Moje oczekiwania od rządu
Tuż przed exposé premiera mnożą się oczekiwania od rządu i rady dla niego. Więc się dołączam. Od rządu Donalda Tuska oczekuję przede wszystkim absolutnego respektu i szacunku dla konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, tak w ostatnich dwóch latach szarganej w słowach i czynach. Powiem więcej, jako obywatel żądam tego, bo nasza wolność, nasze poczucie bezpieczeństwa od strony władzy, nie zależy od tego, jaka rządzi partia, premier, rząd, czy większość parlamentarna. Zależy od tego, czy szanowana jest i przestrzegana przez wszystkie władze konstytucja. Nie chciałbym słyszeć ze strony członka rządu Tuska słów, które u progu nominacji na ministra pozwolił sobie publicznie powiedzieć Radosław Sikorski, jaką to mamy okropną konstytucję, bo dzieli uprawnienia władzy wykonawczej między rząd i prezydenta. A dzień czy dwa później przysięgał na tę konstytucję. Od razu mówię: uważam powierzenie mu urzędu ministra spraw zagranicznych za dobrą decyzję i sądzę, że sprawdzi się na tym stanowisku. Ale póki jest się premierem czy ministrem, buzia na klucz, gdy chodzi o publiczne krytykowanie ustawy zasadniczej, a także Trybunału Konstytucyjnego, jej strażnika. Konstytucja jest tworem ludzkim, a więc niedoskonałym. Można mieć o niej zdanie krytyczne czy wręcz złe. Ale jak długo jest się poddanym tej konstytucji wysokim urzędnikiem państwowym, tak długo nie wolno publicznie jej atakować. To wolno wszystkim innym obywatelom, ale nie ministrom, dopóki nimi są. W związku z moim pierwszym oczekiwaniem oczekuję od rządu Tuska, że ściśle w ramach prawa, odkładając na stronę złe uczucia do PiS i do rządu Kaczyńskiego oraz jego koalicjantów, choć to niełatwe, zbada bądź będzie domagał się zbadania praworządności i konstytucyjności działań poprzedniej ekipy, że nie zbagatelizuje tego, że nie zapomni o tym. Tu nie chodzi o odwet, lecz o przestrogę na przyszłość. Siły polityczne bowiem, które doszły do władzy w roku 2005, nie mając do tego wystarczającego mandatu wyborców, próbowały mimo tego zmieniać, obchodzić, naruszać konstytucyjne elementy ustroju w ramach budowy tzw. czwartej RP. Takie praktyki nie mogą pójść w zapomnienie i nie mogą ujść bezkarnie. Musi być jasne raz na zawsze, że nikt nigdy, nie mając do tego mandatu narodu, w postaci większości konstytucyjnej w parlamencie, nie może podnosić ręki na konstytucyjnie ustanowiony ustrój państwa w jakiejkolwiek jego części. Podoba mi się to, że z kilku podjętych decyzji politycy Platformy potrafili się wycofać i otwarcie powiedzieć, że przemyśleli sprawę i zmienili zdanie. Mam na myśli decyzję marszałka Komorowskiego o niewygaszaniu mandatu dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego, decyzję o rezygnacji z uprzywilejowanej pozycji swych posłów w sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych czy pewną już niemal zgodę na wybór Zbigniewa Romaszewskiego na wicemarszałka Senatu. Tutaj dodam, że rozumiem obiekcje Borusewicza wobec Romaszewskiego i podzielam je, ale to będzie dobrze świadczyło, jeśli staną ponad nimi. Mówiąc ogólniej, oczekuję od rządu Tuska i od polityków Platformy tego, że w komunikacji z obywatelami stosowali będą zwykłe normy przyzwoitości. Jeśli coś się nie da zrobić, a było obiecane, to powiedzą wprost i wytłumaczą zgodnie z prawdą. Ja wiem, że w polityce często nie można powiedzieć wszystkiego czy powiedzieć czegoś wprost. Ale w większości przypadków można mówić prawdę bez hipokryzji, cynizmu, odwracania kota ogonem, zwalania winy na innych. Mieliśmy tego nadmiar w ostatnich dwóch latach. Potrzebna jest detoksykacja prawdą. Niech rząd i ministrowie mówią prawdę, nie kłamią, nie kluczą, a atakowani, bo już są i będą jeszcze bardziej, zachowują się jak „rządząca siła spokoju”. Niech będzie tak, że pyskowanie to nie jest styl rządu, a zacięte i złe twarze to nie jest jego wizerunek. Życzę rządowi Tuska, żeby zrobił to, co nam i krajowi jest potrzebne, a da się zrobić, i by nie bił głową w mur w sprawach, które choć może dobre, nie dadzą się zrobić w układzie politycznym po ostatnich wyborach. Głowa to nie młot. Nie warto bić głową o podatek liniowy czy o jednomandatowe okręgi wyborcze, czy może jeszcze o coś z programu PO, bo obiecywała to robić partia, a rządzi koalicja. Koalicja jest porozumieniem do realizacji tego, co koalicjantów nie dzieli. Wybór jest taki: albo zrobi się część w koalicji, albo nie zrobi się nic. Koalicja jest wartością i nie wolno jej narażać na rozpad, porozumiewając się w jakichś sprawach z opozycją ponad głową partnera, co suflują tu i ówdzie kiepscy znawcy polityki. I na koniec,