W najnowszym (45/2018) numerze Przeglądu polecamy

W najnowszym (45/2018) numerze Przeglądu polecamy

W poniedziałek 5 listopada w kioskach 45 numer tygodnika PRZEGLĄD. Polecamy w nim: TEMAT Z OKŁADKI Rozważania na stulecie W drugie 100-lecie po odrodzeniu Polski w roku 1918 wchodzi Rzeczpospolita praktycznie bez zorganizowanej lewicy, która z trudem stara się uleczyć swój przetrącony kręgosłup. Tymczasem ta lewa noga, jak mówił Lech Wałęsa, jest Polsce potrzebna i konieczna. I nie tylko po to, żeby oczyścić ojczyste podwórko z kłamstw i majaczącego bezprawia. Konieczna jest lewica, by walczyć o swój elementarny i po 100 latach wciąż aktualny program: równość społeczną, oddzielenie Kościoła od państwa, wolność obywatelską i twórczą, pomoc nieszczęśliwym z innych krajów… Nieważne są błędy ojców. Nadszedł czas wyzwań, które nowa lewica musi podjąć. Bo jak 100 lat temu znowu larum grają. Silna lewica to nie naiwne mrzonki, to zbiorowy obowiązek – pisze prof. Ludwik Stomma. KRAJ Kto do władzy i kiedy Trzy lata temu formacja liberalna gromadziła 32-34% głosów, a teraz w wyborach do sejmików wojewódzkich uzyskała niespełna 27% głosów – o jedną piątą głosów mniej! I to w sytuacji wielkiego poparcia mediów liberalnych, wykreowania kampanii jako sporu między tymi, co chcą pozostać w Europie, a tymi, co chcą Polskę z niej wyprowadzić, jako bez mała ogólnonarodowego referendum PiS kontra KO. Przy tak wielkim wysiłku ten wynik to klapa. Lubnauer i Nowacka wiele głosów nie przyniosły. Garstkę tak naprawdę, jak to paprotki. Liberałowie są więc w mało komfortowej sytuacji. Bo co dalej? W zasadzie udało im się tylko jedno – jeszcze mocniej osłabić lewicę. Ale czy to sukces? Belfer od filozoficznego dystansu W piątek, 26 października, Międzypokoleniowy Fakultet Filozoficzny Zakon Feniksa w II Liceum Ogólnokształcącym w Sopocie prowadzi Przemysław Staroń, najlepszy nauczyciel w 2018 r. Gabinet U3, w którym odbywają się zajęcia, w niczym nie przypomina szkolnej sali. To urocza graciarnia, jakiś oldskulowy lokal. Młodzież siedzi w kręgu, w przyjaznym półmroku, na starych kanapach, fotelach, kolorowych kocach. Spóźnieni siadają na podłodze przy drzwiach. Nie ma żadnej sztywności, żadnego stresu, zgłaszania się do odpowiedzi, żadnego „panie profesorze”, czekania na dzwonek. Wszystkie oczy wpatrzone są w nauczyciela. Dziś tematem zajęć jest filozofia średniowiecza: św. Augustyn, św. Tomasz z Akwinu. To nie jest kraj dla samotnych matek Choć dbanie o „polskie rodziny” jest jednym z refrenów rządu, odnosi się wrażenie, że w krajowej polityce prorodzinnej miejsca dla samotnych matek nie ma. Matka to mężatka, a rodzina to małżeństwo, najlepiej z kilkorgiem dzieci. Kobiety samodzielnie wychowujące dzieci, stanowiące już ok. 30% wszystkich rodzin, zostały w większości na lodzie. To, czy sobie poradzą, zależy przeważnie od dobrej woli ich byłych partnerów i wsparcia najbliższego otoczenia. Matki w pojedynkę wychowujące dziecko są impasie. Zatrudnienie na pełnym etacie często wyklucza je z grona uprawnionych do świadczeń, pogodzenie takiej pracy z obowiązkami rodzicielskimi wiąże się zaś z dodatkowymi kosztami. Posiadanie więcej niż jednego dziecka uprawnia do pobierania 500+, ale utrudnia aktywność zawodową. Przeprosin nie będzie W głośnej sprawie Spółdzielni Mieszkaniowej Pojezierze w Olsztynie jej prezes, Zenon Procyk, został prawomocnie uniewinniony, ale inicjatorka oskarżenia dalej się upiera, że rządziła tam „zorganizowana grupa przestępcza”. Procyk miał symbolizować dziejące się w spółdzielniach mieszkaniowych w kraju zło, z którym walczyła Lidia Staroń, wtedy bizneswoman i działaczka społeczna niechroniona immunitetem. Głównie z jej inspiracji media okrzyknęły Procyka budowniczym skorumpowanego układu, który trzyma w garści całe miasto, w tym policjantów, prokuratorów, sędziów, a nawet dziennikarzy, przyznając im tańsze lokale. Jej akcje szły w górę; niektórzy mówią, że to po grzbiecie Procyka dostała się do parlamentu. WYWIAD Powolne gotowanie żaby – Praca w korporacji wymaga konformizmu. Nie ma w niej za dużo miejsca dla indywidualistów, bo wszystko określają procedury, ale trudno powiedzieć, że można przeżyć w nich szok. To raczej powolne gotowanie żaby. I albo się przyzwyczajamy i mimo że woda staje się coraz gorętsza, znajdujemy coś, co nas w korpo trzyma – choćby pieniądze – albo uciekamy – mówi Sara Taylor, autorka powieści „…i wyjechać w Bieszczady. Thriller z Domaniewskiej”, w której opisała dziesięcioletnie doświadczenia z pracy w korporacji. – Ja korporację i pracę w niej odbieram przede wszystkim jako stan umysłu – dodaje. ZAGRANICA

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 45/2018

Kategorie: Kraj