Muzyka zostawia ślad

Muzyka zostawia ślad

Tworzenie muzyki działa jak medytacja. Chrzanić wszystko inne! Serj Tankian – (1967) piosenkarz, muzyk, poeta. Ormianin urodzony w Bejrucie; w wieku ośmiu lat przeniósł się z rodziną do Los Angeles. W swoich tekstach porusza problemy praw człowieka, założył organizację Axis of Justice, której celem jest walka o sprawiedliwość społeczną. Znany przede wszystkim jako wokalista zespołu System of a Down, zawieszonego w 2006 r. Obecnie Serj podróżuje po Europie w cyklu koncertów z towarzyszeniem orkiestr. 20 czerwca zagrał w parku Sowińskiego w Warszawie z poznańską orkiestrą kameralną L’Autunno. – Jesteś kompozytorem i poetą, jednak rzadko tworzysz sztukę dla sztuki, niezaangażowaną. Twoja muzyka ma przesłanie, przekazujesz określone wartości. Co chcesz tym osiągnąć? Uważasz, że sztuka może mieć wpływ na ludzi, zmienić ich? – Jestem zdania, że muzyka ma wielką siłę wpływania na emocje, uczucia, zmieniania serc. A serce zmienia umysł. Muzyka – dobra muzyka – zawsze zostawia ślad. A skoro działa na emocje, może też zmienić myśli. Nie zawsze na świadomym poziomie, przez dosłowny przekaz. Tworząc coś, zmieniamy nie tylko poszczególnych ludzi, ale i świat, który nas otacza. Pomagamy kształtować kulturę, nie tylko muzyczną, sprawiamy, że świat jest bardziej kolorowy, ciekawszy. To się dzieje zarówno wtedy, gdy twórca odzwierciedla wiernie to, co nas otacza, jak i wtedy, gdy tworzy fantazję. – Poprzez dokument też? Wraz z System of a Down zagrałeś w filmie „Screamers” opowiadającym o rzezi Ormian, o historii także twojej rodziny… – To było dla mnie bardzo ważne. Kilka lat temu zgłosiła się do mnie reżyserka filmu, Carla Garapedian. Chciała włączyć System of a Down do projektu, który właśnie przygotowywała. Pokazała mi swoje pomysły, podzieliła się spostrzeżeniami, a ja od razu zdecydowałem, że warto się w to włączyć. W filmie wystąpił też mój dziadek, który ocalał z rzezi i którego nie chciały później przyjąć ani rząd turecki, ani amerykański. Zależało mi na przygotowaniu tego dokumentu, bo miał pokazać ludobójstwo Ormian jako symbol także wielu innych zbrodni. Wskazać, jak podobne są takie wydarzenia, jak jedne prowadzą do drugich. Jako osoba zainteresowana historią uważam to za niepojęte, że we współczesnych dziejach świata mogło zdarzyć się ludobójstwo, którego sprawcy wciąż się wypierają. Dezinformacja, propaganda Turcji w tej sprawie wciąż trwa. – Pamiętam, że w czasie twojego poprzedniego koncertu w Polsce, przed dwoma laty, mówiłeś, że Ormianie i Polacy dobrze się rozumieją, bo mamy zbliżoną historię. Nadal tak uważasz? – Tak powiedziałem? Możliwe, bo oczywiście tak jest. Jesteśmy wschodnimi Europejczykami, mamy podobną kulturę, szczególną moralność. Ważna jest dla nas rodzina, związki międzyludzkie… Mamy doświadczenia zaborów, okupacji – w naszym przypadku tureckiej. To wszystko wytwarza jakąś więź, zrozumienie. Podobnie rozumieją się ludzie z państw bałtyckich i wielu krajów Europy Wschodniej. Muzyka daje szczęście – Wyjechałeś z Libanu jako dziecko. Myślisz, że miałbyś szansę zrobić karierę, gdybyś nie przeniósł się do USA? – Nawet w Stanach nie wiedziałem, że ją zrobię! Zacząłem grać dopiero w college’u. Większość artystów, którym udaje się coś osiągnąć, gra od dzieciństwa. Ja wtedy interesowałem się zupełnie innymi sprawami, w ogóle nie myślałem o muzyce. – Co się zmieniło? – Dostałem mały keyboard i postanowiłem spróbować… Niespodziewanie okazało się, że mnie to relaksuje. Siedziałem godzinami w swoim pokoju i grałem cokolwiek. To pozwalało mi się rozluźnić, nie myśleć o codziennych sprawach. Działało jak medytacja. Pokochałem to i zrozumiałem, że to moja wizja, mój sposób na życie. Studiowałem coś innego, zajmowałem się innymi sprawami, ale to czyniło mnie szczęśliwym. W takim razie chrzanić wszystko inne – uznałem – będę grać! – Wciąż cię to uszczęśliwia? – Tak. Budzę się rano i czuję, że to jest to! Tworzenie nadaje sens mojemu życiu. Nagrywanie, koncerty, nowe projekty, pisanie, wszystko to, co pozwala być kreatywnym. Ale przede wszystkim muzyka, którą kocham bardziej niż cokolwiek innego. Pozostałe sprawy – podróże, nagrywanie teledysków, wywiady – to się nie liczy. Kocham być w studiu i kiedy już skończę jeden album, mogę od razu robić kolejny. – To chyba dobrze. Mówi się, że gdy masz zajęcie,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 26/2010

Kategorie: Kultura
Tagi: Agata Grabau