Kobieta w Indiach jest całkowicie zależna od mężczyzny. W całości podporządkowuje się jego pragnieniom i aspiracjom Indie to kraj mężczyzn. Rola kobiet określona jest tu tylko w relacji do nich. Bez mężczyzny nie ma praktycznie dla kobiet miejsca w zdominowanej przez tradycję indyjskiej codzienności. Wciąż aktualny jest starożytny Kodeks Manu, według którego: „W dzieciństwie kobieta podlega ojcu, w młodości mężowi, a kiedy ten umrze, swoim synom; kobieta nigdy nie może być niezależna”. Posłuszna aż do śmierci Gdy kobieta zachodzi w ciążę, zaczynają się modły. Trzeba wymodlić chłopca. Dziewczynka będzie karą, chłopiec – nagrodą. Presja rodziny jest wielka. Wszyscy pragną męskiego potomka. Matka pragnie głównie dlatego, iż nie chce, by jej dziecko przechodziło piekło bycia kobietą. Bo kobieta w Indiach jest całkowicie zależna od mężczyzny. W całości podporządkowuje się jego pragnieniom i aspiracjom. Jest traktowana jak przedmiot bez woli, pragnień i prawa do własnego życia. Patriarchat dotyczy rodziny, pracy, prawa, uczestnictwa w życiu publicznym i religii. Nie istnieje żaden obszar, w którym patriarchat by nie obowiązywał. Do szkoły chodzą chłopcy, dziewczynki zostają na ogół w domu; przy stole najpierw siadają mężczyźni, gdy skończą, wtedy jedzą kobiety. Gdy jedzenia jest mało, dostają je tylko mężczyźni. Właścicielem kobiety jest najpierw ojciec, a po ślubie – od tego momentu zaczyna się najczęściej piekło – mąż. Kobieta przeprowadza się do rodziny męża, gdzie często traktowana jest jak obca, niepotrzebna osoba, obciążająca rodzinną spiżarnię. Jeśli jest wykorzystywana, nie może się rozwieść ani wrócić do domu rodzinnego. Takie zachowanie naraziłoby jej rodziców na potępienie wspólnoty społecznej, do której przynależą, męża okryłoby hańbą, a szanse sióstr na znalezienie mężów spadłyby do zera. Mahatma Gandhi pisał: „Dla żony Hindusa bezwzględne posłuszeństwo wobec swego małżonka jest niemal religią. Hindus małżonek uważa siebie za pana i władcę swojej żony, która winna okazywać mu na każdym kroku uległość”. Jeśli kobieta umrze wcześniej, mąż ma prawo ożenić się ponownie i otrzymać kolejny posag. W odwrotnym przypadku patriarchalne społeczeństwo zostawia owdowiałej kobiecie kilka możliwości. Jeśli jedynym celem kobiety była służba mężczyźnie, to wraz z jego śmiercią jej życie traci sens. Może więc popełnić sati, czyli spalić się żywcem na stosie wraz z ciałem zmarłego męża. To jedyna okazja, by kobieta została świętą i tym samym – po śmierci – chociaż raz przyniosła splendor rodzinie. Obecnie podobne praktyki zdarzają się jednak sporadycznie. Po śmierci męża kobieta odbierana jest jako bezużyteczna i często obwiniana przez rodzinę o jego śmierć. Wdowa staje się obciążeniem finansowym, jej życie to skromna, pełna upokorzeń egzystencja. Często wdowy – w szczególności gdy nie mają męskich potomków – zostają porzucone. Dlatego matka wie, że urodzona przez nią dziewczynka przejdzie przez piekło, i modli się o syna. Przekleństwo posagu Dla rodziny dziewczynka to obowiązek wydania jej za mąż i obdarowania rodziny męża olbrzymim posagiem. Obowiązek, bo presja społeczna jest wielka; podobnie jak Hindus nie może istnieć poza kastą, tak hinduska kobieta nie może funkcjonować poza małżeństwem. Jest ono jedynym akceptowalnym statusem dorosłej kobiety. A instytucja posagu – pomimo prawnego zakazu – to rzecz święta. Dobrego męża – tj. z dobrej kasty, z dobrej rodziny, wykształconego – można sobie kupić za dobry posag. Ale i za tego gorszego, w kraju gdzie większość małżeństw aranżują rodzice, trzeba słono zapłacić. Tak słono, że niekiedy rodziny zapożyczają się na całe pokolenia, sprzedają ziemię i często cały dobytek, byle tylko wypełnić obowiązek ojca – unikając tym samym hańby – i wydać córkę za mąż. Ale wielokrotnie nie starcza majątku na kupienie córce męża. W takich przypadkach rodzina będzie, często do końca życia, spłacać dług. Syn to także gwarancja utrzymania rodziców na starość oraz odprawienia ceremoniału kremacyjnego rodziców – i tym samym zadośćuczynienie jakże ważnej tradycji – który może odprawić tylko potomek płci męskiej. Matka jest więc pod wielką presją urodzenia męskiego potomka. Jej przydatność społeczną mierzy się liczbą urodzonych chłopców. Jeśli rodzi kolejne
Tagi:
Grzegorz Bywalec