Morderca zostawia ślad – rozmowa z Janem Gołębiowskim
Nawet gdy nie ma żadnego punktu zaczepienia, bardzo często udaje się ustalić, kto jest sprawcą. Przestępcy nie mogą spać spokojnie Jan Gołębiowski – profiler kryminalny, konsultant, biegły sądowy, psycholog, specjalista od analiz zachowań przestępczych. Ekspert kanału Crime&Investigation NetworkPolsat Rozmawia Andrzej Dryszel Czym zajmuje się profiler? – Profilowanie kryminalne to typowanie cech osobowości nieznanego przestępcy, czyli tworzenie jego portretu psychologicznego, by łatwiej było go wykryć. Profiler uzupełnia pracę grup dochodzeniowych, uczestniczy w tworzeniu kolejnych wersji śledczych i wnioskuje, kim może być przestępca, na podstawie analizy śladów jego zachowania i wiedzy dotyczącej ofiar. Mam za sobą szkolenia krajowe i zagraniczne, ale przede wszystkim jestem samoukiem, bo profilowanie kryminalne to w Polsce dziedzina bardzo młoda. Gdy jednak cztery lata temu odchodziłem z policji, już prawie w każdej komendzie wojewódzkiej były osoby mające się zajmować sporządzaniem profili domniemanych sprawców. Jak to wygląda w praktyce? – Parę lat temu badałem zabójstwo 26-letniej dziewczyny w Warszawie. Morderca poderżnął jej gardło i zadał ciosy w klatkę piersiową, była też podduszana. Zajmowała mieszkanie odziedziczone po rodzicach, leżące w łóżku ciało znalazła koleżanka. Nie było śladów gwałtu ani innych czynności seksualnych. Analiza jej osobowości i zachowań pokazała, że dziewczyna nawiązywała znajomości przez internet, nie była jednak tzw. łatwą dziewczyną, szukała prawdziwej miłości. Z pisanych przez nią wierszy, poczty, zapisków i relacji znajomych wynikało, że lubiła szczupłych, wysokich blondynów, nieco starszych od siebie, chętnie ze służb mundurowych. Miała chłopaków, którzy byli żołnierzami, policjantami, funkcjonariuszami straży granicznej. Zapewne znała sprawcę, być może pozostawali w relacji intymnej. Skąd takie przypuszczenie? – W dniu spotkania z nim dziewczyna zmieniła porządek dnia, wcześnie wyszła z pracy, w jej mieszkaniu znaleziono puszki po piwie, we krwi miała trochę alkoholu. W domu zwykle chodziła w klapkach i z upiętymi włosami, tym razem została w butach, a włosy miała rozpuszczone (uważała, że dodają jej atrakcyjności). Mieszkanie nie było splądrowane, sprawca zabrał tylko komputer stacjonarny, portfel i telefon dziewczyny. Wszystko wskazywało na to, że zamordował ją któryś z chłopaków albo kandydat na chłopaka, a komputer i telefon zabrał, bo naiwnie przypuszczał, że utrudni to zbadanie jej kontaktów. Wytypowano kilku mężczyzn, jeden, mieszkający w Łodzi, najlepiej spełniał wszystkie kryteria. Gdy policjanci zadzwonili do drzwi, otworzył im blady, zaczął się trząść. Okazało się, że w przeszłości miał krótki romans z ofiarą; gdy przyjechał do Warszawy, odwiedził ją, zaczął się do niej przystawiać, ona nie chciała, wtedy zaatakował, poddusił i zadźgał, w mieszkaniu znaleziono jego odciski palców. Morderca miał w Łodzi żonę w ciąży, był mitomanem, żonie i tej zamordowanej dziewczynie mówił, że jest policjantem. W rzeczywistości nigdzie nie pracował, naciągał znajomych na pożyczki; kiedyś dyscyplinarnie zwolniono go ze straży miejskiej. Co rano wychodził z domu, niby do pracy, ale siedział w kafejce internetowej i bajerował dziewczyny. MARCHWICKI I INNI Jednym z pierwszych w Polsce przykładów profilowania była chyba sprawa Marchwickiego, „Wampira z Zagłębia”. – Tak, wtedy kryminolodzy, psychiatrzy i psycholodzy wykonali olbrzymią pracę, konsultowali się też z amerykańskim psychiatrą Jamesem Brusselem, który robił dla FBI profil np. „Dusiciela z Bostonu”. Używano taśm perforowanych i kart dziurkowanych, polskie komputery Odra liczyły procent cech przypisywanych potencjalnemu przestępcy. Najwięcej dziurek – prawie 80% – pojawiło się właśnie na karcie Marchwickiego, obciążyła go swoimi zeznaniami także żona. Całkowitej pewności jednak nie było, bo po serii 14 morderstw Marchwickiego zaczęły się morderstwa Joachima Knychały, „Wampira z Bytomia”, skazanego na śmierć za zabójstwo sześciu kobiet i dziewczynek. Knychała zamordował kobietę, która była jednym z istotniejszych świadków w sprawie ostatniego morderstwa Marchwickiego i rozpoznała go podczas wizji lokalnej, parę tygodni przed swoją tragiczną śmiercią. Czy obaj zabijali podobnie? – Sposób działania Knychały był prawie taki sam jak Marchwickiego – ciosy w głowę, tło seksualne. Pod uwagę brano też Piotra Olszowego, który oświadczył, że to on jest „Wampirem z Zagłębia”, ale został uznany za maniaka i zwolniony z braku dowodów. Kilka dni później Olszowy zabił żonę, dwójkę dzieci, oblał się benzyną i spłonął