Na wojnę z terrorystami

Na wojnę z terrorystami

Czy polscy generałowie wygraliby wojnę z terrorystami? W dniach, kiedy Amerykanie rozpoczęli wielką operację przeciwko Osamie bin Ladenowi i światowemu terroryzmowi, takie pytanie powraca w rozmaitych dyskusjach. Pesymiści – jako dowód, że się rzekomo „nie nadajemy” – wyciągają argument braku zaproszenia Polaków (na razie) do bezpośrednich wojskowych działań w Afganistanie. Mówią też, że polscy dowódcy nigdy z problemem terroryzmu nie mieli do czynienia. Wiele w tych opiniach typowo polskiej skłonności do narzekania. Jeszcze więcej, warto to w tekście o polskiej generalicji w r. 2001 mocno podkreślić, ewidentnej nieprawdy. Jeśli bowiem współcześni polscy dowódcy z najwyższej, generalskiej półki mają jakieś wojskowe słabości, to ewentualnie pewien brak doświadczenia w kierowaniu w warunkach bojowych dużymi związkami taktycznymi, np. na poziomie dywizji. Od lat na poligonach w Drawsku czy Orzyszu doskonalą swoje zdolności dowódcze na takim szczeblu Brytyjczycy, Niemcy czy nawet Amerykanie, ale nie Polacy. W MON niektórzy żartują, że tego rodzaju doświadczenie mają dzisiaj dosłownie pojedynczy ludzie w polskim wojsku, np. zastępca szefa Sztabu Generalnego, gen. Józef Flis. W wypadku wojny z międzynarodowym terroryzmem nie powinna być to większa przeszkoda. Zamiast przygotowania do prowadzenia regularnej kampanii z udziałem wielkich mas żołnierzy przydawać się będzie raczej wszechstronne wykształcenie wojskowe, zdolność do współpracy z sojusznikami z NATO, pomysłowość i niekonwencjonalne myślenie. Pod tym względem potrafimy się nawet wyróżniać wśród natowskich żołnierzy. Amerykańscy dowódcy działający w Kosowie od dawna podkreślają, że na trudne akcje bojowe najchętniej zabierają ze sobą Polaków. Mało kto o tym wie, ale w ramach walki z finansowaniem terrorystów, rozpoczętej na kilkanaście dni przed pierwszymi bombardowaniami w Afganistanie, polskie oddziały w Bośni uczestniczyły m.in. we wkroczeniu do tamtejszych banków i przejmowaniu dysków komputerowych, które potwierdzały udział tych instytucji w nielegalnych operacjach pieniężnych i zasilaniu organizacji terrorystycznych współpracujących z Bazą Osamy bin Ladena. Część naszych dowódców, którzy służyli na Bałkanach, oceniana jest w samych superlatywach. Dotyczy to m.in. gen. Mieczysława Bieńka, o którym mówi się, że żołnierze pójdą za nim chociażby w ogień. Okazuje się też, że polscy wojskowi bynajmniej nie zetknęli się z problemem terroryzmu dopiero teraz. Od co najmniej kilku lat w Sztabie Generalnym i na innych szczeblach dowódczych naszego wojska opracowywano metody i plany walki z tego rodzaju organizacjami. Pierwszym powodem dla takich analiz było uprowadzenie przed kilku laty polskich oficerów, służących w misjach obserwacyjnych na terenie byłej Jugosławii. Przygotowano m.in. koncepcję odbijania polskich oficerów z rąk terrorystów. Ćwiczą operacje antyterrorystyczne np. żołnierze 1 Pułku z Lublińca, którego częścią jest batalion wyspecjalizowany w działaniach rozpoznawczych i dywersyjnych, czy 18 Batalionu z Bielska-Białej, nie wspominając o bardziej znanej Polakom jednostce GROM. Gotowe są plany współdziałania Żandarmerii Wojskowej z policją i innymi służbami MSWiA w wypadku potrzeby wspólnego działania przeciw terrorystom. Kiedy mowa bezpośrednio o generałach, znawcy polskiego wojska (także zachodni) podkreślają, że moglibyśmy wystawić do konfrontacji z międzynarodowym terroryzmem wielu sprawnych dowódców. Do strategów, których nie musielibyśmy się wstydzić, należałoby z pewnością zaliczyć gen. Mieczysława Cieniucha, szefa Generalnego Zarządu Planowania Strategicznego Sztabu Generalnego, a także generałów – lotnika Ryszarda Olszewskiego i Czesława Mikruta, o których mówi się, że już dzisiaj mogliby uczestniczyć w planowaniu operacji powietrznych nie tylko w polskiej skali. W grupie strategów, ale i tzw. organizatorów działań antyterrorystycznych powinni znaleźć się gen. Zygmunt Dominikowski, szef Zarządu Planowania Operacyjnego SG i kolejny lotnik – gen. Stanisław Targosz. Kto miałby ruszyć bezpośrednio w pole? Okazuje się, że i tutaj mamy się czym pochwalić. O gen. Mieczysławie Bieńku już była mowa. Jest naturalnym dowódcą, który mógłby zarządzać większymi grupami tzw. wykonawców wojskowych działań antyterrorystycznych. Ma doświadczenie, wrodzone zdolności przywódcze, jest niezwykle sprawny fizycznie. Inni podobni do Bieńka dowódcy to m.in. były szef Dywizji Kawalerii Powietrznej z Tomaszowa Mazowieckiego, gen. Jan Kempara, który przed laty był także szefem sztabu komendy głównej sił ONZ w Syrii (UNDOF), gen. Waldemar Skrzypczak, który kiedyś dowodził 1 i 16 dywizją, a obecnie jest szefem Wojsk Pancernych i Zmechanizowanych w Dowództwie Wojsk Lądowych, wreszcie gen. Franciszek Gągor, który studiuje obecnie na Narodowym Uniwersytecie Obrony w Waszyngtonie, prestiżowej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 42/2001

Kategorie: Kraj