Chcemy, żeby ludzie mieli świadomość, że gdy przychodzą do Siepomaga, to tu zostanie zrobione wszystko, żeby im się udało Monika Urban – prezeska Siepomaga, największego portalu zbiórek charytatywnych w Polsce Agnieszka Nowik – członkini zarządu, która współtworzyła portal niemal od początku Uczestniczę w zbiórkach Siepomaga od kilku lat i wciąż zachwyca mnie jego fenomen. Byłam świadkiem, jak w krótkim czasie zbieraliście ogromne sumy. Skąd pomysł na taki portal? Monika Urban: – Siepomaga został założony w 2009 r. przez mojego obecnego męża, Patryka Urbana. Kończył wtedy kierunek e-biznes na Uniwersytecie Ekonomicznym. Mimo że pracował w centrali jednego z banków, wiedział już, że ma duszę wolnego ptaka i chce robić coś samodzielnie. Ponieważ był dobry w makietowaniu i projektowaniu serwisów, a jednocześnie widział ogromną wartość w niesieniu pomocy drugiemu człowiekowi, chciał wymyślić coś, w czym mógłby łączyć obie te rzeczy. Patryk do dziś śmieje się z historyjki z początków działalności, kiedy to jeden z dziennikarzy miał przeprowadzić z nim wywiad i próbował wycisnąć z niego motywy założenia portalu. Dopytywał: A czy pan jest chory? A może ktoś w rodzinie? Nie? Co w takim razie w pana życiu się wydarzyło, że zdecydował się pan zająć taką działalnością? Gdy usłyszał, że właściwie nic, stwierdził, że wywiadu nie będzie (śmiech). Takie zwykłe zaangażowanie człowieka w pomaganie wydało mu się mało interesujące. O, to ja mam odwrotnie. Co było dalej? Agnieszka Nowik: – Gdy przyszłam do start-upu Patryka, panowała w nim wtedy taka męska wiara w to, że firmy, które mają pieniądze, bardzo będą chciały nimi się dzielić. Byliśmy przekonani, że przynosimy do Polski coś, co świetnie działa w Stanach, Wielkiej Brytanii czy Niemczech – tzw. koncepcję CSR (od ang. corporate social responsibility – społeczna odpowiedzialność biznesu, czyli strategia budowania przedsiębiorstwa uwzględniająca interes społeczny czy ochronę środowiska – przyp. red.) – łatwą, dostępną w każdej chwili, niewymagającą ogromnego zaangażowania środków, a jednocześnie dającą niesamowite efekty. Ale okazało się, że z jakiegoś powodu u nas to nie działa. M.U.: – Pamiętajmy jednak, że wszystko to działo się 10 lat temu i nawet jeśli istniały zagraniczne serwisy, które ułatwiały pomaganie, to nie w takiej formie, jaką mają teraz. Facebook dopiero się pojawił i mało kto miał tam konto, nie było LinkedIna, Instagrama, influencerów. Trzeba też mieć świadomość, że to był czas kryzysu. Firmy zwalniały całe działy. A.N.: – Z drugiej strony w tamtym czasie nasz projekt obudził w ludziach potrzebę niesienia dobra, sukcesu, żeby coś w końcu się udało. Pomaganie okazało się dobrym na to sposobem. Brakowało nam jednak zupełnie nowego toru – fundacje miały swoje ulotki i strony internetowe, które właściwie były odzwierciedleniem tych ulotek. Nikt nie wierzył, że można coś zmienić. Czy Siepomaga to od początku były indywidualne zbiórki w formie – powiedzmy – aukcji? M.U.: – Jeśli chodzi o serce serwisu, wyglądało ono podobnie jak dziś – zawsze były to zbiórki wyznaczonej kwoty w założonym z góry czasie. A.N.: – Przełom nastąpił, gdy zwróciliśmy się do zwykłych ludzi, a nie do firm. To było niecałe cztery lata po powstaniu portalu. Wtedy przyszła do nas Monika – z biznesu, a więc z zupełnie innej rzeczywistości. Ja już wcześniej wsiąkłam w to pomaganie. Wydawało mi się, że jesteśmy w tym wszystkim jakby drugoplanowi, że jedynie dzięki czyjejś łasce możemy cokolwiek dostać. M.U.: – W tamtym trudnym dla Siepomaga czasie to ja zostałam postawiona na czele. I na korzyść portalu zadziałała kobieca natura. Bo my, kobiety, mamy potrzebę zrozumienia wszystkiego, dowiedzenia się wszystkiego i zaangażowania się nawet w małe szczegóły. Patryk zajął się innymi wyzwaniami zawodowymi, a my zostałyśmy z Agnieszką we dwie. Co takiego wtedy się wydarzyło? A.N.: – Monika postawiła nas na pierwszej linii. Przyniosła założenie, że fundacja musi z biznesem konkurować – nie przez akcje proszenia o coś, ale przez marketing. M.U.: – Tak, ponieważ od tego, jak pokierujemy naszymi działaniami – np. przez konto na Facebooku – zależy, czy osoba przeglądająca stronę kupi 10. sukienkę, czy pomoże osobie potrzebującej. Przecież to z biznesem dzielimy kanały promocyjne. To był więc przełom? A.N.: