Nie można mówić o przejrzystości zasad finansowania Kościoła w Polsce, brakuje ich w samym Kościele Pieniądze Kościoła katolickiego budzą zainteresowanie i emocje nie tylko wiernych. Przez wieki jego finanse były jedną z najdokładniej skrywanych tajemnic zarówno Stolicy Apostolskiej, jak i Kościołów narodowych, biskupów, proboszczów. Dziś, w dobie szybko postępującej jawności życia publicznego, nie da się z jednej strony brać pieniędzy od wiernych i państwa, a z drugiej przynajmniej nie próbować się z nich rozliczyć. Sprawa funduszy Kościoła jest dla niego samego coraz bardziej kłopotliwa. Ta prawda coraz wyraźniej dociera do hierarchów, tym bardziej że wiedzą, iż w świadomości społecznej Polaków zakodował się obraz księdza sprowadzającego z zagranicy luksusowe limuzyny, pobierającego pieniądze bez pokwitowania. Do ludzi dotarły też informacje o rozlicznych skandalach typu Stella Maris czy ostatnich przekrętach w Komisji Majątkowej. Zrozumiałe więc, że wierni coraz głośniej domagają się wglądu w finanse Kościoła. Poza tym hierarchowie, świadomi negatywnych odczuć społecznych, deklarują większą otwartość w kwestii kościelnych finansów. Dlatego nie powinno dziwić, że zebrani 2 maja w Częstochowie biskupi diecezjalni debatowali na temat finansów i finansowania Kościoła. Zaprezentował je przewodniczący Rady Ekonomicznej Konferencji Episkopatu Polski, metropolita warszawski, kard. Kazimierz Nycz. Oczywiście deklarował, że nie pieniądze były najważniejszym punktem obrad, ale poświęcił wiele słów Funduszowi Kościelnemu i temu, co może być po jego likwidacji, czyli pomysłowi przekazywania 0,5% podatku dochodowego na rzecz Kościoła. Ten odpis może być już zastosowany w rozliczeniu podatkowym za rok 2013, po wprowadzeniu stosownych uregulowań prawnych. Odpis zamiast funduszu Wspominając o Funduszu Kościelnym, kard. Nycz uderzył w martyrologiczne tony, mówił o hektarach ziemi i nieruchomościach zabranych Kościołowi w Polsce Ludowej. Zapomniał tylko dodać, że w minionych wiekach najczęściej na majątek Kościoła składały się darowizny wiernych bądź powstawał on z ich datków, a nie prywatnych funduszy duchownych, i że Kościół katolicki przejął po protestantach na ziemiach zachodnich i północnych obiekty sakralne oraz inne nieruchomości. Episkopat z odpisów może liczyć na kwotę ok. 140 mln zł, czyli ok. 50 mln więcej niż ostatnimi laty dostawał w ramach Funduszu Kościelnego. Co więcej, państwo ustami rządzącej koalicji PO-PSL deklaruje, że jeżeli odpis 0,5% nie da 90 mln zł, III Rzeczpospolita dołoży odpowiednią sumę, by Kościół ową kwotę osiągnął. Brakuje natomiast jednoznacznych deklaracji hierarchów, że przekaże on nadwyżkę, jeżeli taka w wyniku odpisów powstanie. Biskupi deklarują jednak, że będą się wiarygodnie rozliczali. Uwierzę, jak zobaczę. Kiedy czyta się słowa kard. Nycza, zamieszczone chociażby na oficjalnej stronie Katolickiej Agencji Informacyjnej, trudno odnieść wrażenie, że Polacy mogą mieć jasność w sprawach finansowania Kościoła. Więcej, upewniają się, że w rozliczeniach i wykazach na pozór wszystko się zgadza, ale bardziej szczegółowa analiza tych słów, a nade wszystko liczb, prowadzi nieodparcie do stwierdzenia, że jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Oto bowiem kard. Nycz miał powiedzieć, że Kościół katolicki na działalność, którą prowadzi ponad 52 tys. duchownych katolickich płci obojga, potrzebuje ok. 8 mld zł. Ponad 6 mld zł otrzymuje z tacy, a resztę, 2 mld, z funduszy publicznych. Czy słowo potrzebuje oznacza, że tyle, i tylko tyle, dostaje? Że w pojęciu taca zawierają się również kwoty, które duchowni pobierają z tytułu chrztów, ślubów, kolędy itp., czy tylko pieniądze zbierane w czasie mszy? Czy wliczone są wszystkie przedsięwzięcia księży i zakonników? Również takie przychody, jakie osiąga imperium o. Rydzyka? Kwestia dobrowolnych datków pozostaje sprawą wiernych, ale kwota 2 mld zł z funduszy publicznych dotyczy całego społeczeństwa. Pytanie najważniejsze: czy zawarto w niej wszystkie sumy przekazywane księżom i zakonnikom? Czy są w to wliczone takie dochody jak środki unijne, choćby dotacje na rolnictwo, dochody z wynajmu nieruchomości, działalności gospodarczej, OFE Pocztylion, który połączył się z kościelnym de facto OFE Arka-Invesco? Już nie wspominając o zwolnieniach z cła i akcyzy czy też fikcyjnych darowiznach. Brak przejrzystości Musi też zastanawiać, dlaczego kwoty podane przez księdza kardynała różnią się od tych opublikowanych przez Katolicką Agencję Informacyjną. Z ogłoszonego przez nią raportu wynika, że z państwowej kiesy Kościół
Tagi:
Paweł Dybicz