Mój przyjaciel gej

Mój przyjaciel gej

Heteroseksualna łatwiej zaangażuje się w przyjaźń z gejem niż z inną kobietą, która mogłaby stanowić dla niej konkurencję Wielu sceptyków bez cienia wątpliwości mówi, że przyjaźń damsko-męska nie jest możliwa, bo wcześniej czy później i tak oboje spotkają się w łóżku. Przyjaźń, której odmawia się prawa istnienia, ma jednak szansę zaistnieć, jeśli on jest gejem. Wyzbyta erotycznego podkładu, prawdziwie szczera relacja stanowi zaprzeczenie tego, że te dwie płcie są skazane na flirt. Przyjaźń ta płata figle naturze. Daje poczucie wolności i sprawia, że oboje mogą odpocząć od wiecznej gry i rzucić się w wir czegoś, czego jeszcze nie znali. U gejów kobiety znajdują to, czego wielu heteroseksualnym mężczyznom brakuje albo przed czym bronią się z całych sił. To aktywny pierwiastek żeński, który pozwala im uważnie słuchać, rozpoznawać potrzeby i być wrażliwym na wewnętrzne piękno. Czy te cechy stanowią klucz do wzajemnego zrozumienia? Wiedzą o sobie tyle, ile powinni. Ufają sobie i mają świadomość tego, że mogą liczyć na wsparcie. Maciek słucha, kiedy Ola zwierza mu się ze swoich niespełnionych nadziei na udany związek, czasem udaje jej chłopaka, żeby pomóc pozbyć się najbardziej nachalnych adoratorów. Przychodzi moment, kiedy role się odwracają. Kiedyś Andrzej był dla Malwiny wsparciem, potem ona miała okazję się odwzajemnić. W czym tkwi sekret przyjaźni heteroseksualnej kobiety z gejem? Ola i Maciek trafili na siebie przez przypadek, oboje byli w potrzebie. Ona gorączkowo poszukiwała współlokatora, on musiał się wyprowadzić z poprzedniego mieszkania. Nie był w stanie płacić coraz wyższego czynszu, więc szukał taniego lokum. Połączyło ich ogłoszenie w jednym z serwisów internetowych. Oboje są już po studiach i pracują. Mieszkają razem od roku. Dziwnym zrządzeniem losu dobrali się idealnie – bezkonfliktowi, z poczuciem humoru, wiecznie zapracowani, ale jeśli znajdą odpowiednie towarzystwo, zmieniają się nie do poznania. Wiele ich łączy, np. wspólna pasja do fotografii i podróży. W weekendy często wychodzą na wspólne imprezy. Czasem dla zabawy udają parę, żeby, jak mówi Ola, odstraszyć jej natrętnych wielbicieli. – Jeśli w klubie zdarzy się, że na parkiecie podrywa mnie jakiś facet i staje się nachalny, mówię mu, że muszę grzecznie wracać do stolika, bo tam czeka mój chłopak. I mam spokój na resztę wieczoru – śmieje się. Mieszkając z nim, pozbyła się wstydu i kompleksów. Uwielbia jego szczerość, gdy Maciek oznajmia, że chyba przybrała na wadze, i podśmiechuje się z niej. A zaraz potem dodaje, że wygląda jak zawsze kwitnąco, więc parę kilogramów nie robi różnicy. – Nie muszę spać w workowatych piżamach, żeby tylko nie stać się przypadkowym obiektem pożądania. Mogę zakładać moje ulubione kuse koszulki czy koronkową bieliznę, w której najlepiej się czuję. Wiem, że nie rozbiera mnie spojrzeniem, i za to jestem wdzięczna – tłumaczy. Mówi, że może czuć się swobodnie we własnym mieszkaniu. Nie musi się kreować, może chodzić bez makijażu i być w pełni sobą. Z ulgą pozwala sobie na odrobinę luzu. – Nie ma tej strasznej presji dobrego wyglądu. Nie muszę być zawsze zadbana i olśniewać. Widzi mnie taką, jaka jestem. Kiedy ubieram się na randkę, doradza mi, w co się ubrać. Sam przychodzi, żeby zobaczyć, co założę, i ocenia. Przeglądam się w jego oczach jak w lustrze – wyznaje. Sypialnia to teren, na którym każdy może liczyć na prywatność. Nie wchodzą sobie z butami w życie osobiste, ale czasem Ola opowiada, on skomentuje, a potem śmieją się z jej przygód. Bywa, że Ola się żali: „on myśli tylko o jednym, chyba w ogóle mu na mnie nie zależy”. – Teraz ty go tak potraktuj, poczujesz się lepiej, a może i on coś zrozumie. Jeśli nie zrozumie, to znaczy, że to nie jest facet dla ciebie – powiedział jej Maciek. I tę radę wzięła sobie do serca, ale nie poskutkowało. Nie zrozumiał. Ostatnio spotykała się z chłopakiem, byli na kilku randkach. Po tygodniach euforii przyszedł kryzys, który położył kres dalszej znajomości. Siedziała we wspólnym salonie i w zamyśleniu sączyła wino. Maciek wie, że zawsze, kiedy złamała komuś serce, włącza muzykę, żeby zagłuszyć wyrzuty sumienia. – Co tym razem nabroiłaś? Kogo masz na sumieniu? – pyta. – Marcina. Okazał się palantem, bo myślał, że zaimponuje mi swoim nowym samochodem. Pomyliłam się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 47/2009

Kategorie: Świat