70 lat temu bestialski mord na mieszkańcach Parośli rozpoczął masowe rzezie na Kresach Wschodnich Kolonia Parośla I nie wyróżniała się niczym szczególnym spośród setek podobnych wsi na Wołyniu. Miała ok. 150 mieszkańców zajmujących się głównie pracą na roli i wycinką drzew. Niemal wszyscy zostali bestialsko zamordowani 9 lutego 1943 r., otwierając tym samym długą listę ofiar wołyńskiego ludobójstwa. Pierwsze dwa lata II wojny światowej upłynęły na Kresach Wschodnich pod znakiem masowych wywózek polskiej ludności. Uznani za element wyjątkowo niebezpieczny dla nowej władzy Polacy stanowili większość spośród kilkuset tysięcy osób zesłanych na północne tereny Związku Radzieckiego. Po nadejściu wojsk niemieckich wywózki ustały. Rozpoczęły się natomiast masowe mordy, które z równą częstotliwością dotykały miejscowych Żydów, Polaków i Ukraińców. Brutalizacja życia codziennego odbijała się na kontaktach dotychczasowych sąsiadów. Podobnie jak w okupowanej Polsce także na Ukrainie pomoc Żydom była karana śmiercią. Tylko nieliczni mieli odwagę zaryzykować. Wielu zaś wybierało odwrotną drogę, widząc w kolaboracji z Niemcami szansę na poprawę własnego losu. Spośród wszystkich okupowanych przez III Rzeszę terytoriów to właśnie na Ukrainie znajdowano najwięcej pomocników do eksterminacji Żydów. Szacuje się, że tylko do 1942 r. przy znacznym współudziale ukraińskich batalionów zgładzono ponad 600 tys. żydowskich mieszkańców Wołynia i Galicji. Trzy lata po wybuchu II wojny światowej trudno było jednoznacznie stwierdzić, kto jest wrogiem, a kto sojusznikiem. Pepesze i siekiery W tym całym polityczno-etnicznym galimatiasie widzieli swoją szansę ukraińscy nacjonaliści. Hasła budowy niepodległej Ukrainy bez „elementu obcego” pojawiły się już w okresie I wojny światowej. Dopiero jednak tworzenie obozów zagłady i eksterminacja Żydów udowodniły możliwość ich realizacji. Na początku 1943 r. kierownictwo Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) zawyrokowało: „Jeśli chodzi o sprawę polską, to nie jest to zagadnienie wojskowe, tylko mniejszościowe. Rozwiążemy je tak, jak Hitler sprawę żydowską”. Ukraińscy nacjonaliści rozpoczęli wdrażanie swojego planu na początku 1943 r., jednak już latem 1942 r. w pobliżu polskich wsi na Wołyniu można było zaobserwować wzmożone ruchy patroli ukraińskich. Mieszkańcom tłumaczono, że to partyzantka radziecka przegrupowuje się przed planowaną ofensywą. Pytania, dlaczego partyzanci mówią po ukraińsku i zachowują lokalne zwyczaje, zbywano wymownym milczeniem. Mimo to część Polaków nadal chciała wierzyć, że głównym wrogiem na Wołyniu pozostają Niemcy. Wszelkie nadzieje rozwiały się rankiem 9 lutego 1943 r. Wówczas to wieś Kolonia Parośla I została otoczona przez dużą grupę uzbrojonych w pepesze i siekiery Ukraińców. Ponownie przedstawili się jako radziecka partyzantka, szykująca się do starcia z oddziałami niemieckimi. Szybko podzielili się na małe grupy, które rozlokowały się we wszystkich domach. Tam kazali gospodarzom przygotować sobie obiad, aby „posilić się przed walką”. Opornych bili. Około godz. 15 „partyzanci” nakazali mieszkańcom – wszystkim bez wyjątku – położyć się twarzą do ziemi. Zaraz potem ich związali. Miało to – tłumaczyli – uchronić ich przed zemstą Niemców, którzy surowo karali gospodarzy „przechowujących i karmiących partyzantów”. Może dziwić, że mieszkańcy Parośli tak łatwo poddali się Ukraińcom. Mieli jednak prawo wierzyć, że faktycznie mają do czynienia z radziecką partyzantką. Nieraz słyszeli o podobnych praktykach, które chroniły cywilów przed represjami ze strony hitlerowców. Polscy strażnicy z pobliskich lasów też często opowiadali, jak pomagali partyzantom układać miny, a po wszystkim dawali się przywiązać do drzewa. Czemu teraz miałoby być inaczej? Zbyt mały grób Rzeź zaczęła się, gdy tylko związano ostatniego mieszkańca. „Bojówkarze zabijali leżących – relacjonują Władysław i Ewa Siemaszko – rozrąbując głowy i ciała siekierami. Komendant Związku Strzeleckiego (Strzelca) Walenty Sawicki został porąbany na »sieczkę«. Dzieci były uśmiercane uderzeniami obuchem siekiery w główkę. W jednym z domów nie można było wyciągnąć noża, którym niemowlę było przybite do stołu”. Na zakończenie Ukraińcy urządzili sobie libację”. Dzięki materiałom zebranym przez Władysława i Ewę Siemaszków udało się poznać dane większości ofiar. Wśród nich znaleźli się Józef i Maria Strągowscy oraz piątka ich dzieci. Najmłodszy – Staś – ledwo
Tagi:
Krzysztof Wasilewski