Lewica na Śląsku straciła azymut, straciła wybitniejsze jednostki, umysłowości Kazimierz Zarzycki, poseł SLD – dziennikarz, polityk, poseł na Sejm IV kadencji. Od 1965 r. dziennikarz Polskiego Radia w Katowicach, potem osobisty sekretarz Edward Gierka (1969-1970), redaktor naczelny „Wieczoru” (1972-1980), ośrodka telewizyjnego w Katowicach (1981), tygodnika „Tak i nie” (1983-1990). W latach 1990-2001 przedsiębiorca. Autor książek będących politycznym rozliczeniem ze Śląskiem i śląską lewicą – „Między nie i tak” oraz „Czarna msza III RP?”. – Świeci pan na Śląsku oczami za lewicę? Świecę. Ale nie ukrywam tych oczu i nie chowam się przed ludźmi. Nie widzę specjalnych niechęci, nienawiści, nie straciłem przyjaciół. – Ale stracił pan wyborców. Ludzie nie chcą głosować na SLD. Nie chcą. Też jestem bardzo rozczarowany SLD, jestem w zasadzie w ostatnim stadium przed odejściem. – Co takiego się stało? Kto zawinił Leszek Miller czy baronowie? Ja o Millerze nie sądzę najgorzej, wielkie cele, jakie sobie wyznaczył, w gruncie rzeczy zostały osiągnięte. Wejście do Unii na dobrych warunkach jest najbardziej syntetyczną miarą klasy polityka. Natomiast co do baronów wojewódzkich… Nie tylko oni, w ogóle jakość partii pogarszała się stopniowo. To, co zostało uratowane ze składu PZPR w roku 1989 i 1990, to była nieliczna grupa, która została zorganizowana, skrzyknięta pod hasłami propagowanymi przez Ruch 8 Lipca. Z tego ruchu do dzisiaj funkcjonują w polityce Nałęcz i Siemiątkowski, zmarł niedawno prof. Jaśkiewicz, w Katowicach jest Jacek Wódz… Wtedy, w 1990 r., liczyli się w Katowicach dla Ruchu 8 Lipca jeszcze Zarzycki i Szarawarski. – I wzięliście SdRP, a potem SLD. Ale było nas mało. Mieliśmy nadzieję, że odmienimy oblicze PZPR, że powstanie nowoczesna socjaldemokracja. Te wysiłki były czynione przez następne 15 lat. Jednak w miarę upływu czasu duch starego aparatu coraz wyraźniej dawał o sobie znać. Przypisuję klęskę dzisiejszego SLD właśnie tej przyczynie, że utrzymały się zwyczaje, nawyki, sposób myślenia, rozgrywania taktyki i strategii politycznej na wzór PZPR. To dotyczy również ludzi, którzy dzisiaj mają po czterdzieści parę lat, a wtedy byli działaczami młodzieżowymi. Niestety, jakby nie przyjęli do wiadomości, że czasy wymagają bardzo poważnych i autentycznych zmian. – Jak ten sposób rozgrywania wyglądał? Przykład pierwszy z brzegu pół roku temu w grudniu 2004 r. konferencja wojewódzka SLD w Katowicach, wybory. Wyników wyborów nikt nie podlicza… Więc po co te wybory? Przecież to niepoważne, z tego nie może być nic dobrego. Inne podobnego rodzaju przypadki opisuję w książce. – Jakie były tego skutki? W wyniku samoweryfikacji przed dwoma laty wielu ludzi odeszło z SLD. Z mojej obserwacji wynika, że byli to głównie ci, którzy napłynęli do nas w trakcie ostatnich 15 lat, ludzie przed czterdziestką lub młodsi, którzy uwierzyli w autentyczną odmianę socjaldemokratyczną na lewicy. A co otrzymali? Antyszambrowanie w przedpokojach sekretarzy, starszych działaczy. To decydowało, również przy ustalaniu list samorządowych, a nie autentyczna wartość człowieka, zdolności organizacyjne, poziom umysłowy. – Z tego, co pan wspomina, wynika, że lewica na Śląsku była bardzo podzielona, i to według nieczytelnych zasad, niemających nic wspólnego z jakimkolwiek programem. Byli burmistrzowie z ramienia SLD, a później przez Sojusz zwalczani. Którzy potem występowali z SLD. Na czym to polega? Lewica na Śląsku straciła azymut, straciła wybitniejsze jednostki, umysłowości. Pierwszy rozdział nastąpił jeszcze w ramach Ruchu 8 Lipca, kiedy oddzieliła się grupa mądrych ludzi, pracowników wyższych uczelni. A potem miejsca i stołki były zajmowane przez ludzi nazywanych nieładnie aparatczykami. Śląsk cierpi na niedostatek umysłów. Wymieniam w książce bardzo wielu ludzi mądrych, powiedzmy, że są ich dziesiątki. Ale to za mało, żeby odmienić jakość takiej organizacji jak SLD, która liczyła tu w szczycie 17,5 tys. ludzi. Teraz jest ich dużo mniej. Niestety, wśród tych, którzy zostali, jest wielu takich, którzy liczą tylko na szanse w kolejnych wyborach. Obawiam się, że jakość list SLD będzie coraz gorsza. – SLD przegrał w obecnej kadencji wszystkie wybory uzupełniające do Senatu… Wszystkie przegrał siedem wyborów, wszystkie w fatalny sposób. Jeśli w Zagłębiu wystawiono czterech kandydatów lewicowych, to wygrał ten piąty, który był z Platformy. Kto jest temu
Tagi:
Robert Walenciak