Mógł być scenariusz rumuński. Albo inny…

Mógł być scenariusz rumuński. Albo inny…

Rozmowa ze Stanisławem Cioskiem Kościół był bardzo wstrzemięźliwy, gdy chodzi o Okrągły Stół i podzielenie się władzą z „Solidarnością”. Jakby przeczuwał, że lepiej było mu z komunistami niż z nie wiadomo kim – Umówiliśmy się na wywiad, a przynosi pan ze sobą dwie torby książek i maszynopisów… – Ta pierwsza to notatki Alojzego Orszulika*, który prowadził z nami rozmowy w imieniu Kościoła. To lektura podstawowa. Bardzo dokładnie opisane tu są rozmowy, nie wiem… chyba mnie nie nagrywał? Pewnie jednak tylko doskonała pamięć, bo nagrywanie weszło do życia politycznego dopiero kilka lat temu. Druga to Peter Raina**, który miał dostęp do wewnętrznych kościelnych dokumentów. To te najważniejsze… – A te maszynopisy, które pan przyniósł? – A to jest, proszę panów, ten ówczesny nasz drugi obieg. To są raporty ze spotkań Pożoga-Urban-Ciosek. Które posyłaliśmy do gen. Jaruzelskiego. BYŁO ICH TRZECH – To podczas tych spotkań, rozpoczęliście je w roku 1987, narodziły się pomysły zmiany premiera, Okrągłego Stołu. Jak to się zaczęło? – Narzekania były. Wszyscy narzekali. W stołówce KC, wszędzie. Kiedy to wszystko padnie, to był temat powszechny. No, ręce opuszczone… Coś trzeba więc zrobić, pomyśleć, jak z tego wybrnąć. – Baliście się, że będzie rewolucja i zaczną was wieszać. – Myśmy to pisali! Tutaj! Że jak się zacznie, to ani „Solidarność” tego nie opanuje, ani nikt. System się załamywał po prostu, czy też wyczerpywał swą siłę sprawczą, używając zdyscyplinowanych pojęć, i nie wiadomo było, jak się zachowa lud. Pamiętam, jak z Andrzejem Gdulą rozmawialiśmy w KC. Patrzyliśmy przez okno na ulicę: „Wybierz sobie latarnię”… A tam były takie latarnie rozgałęzione, dwuosobowe. Akurat pasowały, na jednym ramieniu my, na drugim „Solidarność”. Jak rozmawiałem, prywatnie, z wieloma ludźmi z „Solidarności” – oni się tego samego bali. Że nie podołają. Że i ich jako zdrajców, zaprzańców zaczną wieszać. – Jak Dantona. – Oczywiście, że tak. To była bardzo poważna historia. – Jak zaczęły się spotkania waszej trójki? – Przez przypadek… Trzeba było zdecydować, czy jakiś film puścić do emisji. Pojechaliśmy więc do MSW to oglądać. Rozmawialiśmy u Pożogi. Oglądamy, rytualny koniaczek… I rozpuściliśmy języki. Następnego dnia zebrałem z Urbanem te myśli i posłałem gen. Jaruzelskiemu do przeczytania. – A on kazał wam pracować? – A właśnie, że nie. Nic. Bez odpowiedzi. – To skąd następne spotkania? – Delikatnie formułowaliśmy poglądy, pisaliśmy „w trosce o…”. A nie, że dno itd. Generał to przeczytał i nic nie powiedział. Więc chodziliśmy tacy niepewni… Po jakimś czasie zaczepiłem go, co sądzi. A tak, tak… No, wy tylko tak opisujecie tę sytuację, ale co robić? A – mówię – możemy pomyśleć. No i tak się zaczęło. Tak więc myśleliśmy, pisaliśmy, myśleliśmy, pisaliśmy… Redagował ostatecznie, znakomitym piórem i przenikliwym umysłem, Urban. – Ciosek z Urbanem to była dwójka. Jak Pożoga został dokooptowany do tego teamu? – Był na początku. Pierwsze spotk anie było u niego. W sumie to się okazało genialnym pociągnięciem, że był Pożoga. Przecież on neutralizował tę siłę, która mogła zniszczyć… Był w tym. Ale nie tylko to jest ważne. – A co jeszcze? – Chcę się pokłonić polskiemu wywiadowi. Wywiad poprzez Pożogę dostarczał nam różnych opracowań, analiz. Myślę, że nie pisali tego tylko oficerowie. Podejrzewam, że oni zamawiali u wybitnych znawców ekspertyzy. – Zachodnich znawców? – Nie, polskich. U profesorów, uczonych, ekspertów. To były wysokiej jakości materiały. A z nich wynikało jedno – że świat się rozwija i posuwa do przodu, a my idziemy w dół. W brutalny sposób diagnozowana sytuacja! Oni rąbali prawdę. To kształtowało naszą świadomość. Generał to czytał. Tak się kształtował pogląd o potrzebie zmian. – Jakich zmian? – Ci eksperci nie pisali, co robić. – A nie myśleliście o wprowadzeniu modelu chińskiego? Dekomunizujemy gospodarkę, zostawiamy symbole? – Nie. Z prostej przyczyny – u Chińczyków zdjęto gorset z gospodarki, ale zachowano silną strukturę władzy, państwa. U nas państwo było zdemolowane. Kto się go słuchał? – Bezpieki ludzie się nie bali? – Jak się bali, skoro „Solidarność” kwitła? Panowie! 10 mln w „Solidarności”! Kto się temu przeciwstawi? System był nie do uratowania. – Mieczysław Rakowski twierdził, że za późno zrobiono reformy, że można było

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2009, 2009

Kategorie: Kraj