Z nadajnikiem na szyi

Zakładanie dzikim zwierzętom obroży telemetrycznych może czasami przynieść więcej szkody niż korzyści Minęło właśnie 10 lat od zakończenia programu powrotu rysi do Puszczy Kampinoskiej. Wyginęły tam prawie 300 lat temu, a w latach 1993-2001 przyrodnicy wypuścili do puszczy 30 egzemplarzy obojga płci, wyposażonych w obroże z nadajnikami, by można było śledzić ich wędrówki. Rysie pochodziły z hodowli zamkniętych, nie miały doświadczeń wolnościowych, więc najpierw długo uczono je życia w lesie i polowania na dziką zwierzynę. Wydawało się, że były przygotowane do samodzielności, ale rezultaty okazały się kiepskie. Co najmniej 13 rysi szybko padło, siedem uciekło z puszczy. Dziś szacuje się, że żyje tam od kilku do 10 sztuk, to potomkowie grupy pionierów; nie mają już obroży. Niewykluczone, że jedną z przyczyn tego, iż kampinoskie rysie źle sobie radziły, była właśnie elektronika. Polski tygrys waży ok. 20 kg. Dodatkowe ćwierć kilograma na szyi, 15-centymetrowa antenka, fale radiowe – to mogło przeszkadzać. A do tego ciągłe podchody przyrodników, usiłujących namierzać zwierzęta. W sidłach nauki Zdecydowaną przeciwniczką zakładania obroży była zmarła w 2007 r. prof. Simona Kossak z Instytutu Badawczego Leśnictwa. – Po co upośledzać rysie łapaniem za nogi, obezwładnianiem, zawieszaniem im na wieczność śmierdzących, sztywnych obroży z radionadajnikami i antenami, chodzeniem za nimi? – pytała. I gdy przez chwilę rozważano nałożenie obroży telemetrycznych wszystkim rysiom w polskiej części Puszczy Białowieskiej, apelowała: – Każda czynność na dzikim zwierzęciu łączy się z ryzykiem, że stanie się coś złego, np. zwierzę nie wybudzi się z narkozy, że odniesie urazy, szarpiąc się w „naukowym wnyku”, że jak podrośnie lub przytyje, to obroża wrośnie w ciało (jak było z jednym z zaobrożowanych tchórzy), że zalęgnie się pod nią świerzb, który opanuje uszy, i zwierzę pozbawione słuchu zginie z głodu, albo że zaczepi obrożą o wnyk. Te badania w żaden sposób nie przekładają się na dobro gatunku. Oznakowanie całej populacji 15 zwierząt oznacza, że każdy ryś łażący po puszczy z obrzydliwą obrożą będzie tylko żyjącym jeszcze materiałem naukowym placówki, w której wcześniej czy później wylądują jego szczątki. Karol Zub z ówczesnego Zakładu Badania Ssaków PAN wyjaśniał, że stosowane przez przyrodników pułapki niewiele mają wspólnego z wnykami kłusowników. Owszem, w naukowych sidłach jest stalowa pętla łapiąca za nogę, ale ze specjalnym ogranicznikiem i amortyzatorem, zmniejszającym możliwość urazów. Pułapka ma radiowy system alarmowy, pracownicy czekają w pobliżu, zwierzę jest w sidłach niedługo, potem zostaje czasowo uśpione i wyposażone w obrożę. Odłów nigdy nie stał się przyczyną okaleczenia lub upośledzenia żadnego zwierzęcia. Pomysł założenia obroży wszystkim białowieskim rysiom został szybko zarzucony, dziś noszą je tylko trzy osobniki. Zrezygnowano też z łapania we wnyki za nogę. Rysie do obrożowania chwyta się, wabiąc je do klatki. Stres i tak jest jednak nieunikniony, bo potem ludzie zarzucają na rysia sieć, obezwładniają go i usypiają zastrzykiem. Naszyjnik z antenką Nie bądźmy zdziwieni, gdy w leśnej głuszy spotkamy jelenia, żubra czy nawet niedźwiedzia, ubranego w obrożę z antenką. Zakładanie nadajników dzikim zwierzętom jest u nas popularną metodą badania ich zwyczajów. Nie chodzi tylko o grubego zwierza. Obroże telemetryczne nosiły lub noszą także lisy, norki, szopy, kuny, borsuki, wilki, tchórze, łasice, a nawet nietoperze i rzęsorki (coś w rodzaju myszki z ptasimi łapkami i pyszczkiem w kształcie dzioba). Prof. Włodzimierz Jędrzejewski z Instytutu Biologii Ssaków PAN uważa, że w wielu sytuacjach informacje zdobywane metodą telemetrii są tak istotne, iż badania należy prowadzić nawet wtedy, gdy istnieje ryzyko śmierci pojedynczych osobników. Pogląd o szkodliwości telemetrii jest jednak mocno przesadzony. Profesor stwierdza, że te badania są bezpieczne dla zwierząt, o ile prowadzi się je prawidłowo. Jedyny niebezpieczny moment to łapanie w celu założenia obroży. Żadne zwierzę nie padło jednak w trakcie takich łowów w Puszczy Białowieskiej. – Nie znamy odpowiedzi, czy obroże telemetryczne przeszkadzają drapieżnikom w polowaniu, odbierając część sprawności fizycznej i psychicznej. Istnieje prawdopodobieństwo, że mogą zahaczać o gałęzie, powodując brak pewności ruchów, a w wyniku tego mniejszą skuteczność łowiecką. Nie wiemy, czy zwierzę z obrożą może niekiedy być odrzucane przez inne osobniki. Czy obroża nie ułatwia inwazji pasożytów? Czy ma negatywny wpływ na rozród? – wylicza wątpliwości Radosław Szymczuk

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 50/2011

Kategorie: Ekologia