Muszę słuchać o podsłuchach?

Muszę słuchać o podsłuchach?

Właśnie minęły dwa miesiące od powstania rządu Donalda Tuska. Rządu, który niemal dzień po dniu próbuje ujawnić i rozliczyć nieprawidłowości, przekręty, nadużycia, przestępstwa i inne machlojki poprzedniej ekipy. Nie uważam tego za rewanżyzm czy zemstę. Jeśli rządzący nadużywali swojej władzy, korzystali na tym politycznie, finansowo, wizerunkowo – a nazbyt wiele wskazuje, że tak się działo – nie powinno to zostać zapomniane, niezbadane, nieosądzone. Wracają afery już ujawnione przez media w ostatnich ośmiu latach, pojawiają się nowe wątki. Do dobrze znanych historii z zakupami respiratorów, podarkami w stylu willa+, dotacjami dla swoich, bliższych i dalszych, nadużywaniem instytucji w pozaprawnym lub obchodzącym reguły wydatkowaniu naprawdę sporych sum dochodzą coraz to nowe fakty i towarzyszący im szeroki nurt pieniędzy z politycznego nadania. Samo Ministerstwo Sprawiedliwości szacuje, że niezgodnie z przeznaczeniem tylko z Funduszu Sprawiedliwości – który miał „zapewniać natychmiastową i bezpłatną pomoc doraźną osobom pokrzywdzonym przestępstwem, świadkom oraz osobom im najbliższym, w tym osobom pokrzywdzonym zbrojną agresją na Ukrainie” – resort Ziobry wydatkował niemal 2 mld zł. Żaden z celów funduszu nie został zrealizowany, a „pieniądze lały się szerokim strumieniem”, informowała wiceministra sprawiedliwości Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, która w nowym rządzie nadzoruje funkcjonowanie FS. Pieniądze szły do instytucji kościelnych, jak grzyby po deszczu wyrastających organizacji, fundacji, zaprzyjaźnionych z władzą (służalczych) mediów. Sejmowa komisja ds. wyborów kopertowych konfrontuje „niewiedzę” i przepastne luki w pamięci wysokich urzędników rządu (Jacka Sasina, Michała Dworczyka) czy marszałkini Sejmu Elżbiety Witek z przerażającą konstatacją zeznającego jako biegły sędziego Wojciecha Hermelińskiego, byłego przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej. Hermeliński określił skalę naruszeń Kodeksu wyborczego, regulaminu Sejmu i konstytucji jako bezprecedensowe. Kiedy dzisiaj otrzymujemy skondensowaną, nieogarnialną dawkę informacji o nadużyciach małych, dużych, ogromnych i wcześniej nieznanych, jasne się staje, że mieliśmy do czynienia z działaniami systemowymi, których rozmach sprawia wrażenie zaplanowanych, naznaczonych przyzwoleniem i brakiem jakichkolwiek ograniczeń. Jakby towarzyszyło temu przekonanie, że przy takiej skali naruszeń nie będzie możliwe ich rozliczenie. Jesteśmy obecnie przygniatani ujawnianymi przekrętami, nadużyciami, a na dodatek ogromem ich konsekwencji finansowo-materialnych. Mam nadzieję, że nie zagości tu żadna nieformalna abolicja. Trudno pogodzić się z niedoborami i zapaścią finansową wielu sfer działania państwa (żeby wymienić tylko niemal zamordowaną psychiatrię dziecięcą, notorycznie niedofinansowaną edukację i naukę, opiekę społeczną i służbę zdrowia), kiedy widać, że niewysychalny strumień dotacji, dofinansowań, zasileń płynął (a niekiedy nadal płynie) do nieuprawnionych, a silnie umocowanych politycznie beneficjentów. Właśnie ruszają prace kolejnej sejmowej komisji śledczej, tym razem w kwestii niezgodnego z prawem zakupu z Funduszu Sprawiedliwości oraz najpewniej nieakceptowalnego wykorzystania nowoczesnego systemu Pegasus do niekontrolowanej inwigilacji. Osoby, które mają dostęp do informacji o tych nadużyciach, mówią o co najmniej 100 przypadkach stosowania go wobec polityków opozycji, dziennikarzy, ale także osób z PiS podejrzewanych o nielojalność wobec partii. (Tu ważne pytanie: przez kogo podejrzewanych? Niezłomnego Wąsika, bohaterskiego Kamińskiego czy dyrygującego nimi Kaczyńskiego?). Pojawiają się w tym kontekście nazwiska prawie 30 osób, m.in. marszałków Terleckiego i Kuchcińskiego, Marka Suskiego, Jana Krzysztofa Ardanowskiego, Adama Bielana, Ryszarda Czarneckiego. Ale wyjaśnienia domagają się nieoficjalne doniesienia, że Pegasusa użyto także (Kto? Autor, autor!) wobec prezydenta Andrzeja Dudy, premiera Mateusza Morawieckiego czy… Jarosława Kaczyńskiego. Być może ustalenia sejmowej komisji zaprowadzą ponownie na ławę oskarżonych ministrów Kamińskiego i Wąsika, wątpliwych bohaterów poprzedniej ekipy, skazanych, ale ułaskawianych przez prezydenta. Tym razem Andrzej Duda może nie zdążyć ich ułaskawić przed upływem swojej, kończącej się na szczęście, kadencji. Mam osobiste pragnienie, żeby te wszystkie spektakle ujawnień przeniosły się do prokuratur (jakże głęboki sens widać dzisiaj w totalnym zawładnięciu prokuraturą przez Zjednoczoną Prawicę w pierwszych chwilach rządów), sądów i Trybunału Stanu. Tam jest ich miejsce. I tylko prosiłbym na koniec o publikację wyroków z uzasadnieniami. Nie na więźniów politycznych, tylko na przestępczą kastę najwyższych urzędników państwowych. Inaczej nigdy z tym się nie uporamy.     Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2024, 2024

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz