Czy w szeregach skrajnie prawicowych partii znajdują się przyszli naśladowcy Breivika? Wydarzenia w Norwegii uświadomiły chyba wszystkim, że terrorysta to niekoniecznie rozszalały islamista o śniadej cerze i obfitym zaroście. Zamach, w którym zginą dziesiątki ludzi, może zorganizować nasz sąsiad czy kolega ze szkoły, chodzący co tydzień do kościoła w wyprasowanej czarnej koszuli. Narodowa wielka Polska! Idą, idą nacjonaliści! Warszawa nie dla zboczeńców! – te i inne hasła coraz częściej można usłyszeć na polskich ulicach. Wykrzykiwane są na przemarszach, nieformalnych zebraniach i na obozach młodzieżowych. Towarzyszą im gwizdy i wulgaryzmy skierowane do licznych przeciwników – homoseksualistów, przedstawicieli mniejszości etnicznych, lewicowców, policji i przypadkowych przechodniów. Posługują się nimi krótko ostrzyżeni młodzieńcy w glanach i czarnych chustach. Głównie młodzieńcy, choć dziewczyny też się zdarzają. Niektórzy mają szaliki drużyn futbolowych, inni piaskowe bądź czarne koszule, jeszcze inni T-shirty z Romanem Dmowskim lub Pinochetem. Wymachują sztandarami, na których widnieją krzyże celtyckie, falangi i mieczyki Chrobrego – prawie zawsze czarne na biało-czerwonym tle. Narodowcy, przez lata działający w uśpieniu, wegetujący na obrzeżach życia publicznego, będący raczej parodią niż spadkobiercami przedwojennego ruchu narodowego, dziś są stałym elementem demonstracji i protestów. Mają liczne organizacje i tysiące zwolenników. Są aktywni i dobrze zorganizowani – wydają książki, gazety, prowadzą rozległą działalność w internecie i mimo braku reprezentacji w parlamencie (i co za tym idzie, dofinansowania z budżetu państwa) sprawnie funkcjonują i wciąż zdobywają nowych członków. Złote czasy narodowców Ich dobra passa zaczęła się wraz z sukcesem wyborczym Ligi Polskich Rodzin, partii deklarującej się jako kontynuacja przedwojennej endecji. Był to jednocześnie sukces Młodzieży Wszechpolskiej – najpotężniejszej wówczas organizacji skupiającej młodzież zorientowaną na skrajną prawicę i spadkobierczyni swej przedwojennej imienniczki, jednej z najpotężniejszych organizacji młodzieżowych, która w historię Polski wpisała się m.in. prowokowaniem burd antysemickich i tworzeniem tzw. gett ławkowych na uniwersytetach. Udział LPR w koalicji z Samoobroną i PiS oraz powierzenie jej przywódcy, Romanowi Giertychowi, stanowiska wicepremiera otworzyły wszechpolakom drogę na polityczne salony. Rafał Wiechecki został ministrem gospodarki morskiej, Piotr Farfał – prezesem TVP, a zaledwie 23-letni Krzysztof Bosak (późniejszy uczestnik „Tańca z Gwiazdami”) – najmłodszym posłem w parlamencie. Sukces Młodzieży Wszechpolskiej był niejako sygnałem do przebudzenia licznych, mniej lub bardziej radykalnych organizacji i partii, w tym odrodzonego Obozu Narodowo-Radykalnego – dziś najaktywniejszej organizacji nacjonalistycznej. Tej ostatniej, jak i innym organizacjom w otwarciu kolejnego etapu w historii polskiego ruchu nacjonalistycznego pomogły szybko rozwijające się media elektroniczne, a także generalny brak zainteresowania młodzieżą i jej sprawami ze strony mainstreamowych partii. Kim oni są Myliłby się ktoś, twierdząc, że współczesny polski ruch narodowy jest jednolity i można, korzystając choćby z biografii poszczególnych działaczy, zbudować obraz polskiego nacjonalisty. Wręcz przeciwnie, sukcesem narodowców jest to, że potrafili zgromadzić ludzi z różnych środowisk i o różnych biografiach. Wśród nich zdarzają się zarówno absolwenci zawodówek, jak i studenci prestiżowych uczelni, mieszkańcy wsi i miasteczek, ale i młodzież z wielkich miast. Nie brakuje w ich szeregach byłych i obecnych skinów, oazowców czy miłośników hip-hopu i heavy metalu. Co ciekawe, z narodowcami przeprosiło się wielu dawnych punków. Pod sztandar z falangą garną się też młodzi ludzie o typowo konserwatywnych poglądach, dla których polska prawica parlamentarna jest niewystarczająco ideowa. Niejako zepchnięci na margines zostali niegdysiejsi „gwiazdorzy” polskiego nacjonalizmu – Bolesław Tejkowski i Leszek Bubel. Ten pierwszy, kiedyś zasłużony działacz opozycji, z niewiadomych przyczyn stał się zajadłym antysemitą i szowinistą narodowym. Dzisiaj gwiazda Tejkowskiego przygasła, choćby ze względu na jego prorosyjskie poglądy. Dawni koledzy nazywają go żartobliwie (co jest przykładem specyficznego poczucia humoru tego środowiska) Baruchem Tejkowerem (pod tym mianem występuje w piosence zespołu Kury pt. „Kibolski”, opisującej w krzywym zwierciadle subkulturę kiboli-skinheadów). A Bubel, czołowy polski antysemita (niegdyś Polska Parta Przyjaciół Piwa, dziś Polska Partia Narodowa) i etatowy kandydat na prezydenta, jest raczej skompromitowanym outsiderem ruchu narodowego. Co ciekawe, kiedy zblakła jego „kariera” polityczna, stał
Tagi:
Mateusz J. Różański