Lewica wygrała bułgarskie wybory i chce rządzić z partią cara Symeona Wygląda na to, że Symeon Sakskoburggotski, jedyny w Europie monarcha, który został premierem republiki mimo porażki jego partii w wyborach powszechnych, nadal będzie odgrywał kluczową rolę na bułgarskiej scenie politycznej. Jest synem ostatniego panującego cara Bułgarii, zmarłego w 1943 r. Borysa III. Jego partia, Ruch Narodowy Symeona II, rządziła w Bułgarii przez ostatnie cztery lata. Nazajutrz po wyborach powiedział: nie zamierzam wracać na emigrację do Madrytu, gdzie spędziłem całe dorosłe życie. Dzięki niemu dojdzie prawdopodobnie do bezprecedensowego w krajach dawnego obozu radzieckiego „sojuszu wbrew naturze” – powstania rządu centroprawicy z postkomunistami z lewicowej Koalicji na rzecz Bułgarii. Takie rozwiązanie, w przekonaniu „cara” Symeona II, jak nazywają Bułgarzy swego premiera, narzucają interes kraju i arytmetyka, czyli rezultaty wyborów. „Car” ma co najmniej jedno duże osiągnięcie: zmniejszenie w ciągu czterech lat bezrobocia z 18 do 12%. – Jego rząd wykorzystał koniunkturę – zakończenie wojny i stabilizację na Bałkanach, kto bowiem miał ochotę inwestować w Bułgarii, dopóki o 100 km od naszej granicy wybuchały bomby – mówi Łyczezar Petkow, ambasador Bułgarii w Warszawie. Bułgaria pozostała jednak najbiedniejszym po Turcji krajem wśród nowych kandydatów do Unii Europejskiej, do której ma przystąpić w 2007 r. Roczny dochód na głowę ludności wynosił w 2004 r. zaledwie 2.498 euro. Cztery lata temu „partia cara” wygrała wysoko wybory, obiecując szczodrze rodakom: „W 800 dni uczynimy was bogatymi”. W wyborach z 25 czerwca tego roku zdobyła niespełna 20% głosów i 53 mandaty, zajmując drugie miejsce. Zwycięzcami okazali się socjaldemokraci, którzy po raz pierwszy od upadku komunizmu w Bułgarii będą tworzyć rząd. Socjaldemokratyczna Koalicja na rzecz Bułgarii, utworzona wokół Bułgarskiej Partii Socjalistycznej, uzyskała 31% głosów i 82 mandaty w 240-sobowym Zgromadzeniu Narodowym. Trzecie miejsce zajęła partia 900 tys. bułgarskich Turków i bułgaromahometan – Ruch na rzecz Swobód. Dostała 12,68% głosów i będzie miała w zgromadzeniu 34 przedstawicieli. Car i socjalista Rzadko zdarzają się bardziej kontrastujące postacie, dlatego tym trudniej sobie wyobrazić ich przyszłą współpracę. A jednak wszystko wskazuje na to, że do niej dojdzie. Dystyngowany w ruchach i staroświecki w sposobie bycia 68-letni car premier z małą wypielęgnowaną „królewską” bródką i niespełna 40-latek, lider socjalistów i prawdopodobny przyszły szef rządu, którego często się widzi, jak w czarnej skórzanej kurtce pędzi ulicami Sofii na japońskim motorze. Przywódca bułgarskich socjalistów, Sergiej Staniszew, zyskał opinię dynamicznego i nowoczesnego polityka. Syn wpływowego członka bułgarskiej nomenklatury komunistycznej ukończył studia historyczne w Moskwie, dokąd ówczesna elita wysyłała po dyplomy swoje dzieci, ale kontynuował je już za demokracji, studiując stosunki międzynarodowe w Londynie. Jego ulubione powiedzonko zapożyczone od Trzech Muszkieterów – „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” – stało się hasłem solidarności społecznej, z którym lewica poszła do zwycięskich wyborów. Hasło socjalistów wykorzystały prywatne stacje TV, aby obejść zakaz publikowania sondaży w trakcie głosowania. Podawały wyniki fikcyjnych list przebojów, na których lewica występowała jako muzyka z serialu „Trzej muszkieterowie”, a „partia cara”, której kolorem jest żółty, jako „Yellow Submarine”. Jedno łączy obie postacie: i jeden, i drugi uchodzą za uczciwych polityków. O „carze”, który musiał opuścić po wojnie, w wieku dziewięciu lat, rodzinny kraj, lud mówi, że jest bogaty z domu i łapówek brać nie musi. Lider socjalistów obiecuje doprowadzenie w procesie transformacji do „większej równowagi między państwem, rynkiem a społeczeństwem” i wyzwolenie Bułgarii z pęt wszechogarniającej korupcji oraz przestępczości zorganizowanej. Ale walkę z korupcją obiecywał też dotychczasowy premier, tymczasem w ciągu czterech lat jego rządu Bułgaria przesunęła się wyżej w międzynarodowej tabeli najbardziej skorumpowanych państw. Hasło walki z korupcją i przestępczością nabrało dodatkowej pikanterii w toku samej kampanii wyborczej. Jeden z najpopularniejszych bułgarskich polityków, sekretarz stanu w MSW, gen. Bojko Borisow, na dwa tygodnie przed głosowaniem zmuszony był przestać występować na wiecach wyborczych. Z dyrekcji policji w Belgradzie przyszło bowiem ostrzeżenie, że serbska mafia narkotykowa wydała wyrok na Borysowa,
Tagi:
Mirosław Ikonowicz