Pomimo że moralność chrześcijańska istotnie się różniła od moralności greckiej, a moralność doby oświecenia od moralności średniowiecznej, kultura zachodnia od samych swoich początków aż do dziś wspierała się na pewnym trwałym zestawie wartości etycznych. Tak było, ale już nie jest. Obserwuję świat polityki. Czytam teksty o dzisiejszych praktykach biznesowych, a niekiedy doświadczam ich na własnej skórze. Od czasu do czasu zerkam na różnego typu programy rozrywkowe w telewizji, przyglądam się także sferze medialnej internetu. Wiem, że z tych lektur i obserwacji, a także osobistych doświadczeń, nie należy wyciągać zbyt generalnych wniosków. Mam jednak nieodparte wrażenie, że można z nich wydedukować przynajmniej pewną tendencję.
Idzie o coś, co nazwałbym – używając określenia ukutego przez wielkiego filozofa niemieckiego Fryderyka Nietzschego – tendencją do „przewartościowania wszystkich wartości”. Jak wiadomo, jemu chodziło o odejście od chrześcijaństwa i budowę własnej etyki („etyki dostojnej” zbudowanej na gruzach „etyki niewolników”). Mnie chodzi o coś innego. O wskazanie, że wspomniany wcześniej zestaw wartości moralnych obecnych w kulturze zachodniej jest teraz systematycznie niszczony, że to, co przez wieki uchodziło za zło, coraz częściej jest traktowane jako moralna norma. A przecież upadek moralności idzie krok przed upadkiem jako takim, czego widomym dowodem jest zmierzch Cesarstwa Rzymskiego.