnej śmierci Leszka Millera okazały się przesadzone. W ubiegłym tygodniu, pierwszym po rozpadzie koalicji i po zeznaniach Jerzego Urbana, opozycja uderzyła w rząd z całym impetem. Pokazała to stacja TVN. „Opozycja wzięła się do roboty” – relacjonował głos zza kamery, a kamera rejestrowała, jak Ludwik Dorn, przewodniczący klubu PiS, wziął maszynę do pisania i napisał na niej projekt uchwały wzywającej Leszka Millera do dymisji. Opozycja atakowała rząd również werbalnie. Poseł Dorn przyrównał go do szajki. A Roman Giertych, wnioskując o rozwiązanie Sejmu, mówił do liderów Sojuszu: „Idzie czas, gdy Polska wam za wasze oszustwa zapłaci. Za waszą pychę, zaprzaństwo i zdradę. Sprzedawczyki, co własną ojczyznę jesteście gotowi zamienić w kolonię. Łajdaki, którzy zabieracie najbiedniejszym, aby mieć na nowe posady dla swoich kolesiów”. To było apogeum ataków, później, w miarę kolejnych głosowań, temperatura uniesień w Sejmie spadała. Wszyscy mają mniejszość A głosowania, jedno po drugim, wygrywała koalicja SLD-UP. Najpierw, w środę, Sejm w ogóle nie zgodził się, by PiS-owski projekt uchwały trafił pod obrady Sejmu. Stosunkiem głosów 220 do 202 posłowie zadecydowali, że uchwała wędruje do kosza. Co ciekawe, to pierwsze starcie rząd wygrał nie tym, że zbudował wokół siebie jakąś trwałą koalicję, ale tym, że część posłów opozycji po prostu nie przyszła na głosowanie. Tym sposobem przekonaliśmy się, że wprawdzie koalicja nie ma w Sejmie większości, ale nie ma jej również opozycja. Kolejne starcie nastąpiło dzień później, w czwartek, kiedy Sejm głosował nad wnioskiem o zaprzestanie prac nad ustawą o mediach. Tu z kolei SLD-UP wsparła Samoobrona, więc wynik głosowania był oczywisty. W piątek z kolei mieliśmy głosowanie nad wnioskiem o zmianę członka komisji śledczej. Liga Polskich Rodzin po raz kolejny chciała odwołać Bohdana Kopczyńskiego, który wszedł do komisji z jej rekomendacji. I zastąpić go tym razem Bogdanem Pękiem. Także ten wniosek został odrzucony – głosami SLD, UP, Platformy Obywatelskiej i SKL Artura Balazsa. Cóż więc mamy w Sejmie? Czy fakt, że koalicja wygrywa głosowania, świadczy o tym, że kontroluje sytuację? Na pewno pierwsze udane starcia podbudowały psychicznie ministrów, pokazały też opozycji, na co ją stać. Wiadomo więc, że opozycja może próbować przeszkadzać rządowi, ale sama nie jest w stanie wypracować jakiejś sensownej alternatywy. Nasza konstytucja przewiduje, że premiera można odsunąć tylko poprzez konstruktywne wotum nieufności. W polskich warunkach musiałaby więc zawiązać się koalicja PO, Samoobrony, PiS, PSL, Ligi Polskich Rodzin i SKL. I mieć wspólnego kandydata na szefa rządu. Czy to jest możliwe? Sytuacja rządu nie wygląda wcale lepiej. Nie mając większości, skazany jest na zawieranie koalicji ad hoc. Raz z Platformą, raz z Samoobroną, raz z PSL. Albo liczenie na to, że niektórym posłom opozycji nie będzie się chciało przyjść głosować. W ten sposób można funkcjonować, ale czy skutecznie? Na razie SLD-owcy w Sejmie liczą swe głosy. Klub powiększył się o dwóch posłów, poparcie dla rządu zadeklarowało koło Romana Jagielińskiego, składające się z sześciu posłów. Czyli koalicji popierającej rząd do większości brakuje 10 głosów. Czy je zdobędzie? Taktyka opozycji To wkrótce może okazać się mało ważne. Po pierwsze, wśród polityków opozycji coraz silniejsze są głosy, by dać temu rządowi i temu Sejmowi szansę przynajmniej do jesieni. Ten termin wynika z politycznego kalendarza – w czerwcu czeka nas referendum europejskie, w tym samym czasie do Sejmu trafią projekty ustaw przygotowujące reformę finansów publicznych. Trudno więc w obliczu takich zadań fundować sobie kolejną kampanię wyborczą. Politycy też liczą. Liderzy PiS otwarcie twierdzą, że czas działa na ich korzyść, że kolejne miesiące przyniosą erozję popularności SLD i wzrost wpływów ich partii. Ale podobnie myślą również w LPR i Samoobronie. Opozycja – za słaba, by sięgnąć po władzę – będzie więc chciała obecną władzę maksymalnie osłabić. Mówił zresztą o tym w wywiadzie dla radiowej Trójki wicemarszałek Sejmu, Donald Tusk, jeden z liderów Platformy: „Dzisiaj reprezentuję opozycję słabą. Za słabą, żeby zmienić rząd Leszka Millera. Ale to, co jest tym gorącym oddechem, to opinia publiczna. I być może, SLD nie wytrzyma
Tagi:
Robert Walenciak