W poniedziałek, 15 stycznia, w kioskach 3. numer tygodnika PRZEGLĄD. Polecamy w nim: TEMAT Z OKŁADKI Rekonstrukcja, czyli PiS po nowemu To nie była nudna wymiana jednego mało znanego ministra i dwóch sekretarzy stanu. To była de facto zmiana rządu. Która rozwścieczyła prawe skrzydło PiS, zwolenników Antoniego Macierewicza i „Gazety Polskiej”. Bo to oni zostali ograni. Prawe skrzydło, najbardziej nieprzejednane, antyeuropejskie, zostało w wyniku rekonstrukcji rozbite. Jednak Morawiecki będzie miał wpływ tylko na część swoich ministrów. Wprawdzie jego pole manewru będzie większe niż Beaty Szydło, ale wciąż ograniczone. Ekipa, którą Morawiecki sobie ułożył, jest twardoprawicowa. Nowy minister zdrowia prof. Łukasz Szumowski podpisał „deklarację wiary”, jest przeciwnikiem obecnej ustawy antyaborcyjnej (bo za łagodna) i in vitro. Szef MSZ Jacek Czaputowicz wcale nie zamierza zatrzymać dotychczasowych czystek kadrowych, tylko chce je kontynuować. Największą sensacją jest zdymisjonowanie Antoniego Macierewicza. Na tę decyzję Kaczyńskiego wpłynąć musiał wyborczy kalendarz. PiS wygrał wybory w roku 2015 m.in. dzięki temu, że schował Macierewicza, a na pierwszy plan wysunął Andrzeja Dudę. Schował jastrzębia, wysunął gołębia. To oczywiste, że w roku 2018, gdy mamy czas wyborów samorządowych, pokusa powtórzenia tamtego manewru jest duża. A sam Andrzej Duda? Jego również prezes musiał uwzględnić w swej układance. Ludzie Macierewicza mogą opowiadać, że Duda stoi tam, gdzie ZOMO, ale faktem jest, że jest on jednym z najbardziej popularnych w Polsce polityków, że cieszy się najwyższym zaufaniem. No i że Jarosław Kaczyński nie może go odwołać. Beatę Szydło może, sędziów Sądu Najwyższego – również. Jego – nie. Więc trzeba się dogadać. Do głosu zaczyna dochodzić nowe pokolenie polskiej prawicy. Bardziej technokratyczne, lepiej znające świat od poprzedników, lepiej wyglądające, ale przecież równie nieprzejednane w swoich poglądach. KRAJ Sezon na dobro Styczeń z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy, grudzień ze Szlachetną Paczką. Polak pomaga! Niestety od wielkiego święta. Wskaźnik dobroczynności, co roku mierzony przez Centrum Badania Opinii Społecznej, od 2013 r. wynosi 64%. To oznacza, że niemal dwie trzecie Polaków przynajmniej raz w roku przekazuje pieniądze na cele dobroczynne. Zupełnie inny obraz wypada jednak, gdy zapytać Polaków o to, czy pomogli komuś w ostatnim miesiącu. Na tak postawione pytanie twierdząco odpowiada już jedynie 27% rodaków. W Polsce pomoc charytatywna – podobnie jak w innych państwach rozwiniętych – to najczęściej właśnie wsparcie finansowe. Zupełnie nierozpowszechnione jest natomiast pomaganie poprzez poświęcenie swojego czasu, pracy lub usług. Taką pomoc deklaruje jedynie 13% Polaków. Niskie zaangażowanie Polaków w działania dobroczynne może częściowo wyjaśniać brak kultury wolontariatu, rozpowszechnionej w krajach Europy Zachodniej, a przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych. Innym wyjaśnieniem jest fakt, że Polacy (a przede wszystkim Polki) pełnią szereg funkcji opiekuńczych, którymi w wielu krajach zajmuje się państwo, jak opieka nad wnukami czy rodzicami. W ogóle kraje Europy Środkowo-Wschodniej mniej chętnie od Europy Zachodniej angażują się we wszystkie działania społeczne. Polska znajduje się niestety w czołówce niepomagających. Bardziej bierne społecznie są tylko cztery kraje: Rosja, Ukraina, Rumunia i Serbia. Z kaszëbsczim w świat W trakcie roku szkolnego w województwie pomorskim zmniejszono subwencję dla szkół, które prowadzą nauczanie języka mniejszości lub języka regionalnego w systemie dodatkowym. Wprawdzie zwiększono subwencję dla szkół z nauczaniem w języku mniejszości narodowej, etnicznej lub w języku regionalnym oraz dla szkół, w których zajęcia prowadzone są w dwóch językach: w języku polskim i języku mniejszości narodowej czy etnicznej lub w języku regionalnym, jednak na Kaszubach takich szkół nie ma. Działa tylko jedna placówka dwujęzyczna, i jest to szkoła prywatna. Gros uczniów na Kaszubach, ok. 20 tys., uczy się kaszubskiego w niewielkich szkołach samorządowych, w systemie z dodatkową nauką języka, trzy godziny tygodniowo. Właśnie tej licznej grupie finansowanie obcięto. W liście do minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej prof. Edmund Wittbrodt, prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, napisał: „Ograniczenie finansowania nauczania języka regionalnego w małych szkołach, a do tego w praktyce prowadzą proponowane zmiany, odebrane będzie jako działanie państwa wymierzone w szkoły wiejskie i osłabienie szans na przetrwanie jedynego