Nadzieja

Nadzieja

Wahało się, wahało i już zostało po stronie „wygramy te wybory”. Wcześniej dominował pesymizm, co bezmiernie mnie irytowało. Ciemne widzenie przyciąga mrok i działa mechanizm samospełniającej się przepowiedni. Nie mogłem już słuchać tego marudzenia. Zamiast narzekać, mówiłem: idź w lud, przekonuj, choćby jedną osobę. Ja mam na celowniku dwie. I jadę do Głogowa na spotkania, będę tam też agitował. Waga tegorocznych wyborów większa niż tych z 1989 r. Wtedy wszystko zmierzało do przełomu, wielka rzeka płynęła w kierunku demokratycznym, mogła mieć potem różne brzegi, ale kierunek był ten. Teraz nieuchronnie płyniemy w stronę dyktatury. Jeśli przegramy, biada nam. W finale czołganiem się przez pełzanie opuścimy Unię Europejską. Kiedy piszę ten felieton, nie wiem, jaki będzie rezultat wyborów, PRZEGLĄD ukaże się w poniedziałek, gdy wyniki będą już orientacyjnie znane. Jeśli wygramy, spadnie betonowy blok, który nas przygniata. Już teraz jakby lżejszy, bo jest nadzieja. Jak wygramy, umawiałem się wpaść do Mariusza, pobliskiego wulkanizatora (kupił butelkę na tę okazję), wyściskać Kaszubkę, która ma w pobliżu sklepik rybny, pogratulować Rajmundowi, ma w Aninie warsztat samochodowy, no i sąsiedzi, z nimi też trzeba będzie się spotkać, niemal za dużo tych obowiązków. Jeśli wygramy, to co będzie po tej wygranej? Radość, ale i obawa, przecież PiS nie pogodzi się z przegraną. Będzie chciało uzyskać unieważnienie wyborów przed Sądem Najwyższym, który został zdominowany przez rządzących. A co, jak unieważnią wybory? Może nawet wojna domowa, już gorąca. Więc szkoda, że właśnie najwyżsi generałowie mają dosyć i podają się do dymisji, mogliby się przydać i bronić demokracji. Ale te dymisje – oby to był gwóźdź do trumny PiS. Poniedziałkowa debata? Właściwie nic mnie nie zaskoczyło, nawet słabsza forma Tuska, za duży ciężar na jego barkach i nie ma doświadczenia telewizyjnego. Dlatego najlepiej wypadł Hołownia, co też przewidywałem. Morawiecki przenosi debatę w stronę mrocznych bajek dla dzieci braci Grimm. Pojawił się nagle wielki dzban pełen złota i srebra. Lud pisowski już widzi ten dzban, który Putin daje w prezencie Tuskowi. A Tusk ugina się pod jego ciężarem. Morawiecki zmienił się w jakiegoś upiora kłamstwa i chamstwa. Dziennikarze prowadzący program zadawali niemożliwie długie pytania, propagandowe agitki, z tezą w środku. Powtarzane dwukrotnie, by treści pisowskie weszły do głowy słuchaczy. Tusk nazywa Morawieckiego Pinokiem, Morawiecki mówi: „Wszyscy na jednego, banda rudego”. Za co nas Bóg pokarał takim premierem? I tak wygląda debata w jednym z największych państw Unii, gdy mamy dramat klimatyczny i obok trwa wojna. W sumie jednak debata dobra dla opozycji, nawet nie zmartwiłem się, że przekonujący był Bosak z Konfederacji. Ważne, że Trzecia Droga niemal na pewno przekroczy próg wyborczy.  Nasza demokracja jest jak ryba, wyrzucona na brzeg, ledwie żyje, ale żyje, teraz trzeba ją na powrót wrzucić do wody. Ciągle mam w sobie Izrael, gdzie tak niedawno byłem. Uderzało mnie, że w tej zimnej wojnie domowej, podobnej do naszej, Izraelczycy zdawali się zapominać, że jest wielkie zagrożenie zewnętrzne. Skomentuję atak terrorystów nie swoimi słowami, bo pięknie napisał o sytuacji Bartosz Węglarczyk: „Tak, Palestyńczycy mają prawo do swojego kraju, ale tak długo, jak długo nie uznają prawa Izraela do istnienia i jak długo będą się dawać wykorzystywać innym, jako marionetki do atakowania Izraela, tego państwa nie będzie. Mało kto z ich arabskich sąsiadów tego chce, dlatego Hamas jest tak dobrze uzbrojony. Bliskowschodnie piekło trwa, ale jak zawsze ostateczną prawdą pozostaje stare powiedzenie o tym, że gdyby Arabowie dziś zlikwidowali swoje armie i swoje organizacje terrorystyczne, to na Bliskim Wschodzie zapanowałby spokój, ale gdyby swoją armię zlikwidował dziś Izrael, to Izrael przestałby tego samego dnia istnieć”. Tak, ale też jest sporo winy Netanjahu, popierał budowę osiedli na arabskich terenach, był nieprzejednany wobec Arabów, wszedł w koalicję z radykałami, których izraelscy liberałowie nazywają faszystami. Ale to wszystko nagle zupełnie blednie, nawet znika, gdy ma się obraz czterdzieściorga małych dzieci, którym obcięto głowy. Straszny jest los mieszkańców Gazy, oni też stali się zakładnikami terrorystów. Nawet w naszej debacie pojawił się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 42/2023

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun