Jak mówić o raku?

Wstrząsające wyznanie Kamila Durczoka poruszyło telewidzów. Jednak dla większości Polaków choroba nowotworowa jest tematem tabu Na zakończenie „Wiadomości” Kamil Durczok powiedział, że ma raka. Wytłumaczył, że zdecydował się na to wyznanie, by przeciąć najdziwniejsze spekulacje na temat swojego wyglądu. Jego przyczyną nie był zakład, ale chemioterapia. – Wiem, że wygram – dzielnie uśmiechnął się do telewidzów, a następnego dnia dziękował za słowa otuchy. Najbliżsi przyjaciele i współpracownicy wiedzieli, że „powie to w sobotę”. Mówią, że Durczok chciał wytłumaczyć telewidzom, że z nich nie kpi. Poza tym najzwyczajniej uznał, że jego najżyczliwsza publiczność musi wiedzieć. Natychmiast zmienił się ton e-maili nadchodzących do telewizji, powtarzało się: „Wracaj do zdrowia, panie Kamilu”. O słowach Durczoka rozmawiają wszyscy. – Ta informacja wzrusza, wywołuje współczucie, chcemy mu dodać sił, zarazem sami się mobilizujemy – tłumaczy prof. Jacek Leoński, kierownik Katedry Socjologii Uniwersytetu Szczecińskiego. – Jednocześnie na tle tych wszystkich afer, agresji i chamstwa, które obserwujemy w polityce, Kamil Durczok wyrasta na jednego z nielicznych w ostatnich tygodniach ludzi, którzy potrafią zachować się godnie. Również Agata Stafiej z Fundacji Komunikacji Społecznej odwołuje się do godnego zachowania. Żyjemy w rozchwianym świecie, w którym warto by przypomnieć sobie takie podstawowe lektury jak „Dżuma”. Dopiero w skrajnych sytuacjach człowiek dowiaduje się wiele o swoim zachowaniu. Zdaniem Agaty Stafiej, Kamil Durczok pokazał, czym jest godne zachowanie. Równocześnie jego słowa oznaczały coś jeszcze: – „Traktujcie mnie normalnie, chcę pracować”. Teraz to on zastosował wobec nas terapię, próbuje uwolnić nas od lęku. Kierujący Kliniką Chemioterapii krakowskiego szpitala onkologicznego prof. Marek Pawlicki oglądał „Wiadomości”, w których Durczok złożył swoje wyznanie wiary w zwycięstwo nad chorobą. – Od razu pomyślałem o swoich młodych pacjentach – mówi. – Dla tych chłopców przykład Kamila Durczoka będzie budujący. Wiem przecież, jak pozytywnie reagują na historię Lance’a Armstronga, kolarza, który swoje największe sukcesy, m.in. mistrzostwo świata zawodowców, zdobył już po przezwyciężeniu raka. Prof. Pawlicki uważa, że w wypowiedzi prezentera bardzo ważny był sygnał „nie wstydzę się tego”. Inny onkolog przyznaje, że ma kilku pacjentów, jak mówi, „ze świecznika”, którzy z Warszawy jeżdżą do niego, na drugi koniec Polski. Boją się, że gdyby dowiedziano się o ich nowotworze, oznaczałoby to kres kariery. Równocześnie prof. Pawlicki przytacza amerykańskie badania pokazujące, że z nowotworem lepiej radzą sobie pacjenci, z którymi lekarze rozmawiają miękko, odpowiadają na pytania, nie nadużywają słowa „na pewno”. Pacjenci otoczeni życzliwością, a ta na pewno towarzyszy Durczokowi. Choroba dotknęła również Macieja Pawłowskiego, dziennikarza TVN, o amputacji piersi publicznie mówiła i pisała Krystyna Kofta. W Łodzi szybko rozeszła się wieść o dramatycznych problemach Bogusława Meca. Przyjaciele zorganizowali koncert, z którego dochód przeznaczono na leczenie piosenkarza. Koncerty organizowano też, zbierając pieniądze na leczenie nowotworu krtani Jacka Kaczmarskiego. Dla barda „Solidarności” choroba stała się czyśćcem. Podsumował przeszłość, przeszedł długą terapię, na wiele spraw spojrzał z dystansu ocalonego. Durczok, Kofta, wcześniej Jan Kobuszewski, Anna Seniuk i Krzysztof Kolberger, którzy też publicznie mówili o swojej chorobie. Takie świadectwa popularnych i lubianych osób zawsze są poruszające. Jan Kobuszewski zachorował 18 lat temu. Na jakiś czas musiał zrezygnować z pracy. Przyznaje, że uratowali go znani profesorowie, których poznał, zanim postawiono diagnozę. Anna Seniuk zaangażowała się w działalność amazonek. Krzysztof Kolberger apelował, by nie uciekać od badań kontrolnych. Aktorzy wzięli udział w akcji charytatywnej, gdy zbierano fundusze na sprzęt onkologiczny. Hojność Polaków na pewno była wynikiem ich obecności. O Kamilu Durczoku wiemy jedno – na pewno nie zrezygnuje z pracy. Jego bardzo prosto sformułowane wyznanie nie tylko poruszyło telewidzów. Dla wielu było sygnałem – o tej chorobie można mówić spokojnie i odważnie. Jednak większość Polaków traktuje słowo „rak” jak tabu. Zapewne dlatego, że lekarze nie potrafili z nimi rozmawiać o chorobie. To lekarze nauczyli ich wstydu, kluczenia, niewymawiania nazwy. Co roku na raka zachoruje 100 tys. osób. Wiele długo nie będzie wiedziało, co się z nimi dzieje. Nikt im tego jasno

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2003, 2003

Kategorie: Społeczeństwo