– Socjalizm jest akcentem na pewną sprawiedliwość społeczną i na warunki własności w jakiś sposób kontrolowane Rozmowa z bp BRONISŁAWEM DEMBOWSKIM Bp BRONISŁAW DEMBOWSKI profesor zwyczajny (historia filozofia, filozofia bytu), w latach 1956-1992 rektor kościoła św. Marcina w Warszawie, od 1992 r. ordynariusz włocławski. przewodniczący Komisji Episkopatu Polski ds. Dialogu z Niewierzącymi; w latach 1981-1992 wiceprzewodniczący Prymasowskiego Komitetu Pomocy Osobom Więzionym, w 1989 r. uczestniczył w obradach Okrągłego Stołu jako przedstawiciel prymasa Polski. – Księże biskupie, co takiego się stało, że Episkopat opublikował dokument „Niewierzący w parafii”. Czyżby zmienił się wśród duchowieństwa obraz niewierzących? Przecież nie do rzadkości należą głosy księży, że ludzie niewierzący, poprzez brak wiary w Boga, są ubożsi duchowo, żeby nie powiedzieć – gorsi. – Swoją, odpowiedź zacznę od przypomnienia, że już w 1972 r. powstało kościelne gremium do spraw dialogu z niewierzącymi. Tak więc ów dokument nie jest czymś nowym w powojennej historii Kościoła w Polsce. Nie jest tak, że dopiero teraz dostrzegliśmy istnienie ludzi o ateistycznych przekonaniach. Ja już w latach 80. zostałem dokooptowany jako sekretarz Rady ds. Dialogu z Niewierzącymi, której przewodniczył obecny abp Nossol, a w której pracach udział brali i abp Majdański, i bp Bej ze. Rada ta przekształciła się w Radę ds. Dialogu Religijnego, a w jej ramach wyłoniła się sekcja Dialogu z Niewierzącymi, której zostałem przewodniczącym. Nasz ostatni dokument dostał się do prasy i stąd zainteresowanie nim. Jeżeli zaś chodzi o mój sposób patrzenia na niewierzących, to chcę powiedzieć, że on się nie zmienił. Znam wielu ludzi, którzy deklarują się jako niewierzący, darzę ich szacunkiem za ich postawę życiową, często bezinteresowną pracę dla dobra innych. – Dokument nie spotkał się jednak z jednoznacznym odbiorem w kręgach katolickich. – Owszem, doszło do pewnego rodzaju polemiki. Swoje zdanie wyraził abp Michalik, odezwali się publicyści katoliccy, jak np. Zbigniew Nosowski z „Więzi”. W środowisku katolickim tego typu reakcje są zwyczajne, kiedy ukazuje się jakiś dokument, zaczyna się dyskusja nad jego treścią. Chwalić Boga, środowisko katolickie nie jest grzeczno- monolityczne. Ja nie przyłączałem się do tej polemiki.. Z prostej przyczyny. Mnie interesuje głównie problem, a nie ocena skali zjawiska występowania ludzi niewierzących. My, jako Komisja ds. Dialogu z Niewierzącymi, zupełnie nie zawracaliśmy sobie głowy statystyką liczeniem, ilu jest ateistów, mniej czy więcej. Statystyki są niewiele warte, liczy się człowiek, pojedynczy człowiek, a nie cyfry, które do tego są złudne. – Na czym ów problem polega? – Na pokazaniu, że są środowiska, które się zraziły i zrażają do instytucji kościelnych. To moje spojrzenie współgra z tym, co podniósł ks. Tischner, który powiedział, że „jeszcze nikt nie stracił wiary, czytając „Kapitał” Karola Marksa, a wielu ludzi odeszło od Kościoła, spotykając się z proboszczami”. Oczywiście, to stwierdzenie Tischnera wywołało polemikę, a nawet ktoś powiedział, że ”nikt nie zyskał Wiary, czytając „Kapitał”, natomiast są ludzie, których wiara się pogłębiła dzięki spotkaniu z proboszczem”. To też prawda. Natomiast dla mnie ważny jest problem, przed którym stoimy. Myślę tu ó sekularyzacji. Mówię o tym wprost. Nie ma co udawać, że się jej nie dostrzega i że nie będzie ona postępowała. Proces sekularyzacji w Europie Zachodniej posunął się, szalenie daleko, zostały zakwestionowane zasady wiary, często moralne. Ktoś kiedyś powiedział mi, że na Zachodzie odchodzi się od wiary, bo bardziej cenione są prawa człowieka. Kościół w Polsce musi być przygotowany na podobne oceny i zjawiska, które i u nas zaczną występować na szerszą skalę. – Czy uszanowanie praw człowieka to coś złego? – Oczywiście, że nie. Nikt nie mówi o nieuszanowaniu praw człowieka, ale Kościół ma obowiązek upominania się o prawa boskie. Odejście ód Boga, a pozostanie przy ogólnie zarysowanej etyce, humanizmie, niekiedy prowadzi nawet do wynaturzeń – uznawania za małżeństwo osobników tej samej płci, prawo do eutanazji, aborcji. I właśnie mając to na względzie, ów proces sekularyzacji, odchodzenia od wiary, zmusza duchowieństwo do odniesienia się do tego problemu, ludzi niewierzących, ale i także postępowania samych księży. Zachowanie niektórych duchownych jest jedną z przyczyn odchodzenia od Boga. Mnie właśnie chodzi o to, by unikać takich sytuacji, żeby wszyscy duszpasterze zrozumieli, że w tej chwili szalenie ważne jest pokazanie oblicza Kościoła. To o tym debatowali biskupi na ostatnim synodzie pod hasłem „Jezus Chrystus żyjący w Kościele nadzieją