TEMAT Z OKŁADKI Czas PiSiewiczów Ludzie PiS, ich rodziny i znajomi dostają pracę jak Polska długa i szeroka. Potrzebowali niewiele czasu, żeby pozajmować stanowiska na niespotykaną dotąd skalę. Pracują w państwowych spółkach energetycznych, paliwowych, przewozowych i ubezpieczeniowych. Wchodzą do zarządów i rad nadzorczych. Dostają posady w administracji, samorządach, mediach, agencjach rolnych oraz instytucjach kultury. Są wszędzie. Z kompetencjami bywa różnie. Grup, które rozdają intratne posady, jest kilka. Do odwołania bardzo sprawnie robił to minister Jackiewicz. Pracę swoim ludziom zapewniają ministrowie Macierewicz i Ziobro oraz współpracownicy prezesa – Joachim Brudziński i Adam Lipiński. PiS miało skończyć z układami. Zamiast tego tworzy nowy. Własny. Prezes PiS stawia na lojalność. W efekcie szefem biura Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Ostrowcu Świętokrzyskim został człowiek, który z zawodu jest nauczycielem WF. Do rady nadzorczej Polskiego Holdingu Nieruchomości wszedł fizjoterapeuta-rehabilitant. Polacy jednak nie lubią tych, którzy „pchają się do koryta”. Do tego tak ostentacyjnie. WYWIAD PiS ma problem – Prawo i Sprawiedliwość uległo złudnemu przekonaniu, że jest odporne na pokusy władzy, bo ma przewagę etyczną oraz niezwykle silne spoiwo wewnętrzne: poczucie wspólnoty środowiskowej odrzuconych przez liberalne elity. Jednak ludzie zmieniają się wraz z okolicznościami – wyjaśnia dr Jarosław Flis, socjolog polityki z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Gdy okazało się, że z uczciwością jest problem, PiS zaczęło tracić jedną z kluczowych przewag konkurencyjnych. I PiS, i PO cierpią na pychę, a na to nie ma lekarstwa. Problemem PiS jest brak wiary w wewnętrzną demokrację. Brak demokracji wewnętrznej w partii ma skutki uboczne – kapciowych, stojących przed gabinetem prezesa, instytucję pochlebstw. Nikt nie może zasłaniać się immunitetem, że jest nietykalny, bo wprowadza dobrą zmianę, a ten, kto ją krytykuje, robi to z zazdrości, że tak dobrze sobie radzimy. Wołyń – przemilczana historia – W sumie na Kresach zamordowano ok. 150 tys. Polaków! Na Wołyniu – 60 tys. ofiar, a na innych terenach – 90 tys. A one praktycznie nie istnieją w opisie dziennikarskim, w naszej świadomości i – co ważne – w rocznicach. Nie obchodzimy rocznic ludobójstwa Polaków w 1944 czy 1945 r. Pamiętamy o rocznicy wołyńskiej 11 lipca 1943 r. O Małopolsce Wschodniej – już nie – zwraca uwagę dr Leon Popek, historyk, archiwista, pracownik Instytutu Pamięci Narodowej. – Ponad 95% Polaków zamordowanych na Wołyniu nie zostało upamiętnionych krzyżem, nie miało katolickiego pochówku. UPA działała wyjątkowo brutalnie, ale i wyjątkowo skutecznie. Pozbyto się obcych. Tak jak zakładała doktryna. UPA mordowała praktycznie wszystkich, którzy jej się przeciwstawiali, nie tylko Polaków. Także Czechów, Żydów, Rosjan, Ormian, Holendrów. Z rąk UPA zginęło dwóch biskupów prawosławnych, wielu księży prawosławnych, greckokatolickich. Film „Wołyń” będzie zadośćuczynieniem dla rodzin z Kresów. One czekały, że ktoś się o tę prawdę upomni. KRAJ Kto nas będzie leczyć Obecnie do pracy za granicą wyjeżdża ok. 20% polskich lekarzy, część na zastępstwa – tygodniowe, trzytygodniowe i dłuższe oraz weekendowe dyżury, inni na stałe. Ci ostatni już nie wracają. Zainwestowali w naukę języka, urządzili się, w Polsce musieliby wszystko zaczynać od początku. Oficjalne statystyki podają, że 10-20% lekarzy szuka pracy za granicą. W większości to młodzi ludzie – po studiach albo z kilkuletnią praktyką. Skalę zjawiska pokazuje liczba wydawanych zaświadczeń pozwalających polskim lekarzom ubiegać się o pracę w innych krajach Unii Europejskiej. Od dwóch lat znowu rośnie i obecnie izby lekarskie wydają po 1 tys. zaświadczeń na rok. Lekarz w innych krajach UE pracuje ok. 160 godzin miesięcznie, u nas – 265. Polscy lekarze za granicą mają doskonałą markę. Lekarze z drugą specjalizacją zarabiają w Niemczech średnio 80-100 tys. euro rocznie. W Polsce przypada 2,2 lekarza na 1 tys. mieszkańców. To jeden z najniższych wskaźników w Europie. OPINIE Reforma przemyślana inaczej Na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej czytamy, że projekt ustawy zakłada stopniowe i ewolucyjne wygaszanie gimnazjów. Od 1 września 2017 r. nie będzie już pierwszej klasy obecnego gimnazjum, a w kolejnych latach następnych klas. Wygaszanie może być realizowane w różnych wariantach, m.in. poprzez włączenie do ośmioletniej szkoły podstawowej lub przekształcenie w liceum ogólnokształcące, szkołę branżową pierwszego