Państwowy Instytut Wydawniczy to na rynku książek coś w rodzaju Coca-Coli. Symbol jakości. Prawie 70 lat dostarczania czytelnikom pomnikowych wydań literatury polskiej i światowej. W tysiącach polskich domów stoją na półkach jedyne w swoim rodzaju wydania Norwida, Boya-Żeleńskiego, Sienkiewicza, Białoszewskiego czy Witkiewicza. A obok tomy Conrada, Dostojewskiego, Prousta i Tołstoja. PIW to przecież 8,5 tys. tytułów! Ale także ofiara. Ofiara impotencji PO, która trzy lata temu postawiła go w stan likwidacji. Bo Ministerstwo Skarbu kocha sprzedawanie i likwidowanie. Sensu tu brak, ale liczy się, widać, coś innego. Czy w całym wielkim gmachu Ministerstwa Skarbu przy Kruczej żaden urzędnik nie ma książki wydanej przez PIW? Wierzyć się nie chce. My wiemy, że macie całe serie PIW. Nie lękajcie się więc nieczytających ministrów. Bo co po nich zostanie? Mamy zresztą kandydata na ministra w nowym rozdaniu. Młody, zdolny, na dodatek ekonomista kochający dobrą literaturę. Przemysław Pawlak. Inicjator akcji „Ratuj PIW, ratuj książkę”. Na Facebooku jest już parę tysięcy podpisów. I to jakich! By sprawdzić, kto ratuje PIW, zobacz akcję w internecie: www.facebook.com/ratujPIW?fref=ts. Tyle możemy zrobić. Protestuj. Podpisuj. Ratuj PIW. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
PIW