Potrzebujemy głosu Polski lokalnej, o której na co dzień mało kto pamięta Adam Jarubas– kandydat Polskiego Stronnictwa Ludowego w wyborach prezydenckich, marszałek województwa świętokrzyskiego Jakie wydarzenie szczególnie poruszyło pana w trakcie kampanii prezydenckiej? – Z pewnością inauguracja w Nowym Korczynie. Zaprosiłem na nią przyjaciół, znajomych, ludzi, z którymi się wychowałem, i tych, którzy chcieli się ze mną spotkać. Była piękna pogoda, słońce… Na korczyński rynek przyszło ponad 2 tys. osób. Czułem wsparcie z ich strony. Mówili mi: „Dobrze, że wystartowałeś. Potrzebujemy głosu Polski lokalnej, o której na co dzień mało kto pamięta. Potrzebujemy kogoś, kto zna nasze problemy i wie, jak się żyje w małych miejscowościach”. Proszę mi wierzyć, Polacy częściej ze sobą współdziałają, niż walczą – dzięki temu w ostatnich dekadach udało się tyle osiągnąć społecznościom lokalnym. Tym, co mnie odróżnia od pozostałych kandydatów w wyborach prezydenckich, jest doświadczenie związane z pracą w samorządzie. Dla mnie głos każdego Polaka ma znaczenie. Pamiętam różne, często bardzo emocjonalne momenty tej kampanii. Rozmawiałem z setkami osób, z których każda starała się przekazać mi to, co dla niej było ważne, lecz tamto spotkanie w Nowym Korczynie miało dla mnie wyjątkowe znaczenie. Dało mi wiarę w sens tego, co robię. Czy mimo wszystko nie towarzyszą panu wątpliwości? Jest pan marszałkiem województwa świętokrzyskiego, czyli politykiem bardziej lokalnym niż krajowym. – Bynajmniej! Doświadczenie samorządowe jest, moim zdaniem, atutem i zaletą! Politycy szczebla centralnego często nie mają poważniejszego doświadczenia w pracy administracyjnej. Samorząd zaś to świetna szkoła, ucząca nie tylko współdziałania i sztuki poszukiwania kompromisu, ale też pokory wobec wyzwań, przed którymi stajemy. Poza tym powoli dokonuje się wymiana elit politycznych. Coraz częściej do głosu dochodzą nowi ludzie reprezentujący nowe idee. Spodziewam się, że w najbliższych wyborach parlamentarnych odegrają oni znaczącą rolę. Moim zdaniem, istotą demokracji jest możliwość dokonania wyboru. To jeden z motywów, którymi się kierowałem, podejmując decyzję o starcie w wyborach prezydenckich. Polacy mają prawo dokonać wyboru. Najpierw jednak należy przedstawić im ofertę. Dziennikarze pytają mnie, dlaczego rywalizuję z Bronisławem Komorowskim, skoro uważam go za dobrego prezydenta, a Polskie Stronnictwo Ludowe jest w koalicji z Platformą Obywatelską. To prawda. Bronisław Komorowski nie jest złym prezydentem, lecz ja chcę być lepszym prezydentem od niego. Poza tym nie jestem z nim w koalicji. Wiem, że byłbym bardziej aktywny, bardziej otwarty na nowe pomysły. Sądzę też, że lepiej orientuję się w tym, czym naprawdę żyją i czego potrzebują dziś Polacy. Prezydent powinien aktywnie poszukiwać kompromisu między głównymi siłami politycznymi. Wiele razy słyszeliśmy apele o zakończenie wojny polsko-polskiej, lecz niewiele z tego wynikało. Proszę mi wierzyć, na szczeblu samorządowym podziały polityczne nie są tak ostre. Gdybym nie szukał porozumienia z partnerami politycznymi, trudno byłoby osiągnąć to, co udało się nam w województwie świętokrzyskim. Co więcej, zwycięstwo kandydata ruchu ludowego, a nie kandydata którejś z dwóch zwalczających się partii, jest jedyną receptą na zakończenie tej bezsensownej PO-PiS-owej wojny. Pada też zarzut, że jest pan zbyt młody. – Mam 40 lat i wierzę, że nie ma rzeczy niemożliwych. Aleksander Kwaśniewski, gdy obejmował urząd prezydenta, był starszy o rok. W Europie młody wiek polityka to nic nadzwyczajnego. Obecny premier Belgii Charles Michel ma 38 lat. Premier Włoch Matteo Renzi, gdy w ubiegłym roku obejmował urząd, miał lat 39. Premier Malty Joseph Muscat jest 40-latkiem. To wyborcy decydują, czy warto zaufać liderowi, który chce zmian na lepsze i jest pełen energii, czy też wolą swego rodzaju stagnację. Dlatego uważam, że w tych wyborach nie jestem bez szans. Dotychczas pańskie najbardziej wyraziste wypowiedzi dotyczyły naszej polityki wschodniej. Relacji z Rosją i Ukrainą. Zarzucono panu niemal zdradę, a w najlepszym wypadku sprzyjanie prezydentowi Putinowi. – Przyznam, że nie spodziewałem się takiej reakcji. Głównie ze strony mediów. Nie sądziłem, że publicznie wyrażony pogląd, ostrożnie krytykujący nasze dotychczasowe osiągnięcia w relacjach z tymi krajami, spotka się z tak ostrą oceną. Szanuję prawo komentatorów do wyrażania własnych poglądów, lecz dzieje się coś złego, jeśli wszyscy