Muzeum osobliwości

Muzeum  osobliwości

Jak zakończyć aferę z Galerią Porczyńskich, czyli… Rozmowa z dr. Mieczysławem Morką, historykiem sztuki – Pańskie boje ze Zbigniewem Karolem Porczyńskim powinny naturalnie ustać z chwilą jego zgonu. Tymczasem opublikował pan właśnie książkę zatytułowaną “Kolekcja im. Jana Pawła II. Kompromitacja Kościoła i Państwa”, w której dokłada Porczyńskim jeszcze mocniej niż poprzednio. Czy po śmierci nie należałoby sprawy zamknąć, a człowiekowi przebaczyć? – Rzecz nie w przebaczeniu człowiekowi, który, jak to udowadniam w książce, był międzynarodowym oszustem, lecz w kompromitacji Polski oraz stratach budżetu Rzeczypospolitej, a w konsekwencji nas wszystkich. Chodzi o będącą przestępstwem decyzję minister Izabelli Cywińskiej, która w stanowiącym własność skarbu państwa zabytkowym budynku, przy pl. Bankowym 1, umożliwiła powstanie tzw. Muzeum Kolekcji im. Jana Pawła II, w rzeczywistości prywatnego muzeum obywateli obcego państwa. Powołała je bowiem do życia 20.07.1990 r. fundacja Arteks, którą w 1989 r. zarejestrowali w Warszawie, zamieszkali w Szwajcarii, obywatele brytyjscy: Charles Zbigniew Carroll-Porczyński i jego żona Janina. Minister Kazimierz Dejmek próbował w 1996 r. naprawić błąd poprzedniczki i zabiegał w Samorządowym Kolegium Odwoławczym Województwa Warszawskiego, a następnie w NSA o unieważnienie decyzji i przywrócenie zarządu budynkiem na rzecz MKiS. NSA wydał wyrok, świadczący o poziomie profesjonalizmu naszych prawników. W trzy lata później zawiadujący budynkami na terenie Warszawy Urząd Rejonowy, jako reprezentant skarbu państwa, wystąpił do Samorządowego Kolegium Odwoławczego z oficjalnym wnioskiem o uchylenie decyzji kierownika Wydziału Spraw Lokalowych z 1990 r. i przywrócenie prawa zarządu budynkiem na rzecz MKiS. – Czyli wszystko jest w porządku, zgodnie z prawem. Procedury zostały zachowane. – Otóż nie wszystko. Wciąż działają pozamerytoryczne uwarunkowania, wynikające z nazwy kolekcji i protektoratu prymasa Glempa. Z jednej strony, Prokuratura Wojewódzka w Warszawie uznała, iż przekazanie budynku było przestępstwem, a Porczyński fałszował podpisy i dokumenty reprodukowane w mojej książce, zaś z drugiej – brak jest jakiejkolwiek reakcji aparatu państwa. Samorządowe Kolegium Odwoławcze przez 1,5 roku nie załatwiło wniosku reprezentanta skarbu państwa, a tym samym pozbawiło budżet wpływu kolejnych 1,5 mln dol. Gdyby podjęto decyzję o przywróceniu prawa zarządu budynkiem na rzecz Ministerstwa, wówczas mogłoby ono samo wykorzystywać lokal lub, zgodnie z interesem budżetu, pobierać od fundacji Arteks, a de facto obywatelki brytyjskiej, Janiny Carroll-Porczyńskiej czynsz za przechowywane tam przez nią w depozycie obrazy. Porczyńskim oddano budynek w bezpłatne użytkowanie, a więc nie wolno czerpać zysków z jego podnajmowania. Tymczasem w 1997 r. Porczyńscy ponad 200 razy podnajęli lokal na spotkania i bankiety, co przyniosło im ok. 120 tys. dol. czystego zysku. Sprawujące nadzór nad fundacją Arteks Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przymyka oczy na to bezprawie. Dlaczego? – Przeciwko komu powinny być skierowane działania: rodzinie Porczyńskich, Muzeum Kolekcji im. Jana Pawła II czy Fundacji Arteks, którą założyli Porczyńscy? – Są to byty tożsame. Zbigniew Porczyński wprowadził Polaków w błąd co do swojej kolekcji obrazów, która nie jest ani wartościowa artystycznie, ani tak cenna finansowo, jak opowiadał. Ponadto wcale nie została podarowana, ale jest prywatnym majątkiem rodziny Porczyńskich, przechowywanym w Polsce za nasze pieniądze. Jak wykazuję w książce, Muzeum Kolekcji im Jana Pawła II de iure nie istnieje, funkcjonuje nielegalnie, jako oszustwo zwane “sprzężeniem zwrotnym” z zarejestrowaną Fundacją Arteks. To fundacja fałszowała dokumenty i podpisy, wyłudzała pieniądze, m.in. od MKiS, organizując koncerty, za które trzykrotnie pobierała pieniądze itp. Nadzór nad nią sprawuje minister kultury i jego obowiązkiem było już dawno wystąpienie do Sądu Gospodarczego z wnioskiem o wykreślenie z rejestru Fundacji Arteks. – Dlaczego? – Bo jej działania nie są zgodne z prawem. Wbrew zapowiedziom nie podjęła działalności gospodarczej. Nie informując Sądu Gospodarczego, zaczęła prowadzić przynoszące zyski Muzeum, funkcjonujące jako “pompa ssąco-tłocząca”, gdyż wszystko jest jednoosobowe. Prezes fundacji jest zarazem naczelnym dyrektorem muzeum, a wszystkie konta – jego kontami. Zastosował m.in. hochsztaplerski zabieg, zadłużając w latach 1990-1991 fikcyjnie fundację u siebie jako osoby fizycznej na kwotę ok. 1,7 mln dol. Najważniejsze jest kompromitowanie przez nią kultury polskiej na arenie międzynarodowej przy aprobacie ministra kultury, premiera Jerzego Buzka, sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu oraz Prezydenta RP. – Z początku

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2001, 2001

Kategorie: Wywiady