Bestsellery skandalisty

Bestsellery skandalisty

Popularny francuski pisarz bulwersuje dosłownością miłosnych wątków Nazwano go zamaskowanym stalinistą, pornografem, rasistą, seksistą, homofobem, nihilistą i królem masturbatorów. Francuscy muzułmanie zamierzają podać kontrowersyjnego twórcę do sądu, ponieważ „szczeka przeciwko islamskiej religii jak pies”. A jednak 43-letni Michel Houellebecq jest obecnie najpopularniejszym autorem nad Sekwaną. Jego książka „Plateforme” rozeszła się w nakładzie ponad 200 tys. egzemplarzy, znajduje się na pierwszym miejscu listy bestsellerów i prawdopodobnie zdobędzie prestiżową nagrodę Prix Goncourt. Obszerny artykuł na jej temat opublikował na pierwszej stronie najbardziej szacowny z francuskich dzienników – „Le Monde”. „Kiedyś wszyscy chcieli poznać opinię Sartre’a, obecnie liczy się to, co mówi Houellebecq”, stwierdził wybitny pisarz, Frédéric Beigbeder. W swych dwóch poprzednich powieściach kontrowersyjny literat wyszydzał feministki, organizacje charytatywne i organizacje praw człowieka, a więc rzucił wyzwanie głównemu nurtowi politycznemu we Francji. Obecnie Houellebecq przedstawił erotyczne przygody swego smętnego bohatera – bezbarwnego urzędnika Ministerstwa Kultury, który, z pewnością nie przypadkiem, również nosi imię Michel. W życiu tego mężczyzny w wieku około 40 lat wygasły niemal wszystkie namiętności z wyjątkiem opętania seksem. Michel natychmiast po zakończeniu nudnej pracy biegnie do najbliższego peep-show, aby za 50 franków zaznać trochę przyjemności. Śmierć swego ojca urzędnik erotoman przyjmuje z całkowitą obojętnością (w ten sposób autor świadomie nawiązuje do „Obcego” Alberta Camusa). Zmarły jednak zostawił synowi spadek – Michel może więc wyruszyć do egzotycznych krajów, by tam „pieprzyć” bez zahamowań. W Paryżu nie może znaleźć odpowiedniej partnerki – białe kobiety są zimne, niezdolne do uczuć, ich zdobycie kosztuje zbyt wiele trudu. „Nie wiedzą, jak właściwie obchodzić się z penisem, a jeśli wiedzą, to tylko teoretycznie, ale nie potrafią już tego robić, te głupie suki”. Całkowicie inaczej jest w Tajlandii – seksualnym raju. „Każdy dostanie to, czego chce… Homoseksualiści, heteroseksualiści, transwestyci. To Sodoma i Gomora, połączona w jedno. Tajlandia jest nawet lepsza niż Sodoma, bo są tu także lesbijki”. W tropikach nie trzeba rozmawiać z kobietami, zamiast konwersacji wystarczy masaż. Powstaje „idealna sytuacja do wymiany”, zgodnie z prawami wolnego rynku. „Z jednej strony, są miliony ludzi z Zachodu, którzy mają wszystko, co chcą, z wyjątkiem seksualnego spełnienia”. Czekają na nich rzesze nędzarzy z tropików, zagrożonych śmiercią głodową, którzy nie mają do sprzedania nic poza swymi młodymi ciałami i nietkniętą seksualnością. Nic dziwnego, że tajskie dziewczyny czynią wszystko, by zadowolić klientów. Wśród tych płatnych rozkoszy cyniczny erotoman Michel spotyka prawdziwą miłość, o 13 lat młodszą Francuzkę, Valérie, zajmującą dobrze płatne stanowisko w przemyśle turystycznym. Valérie usiłuje przekonać przyjaciela, że Europejki w niczym nie ustępują Tajkom. „Co mają one, czego ja nie mam?”, pyta nieśmiało. Pozornie szczęśliwy romans trwa prawie rok. Michel i Valérie wyjeżdżają na Kubę, by zreformować sieć deficytowych hoteli. „Zaproponuj założenie klubu, w którym ludzie mogą się pieprzyć. Tego właśnie brakuje im najbardziej. Jeśli w czasie urlopu nie przeżyją małej przygody, są rozczarowani”, proponuje mężczyzna. Rzeczywiście, seksualny klub Eldorador Aphrodite robi prawdziwą furorę. Wśród klientów jest wielu Niemców, śpiewających smutne pieśni, spragnionych „delikatnego ciała i nieskończenie odświeżającej skóry”. Niemcy tłumnie odwiedzają ten przybytek rozkoszy, bowiem, „bardziej niż jakikolwiek inny naród na świecie poznali żądzę samounicestwienia”. Przełożeni obsypują Valérie pochwałami, przyznają jej wysoką premię. Ale już zbliża się katastrofa. W tajskim klubie Crazy Lips wybucha bomba podłożona przez islamskich ekstremistów, pragnących unicestwić to „gniazdo rozpusty”. W zamachu ginie kochanka Michela. Niektóre zachodnie media wyrażają zrozumienie dla sprawców, bo przecież poprawni politycznie dziennikarze pryncypialnie potępiają turystykę seksualną i zniewolenie kobiet. Po śmierci Valérie Michel jest jednak już tylko cieniem człowieka, powraca do swego stanu melancholii i braku miłości. Pozostaje mu jedynie gorąca nienawiść do islamu. „Kiedy słyszę, że w Strefie Gazy ukatrupiony został palestyński terrorysta, palestyńskie dziecko, palestyńska kobieta w ciąży, doznaję dreszczu zadowolenia, myśląc: oto jednego muzułmanina mniej… Islam mógł powstać

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 40/2001

Kategorie: Obserwacje