Myślały, że ich nie ruszą

Myślały, że ich nie ruszą

Na pielęgniarki spada coraz więcej ciosów, jakby policjanci czuli obojętność tłumu i przyzwolenie władzy Pierwsze zwarcie z policją. – Biją po nogach – mówi Władysława Kruszyńska, pielęgniarka z Włocławka. – Takich przypadków było kilkanaście. Kobiety najpierw były wystraszone, ale teraz wiedzą, że trzeba zrobić obdukcję i złożyć zażalenie. Jest coraz więcej pobitych, ale pielęgniarka nie Lepper. Nie narobi krzyku na całą Polskę. – Najgorzej, jak któraś upadnie – dodaje blondynka. – Byłam na Trasie Łazienkowskiej. Myślałam, że po mnie przejdą. W ostatniej chwili koleżanki mnie wyciągnęły. Oni z nas worki treningowe sobie zrobili. Faceta by tak nie uderzył jak mnie. Ledwo się uchyliłam. Jej koleżance się nie udało. Szarpnięcie, jeszcze jedno szarpnięcie. Kobieta chwieje się, upada, uderza głową o asfalt. Ponad nią tłum. Okrzyki “ZOMO żyje i pielęgniarki bije”. Zabiera ją pogotowie. Kilka kobiet mdleje. Leżą na poboczu. – Dobrze, że nie ma błota – obojętnie mówi jakiś przechodzień. Po akcji, czyli bijatyce na Trasie Łazienkowskiej, wszystkie kobiety były ubłocone, w podartych rajstopach. Krzyk: “Policjanci, chodźcie z nami, też będziecie pacjentami”, “Nieudolny Polski rząd, jedziemy stąd”. – A wynoszenie? – dodaje inna. – Wygląda łagodnie, ale tylko w telewizji, ręce mam powykręcane. Myślałam, że mi je połamią. A potem rzucili mnie na pobocze. Bałam się. – Najgorzej było, jak mnie policjant szarpał w jedną stronę, koleżanki w drugą. W końcu zaczęłam wrzeszczeć, żeby mnie puściły, bo tamten był gotów rękę mi wyrwać – to relacja innej kobiety. Tumult. Bicie. Agresja. – Myślałam, że nas nie ruszą – komentuje jedna z kobiet, które blokowały Trasę Łazienkowską. – Liczyłam, że będą z nami rozmawiać – mówi inna, w pikowanej, grubej kurtce. – A oni czekają, aż padniemy. Pewnie, Sierpień to nie jest. Ani stocznia. Myślą, że z tłumem kobiet pójdzie łatwo. Parszywy grudzień. Co to jest, że w grudniu zawsze biją… – Lubelskie, Pomorskie, przejścia graniczne – tam najczęściej dochodziło do przemocy – ocenia Bożena Banachowicz, przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek. I ostrożnie dodaje, że “na pewno nie jest tak, jak powinno być”. – Tak, radzę, żeby dziewczyny robiły obdukcję i składały skargi – dodaje. Działania funkcjonariuszy spotkały się z potępieniem. Kategoryczny protest przeciwko stosowaniu przemocy policji wobec strajkujących pielęgniarek wyraziła w liście do premiera Buzka m.in. Demokratyczna Unia Kobiet. Wytrzymajcie do dwunastej Kobiety blokujące drogi. Tylko kobiety. Tego jeszcze nie było. – Buzek mówił, żeby nas nie bić. – Ja tam nie wiem, co mówił Buzek – odpowiada policjant na przejściu granicznym. Ale gdy groźba użycia siły jest realna, wtedy ustępują. Tak było pod Płockiem, parę dni po blokadzie Trasy Łazienkowskiej. Strajk kobiet jest inny niż męski, ale nie słabszy, tylko bardziej pełzający i sprytny. Niby grzeczny, a ostry. Pielęgniarki są na urlopach bezpłatnych albo wypoczynkowych. Żadnego porzucania pracy, by wyjść na drogę. Bicie kobiet też jest inne niż bicie mężczyzn. Policjanci stają speszeni. Dopóki policjanci i pielęgniarki tylko stali naprzeciwko siebie, mężczyźni robili głupie miny, czasem podnosili tarcze, jakby witali zadymiarzy. Teraz rozpacz kobiet jest ogromna. Są agresywne, płaczą, nie chcą ustąpić. Policja zachowuje się też coraz bardziej agresywnie. Tyle że kobiet się nie pałuje. Są szarpane, dostają pojedyncze uderzenia, głównie po nogach. Podarte kurtki, łzy z makijażem, one walczą o swoje dzieci i jak tak można – wszystko to przewija się w rozmowach w tłumie. Ciosów jest coraz więcej, jakby policjanci czuli znudzenie ulicy, obojętność władzy. Blokują przejścia graniczne, skrzyżowania, siadają na trasach szybkiego ruchu. Pojawiają się tam szybko, przemykają. Kiedy jechały autokarami do Warszawy, kłamały przez komórki, że blokady Trasy Łazienkowskiej nie będzie. W parę minut później usiadły na asfalcie. Telefon od tych, które siedzą w Ministerstwie Zdrowia. Proszą, żeby wytrzymały do dwunastej. Okrzyki, że wytrzymają. Policja zepchnęła je pół godziny wcześniej. Do przejścia w Kuźnicy Białostockiej dostępu bronił im kordon policji. Zatrzymano autokary, spisano je. Do przejścia w Hrebennem doszły pieszo. Trwa okupacja kas chorych i urzędów marszałkowskich.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 52/2000

Kategorie: Kraj