Nabrani na jajko i kurę
Podając się za uzdrowicielkę, wyciągała od staruszków oszczędności całego życia Kiedy w drzwiach stanęła kobieta o śniadej karnacji, czarnych włosach spiętych w kok i dużymi kolczykami w uszach, pan Kazimierz nie miał zbytniej ochoty wdawać się z nią w rozmowę. Widocznie była przygotowana na takie przyjęcie. – Z pochodzenia jestem Greczynką i szukam w okolicy jakiegoś mieszkanka do wynajęcia – zagadnęła, nim staruszek zdążył zamknąć drzwi. Zresztą żona, Maria, już pojawiła się przy nim i z ciekawością nadstawiała ucha. Nieznajoma jakby tylko czekała na odrobinę zainteresowania. Poprosiła o szklankę wody. Czego, jak czego, ale spragnionemu wody staruszkowie nie mogli odmówić. Kobieta wychylała powoli zawartość szklanki… – Widzę w waszych oczach chorobę – zaczęła złowieszczo. – Na pana czyha śmierć, a panią za kilka dni czeka ciężki wylew, którego skutki będą nieodwracalne. Na chorobę kura i jajko Wprawdzie pan Kazimierz skończył już 85 lat, ale wcale nie zamierzał wyprawiać się na tamten świat. Czuł się całkiem dobrze jak na swoje lata. Dziarski, rześki, niejeden młody mógłby mu pozazdrościć takiej kondycji. A i z pamięcią nie miał kłopotów. Nie wie, jak to się stało, ale tajemnicze słowa kobiety przyprawiły go o zawrót głowy. Po takiej wiadomości i pani Maria poczuła się nie najlepiej. Kiedy kobieta spostrzegła, że już porządnie nastraszyła swych dobroczyńców, jej oczy stały się łagodniejsze, twarz bardziej pogodna. – Jeżeli będziecie wykonywać, co wam polecę, możecie być uzdrowieni – powiedziała. – Jestem wnuczką cudotwórcy, który ma już 121 lat i nadal uzdrawia ludzi. Tę moc odziedziczyłam po nim. Każde słowo wypowiadała wolno, to ściszając głos, to znów mówiąc głośno. Cały czas przy tym patrzyła staruszkom prosto w oczy. Zaczęli zachowywać się jak w transie. Uzdrowicielka zażądała żywego stworzenia na dwóch nogach. Pan Kazimierz w kilka sekund stał przed swoją wybawczynią z wystraszoną kurą. Kobieta chwyciła ptaka jedną ręką za nogi, drugą za szyję. – A teraz szybko chuchnijcie kurze prosto w dziób – rozkazała. Dmuchnęli, ile tylko mieli tchu w piersiach. Uzdrowicielka ścisnęła tak mocno kurę za szyję, że z dzioba popłynęła strużka krwi. – Pani już nie musi się obawiać wylewu – oznajmiła z zadowoleniem. Zaraz jednak znów sposępniała, patrząc na mężczyznę. – Od pana jeszcze śmierci nie odgoniłam. Potrzebne będzie jajko. Tym razem staruszka pośpieszyła wykonać polecenie. Podała jeszcze ciepłe, wyjęte prosto spod kury. Kobieta owinęła je w ręcznik, (który przyniosła ze sobą) i stłukła. Gdy je ponownie odwinęła, wewnątrz znajdowały się dwie czarne plamy. Na dowód, że śmierć została pokonana. Na tym jednak czary się nie skończyły. Ich moc – zapewniała Greczynka – zacznie działać dopiero po trzech dniach i to tylko wtedy, gdy staruszkowie przyniosą wszystkie oszczędności, jakie trzymają w domu. Położyli na stole prawie 12 tys. zł. Uzdrowicielka zawinęła pieniądze w swetry i pakunek rzuciła w kąt pokoju. – Jeśli chcecie, by moc mego uzdrowienia zadziałała, nie ruszajcie zawiniątka przez trzy dni – ostrzegła. Pani Maria odprowadziła tajemniczą uzdrowicielkę do głównej drogi. Ledwo mogła za nią nadążyć, trochę zdziwił ją ten pośpiech. – Za siedem dni przyjdę po zapłatę – usłyszała na odchodne. Wracając polną drogą do domu, pani Maria jakby nagle się przebudziła. Przyspieszyła kroku. W mieszkaniu siedział przy stole jej mąż. – Może zajrzymy do tego swetra? – spytał nieśmiało. Przeczucie ich nie myliło. W środku nie znaleźli ani grosika. Powiadomili o wszystkim policję, chociaż wstyd im było, że na stare lata dali się tak oszukać. Stracili wszystkie oszczędności. Chcieli dach wyremontować, odnowić murowany, stary domek. Już tego nie zrobią. Ten sam scenariusz Łóżko przykryte kolorową narzutą, na niej grube, puchowe poduchy, obok stara, dębowa szafa, na ścianie obraz Matki Boskiej. – Ciągle spoglądała na ten obraz, składała ręce na piersiach i prosiła o zdrowie dla nas – przypomina sobie pan Kazimierz. Do tej pory nie może sobie darować, że dał się oszukać. Początkowo nawet uśmiechał się pod nosem, gdy kobieta