Mogilniki ciągle groźne
Podobno jest tylko 251 takich składowisk, ale każde to wielkie niebezpieczeństwo.Za wolne jest tempo ich likwidacji Mogilnik nie istnieje w słownikach języka polskiego. Z brzmienia tej nazwy można się domyślić, że to jakiś rodzaj dołu grzebalnego, grobu, czyli inaczej mogiły, bo takie jest jego przeznaczenie. Zazwyczaj jest gdzieś ukryty, czasem z dala od osiedli ludzkich, wśród pól i lasów, ale bywają mogilniki nad brzegami jezior i rzek. I chociaż ukryte w ziemi od wielu lat – żeby nie powodowały kłopotów na powierzchni – są od dawna zagrożeniem dla środowiska, przede wszystkim dla wody, upraw, zwierząt hodowlanych, dla ludzi nieświadomych, co jest nieznane i ukryte. Niestety, z reguły są niebezpieczne dlatego, że utajnione dawniej zasoby to najczęściej substancje chemiczne o nieznanym składzie. Jeżeli nawet wiadomo, co jest ukryte w mogilniku, nie wiadomo, jak zniszczyć, unieszkodliwić jego zawartość, jak zneutralizować to, co zagraża ludziom, zwierzętom, uprawom, środowisku. Według informacji Inspekcji Ochrony Środowiska oraz placówek naukowych, którym zlecono analizę zawartości odkrytych mogilników, najgroźniejsza jest ich nieznana zawartość. Za każdym razem trzeba szukać dobrze zatartych śladów, np. w starych dokumentach, zlikwidowanych pegeerów i spółdzielni produkcyjnych. Trzeba szukać w terenie, a po znalezieniu pobrać próbki, zlecić wykonanie kosztownych analiz i zastanawiać się, co z tym fantem zrobić. Ostatecznie trzeba ustalić technologię ich neutralizacji chemicznej oraz wynaleźć urządzenia i zakłady, gdzie można by je unieszkodliwić. Z reguły mogilniki powstały tam, gdzie nie wystarczyło nadzoru, czyli odpowiedzialnego gospodarza. Po zlikwidowaniu np. państwowego gospodarstwa rolnego często pozostały bezpańskie magazyny chemikaliów, nawozów, środków ochrony roślin, preparatów owado- czy grzybobójczych, typowych dla potrzeb rolnictwa czy sadownictwa. Od kilku lat wiadomo, że najczęściej do mogilników trafiały zakazane do użytku środki ochrony roślin, a więc silne trucizny. Są też mogilniki wypełnione opakowaniami po takich środkach. W innych znaleziono stare farby i lakiery, a także przeterminowane lekarstwa dla ludzi i zwierząt. Obecnie wiadomo, że rejestr mogilników ma 251 pozycji – są to często po prostu doły w ziemi albo obiekty budowlane, z których aż 83 usytuowane są nad rzekami lub bardzo ważnymi ujęciami wody, nad regionalnymi zbiornikami wód podziemnych! W latach 1998-1999 po raz kolejny IOŚ zrobiła inwentaryzację mogilników – po przeprowadzeniu 108 kontroli nakazano m.in. wykonanie ekspertyzy technicznej ich szczelności oraz przeprowadzenie badań wód gruntowych z piezometrów (przyrządy do badania właściwości cieczy), a także zalecano tak rewelacyjne sposoby zapobiegania zagrożeniom jak wykoszenie trawy (!), oznakowanie z reguły zaniedbanych i niebezpiecznych obiektów, uzupełnienie ogrodzenia mogilników, a przynajmniej ustawienie tablic informujących o zagrożeniu życia i zdrowia. Wykonano też badania szczelności, skontrolowano przenikanie niebezpiecznych substancji do gleby, wód powierzchniowych i głębszych warstw wodonośnych, jeśli mogilniki są zbiornikami oddziałującymi lub mogącymi mieć znaczenie dla najbliższego otoczenia. Bardzo często są to po prostu stare, ocembrowane studnie lub nie używane silosy, z których łatwo dają się wypłukiwać szkodliwe substancje chemiczne. “Najbogatsze” w takie prymitywne mogilniki, bezpańskie, bez dozoru, nieszczelne, a zatem bardzo groźne dla środowiska i niebezpieczne dla ludzi, zwierząt gospodarskich i upraw obiekty, jest województwo zachodniopomorskie. Co nie budzi zdziwienia, bowiem jest to region, gdzie przed laty istniały wielkie gospodarstwa rolne. Pospieszne ich likwidowanie powodowało najczęściej zakopanie najgroźniejszych pozostałości, swoistych “bomb ekologicznych”. W tym województwie umiejscowiono i opisano 38 mogilników, w województwie łódzkim 26, wielkopolskim 25 i podkarpackim 24. Od co najmniej 10 lat mogilniki są przedmiotem stałego zainteresowania Inspekcji Ochrony Środowiska oraz licznych placówek badawczych. W wielu przypadkach trzeba było zlecać wykonanie kosztownych badań i wysyłać w teren ekipy specjalistów. Na te cele nie było jednak dostatecznej liczby fachowych “tropicieli”, pieniędzy, ani technologii neutralizacji nieznanych chemikaliów. Kilka lat temu pierwsze próby uruchomienia takich instalacji na odludnym poligonie wywołały czynną napaść okolicznych rolników i zniszczenie aparatury. Potem na jakiś czas odłożono rozwiązanie problemu, później coraz częściej sięgano do kasy Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a nawet do funduszy pomocowych z zagranicy. Po kilku latach pierwsze mogilniki przestały zagrażać środowisku, ale ten sukces jest mocno problematyczny. Tempo likwidacji podziemnych magazynów jest –