Jamajscy negocjatorzy przez dwa miesiące robili istny show, a teraz SPD ma służyć jako koło ratunkowe? Prof. Werner J. Patzelt – politolog i historyk, komentator polityczny miesięcznika „Cicero”, wykładowca Uniwersytetu Technicznego w Dreźnie Korespondencja z Berlina Panie profesorze, dlaczego negocjacje w sprawie koalicji CDU, FDP i Die Grünen zakończyły się fiaskiem? – My obaj nie uczestniczyliśmy w tych rozmowach, ale można przypuszczać, że głównymi punktami spornymi były: polityka azylowa, łączenie rodzin imigrantów oraz kwestie finansowe, podatkowe i ekologiczne. Tyle że o tych różnicach wiedzieliśmy już wcześniej. Dlatego trudno nie podejrzewać, że obyty z marketingiem Christian Lindner już od początku planował swój odwrót, który – przyznajmy – godny był hollywoodzkiej produkcji. Proszę spojrzeć na jego karierę – w kluczowych momentach przewodniczący FDP wie, kiedy spakować walizkę i zwiać. Nie sposób mu odmówić wyczucia. Zgadzam się z wiceszefową CDU Julią Klöckner, która twierdzi, że wystąpienia Lindnera są „doskonale przygotowaną spontanicznością”. Przerwanie negocjacji i rozpisanie nowych wyborów może przecież skazać liberałów na śmierć polityczną. – Niekoniecznie, a może nawet wręcz przeciwnie. Lindner nie ulega impulsom, zachowuje się raczej jak pokerzysta i zawsze gra o najwyższą stawkę. Prezydent Steinmeier i kanclerz Merkel chcą za wszelką cenę uniknąć kolejnych wyborów. Przerywając negocjacje w sprawie Jamajki, lider liberałów być może świadomie chciał sprowokować kolejną odsłonę Wielkiej Koalicji, która po ostatnich czterech latach straciła kredyt zaufania. Lindner zakłada, że po trzecim czarno-czerwonym sojuszu w ciągu kilkunastu lat chadecy i socjaldemokraci zupełnie się wykrwawią, oczywiście dzięki jego pomocy. On woli poczekać w opozycji, aby za cztery lata zgarnąć jeszcze więcej mandatów dla swojej partii. Czy w tych niepewnych czasach i w tak ważnym kraju jak Niemcy stabilność rządu nie powinna stać ponad osobistymi ambicjami? – Na pewno, ale ciosy zadane przez Merkel w latach 2009-2013 były zbyt bolesne. Lindner nie zapomniał, że w okresie czarno-żółtej koalicji szefowa CDU traktowała FDP jak przystawkę, wysysając ją i – co gorsza – biernie przyglądając się, jak upada. To dlatego Lindner zrezygnował wtedy z funkcji sekretarza generalnego FDP. Po raz kolejny wyczuł, że statek tonie, i postanowił wrócić na pokład dopiero wtedy, gdy odeszli ówcześni liderzy. Szef liberałów zręcznie buduje własną karierę, ale myśli także o przyszłości partii, chcąc być, że tak powiem, alternatywą dla Alternatywy dla Niemiec. Jego zdaniem (i nie tylko) Wielka Koalicja tworzy podatny grunt dla skrajnych formacji. Chadecy muszą siłą rzeczy skręcić w lewo, a socjaldemokraci w prawo, przy czym po obu stronach robi się zbyt dużo miejsca. Lindner chciałby zagospodarować prawicę, ale zapewne też wyborców Zielonych i Lewicy, postępowców, flirtujących z liberałami. Plan szefa FDP jest logiczny i może nawet budzi wśród jego wyborców szacunek, ale ja go nie popieram. Decyzja FDP o przerwaniu negocjacji była nieodpowiedzialna. Co nas teraz czeka? – W tej chwili istnieją trzy możliwości: kolejna odsłona Wielkiej Koalicji, powołanie rządu mniejszościowego CDU/CSU albo rozwiązanie parlamentu i nowe wybory w ciągu 60 dni. Teraz wszystko zależy od prezydenta Steinmeiera. Sytuacja, w której uruchamia się art. 63 naszej konstytucji, pokazuje, że głowa państwa mimo wszystko ma coś do powiedzenia (śmiech). Sam Steinmeier jest zwolennikiem Wielkiej Koalicji, która – przy wszystkich zarzutach i wizerunkowej inflacji – pozwoliła jednak obu formacjom wiele osiągnąć. A przede wszystkim zagwarantowałaby pewną stabilność. Czy negocjacje koalicyjne między CDU i SPD będą trwały długo? – W każdym razie nie będą one łatwe. Właściwie jeszcze się nie zaczęły, a już pojawiają się pierwsze problemy. Minister rolnictwa Christian Schmidt poparł bez konsultacji z ministerstwem środowiska projekt przedłużenia pozwolenia na stosowanie w Unii glifosatu, kontrowersyjnego środka ochrony roślin. Barbara Hendricks z SPD jest wściekła na polityka CSU, sprawa glifosatu zatruła klimat w Wielkiej Koalicji, która – nie zapominajmy – komisarycznie nadal pełni swoje obowiązki. Schmidt skomplikował Merkel sytuację, bo teraz kanclerka musi się tłumaczyć, a w negocjacjach koalicyjnych socjaldemokraci to bezlitośnie wykorzystają. Natomiast fakt, że Horst Seehofer wiedział o samowolnej akcji Schmidta, i stanowczość,