Michał Jagiełło – prozaik, poeta, publicysta; taternik związany od półwiecza z ratownictwem górskim, w latach 1972-1974 naczelnik Grupy Tatrzańskiej GOPR. Rozmawia Andrzej Dryszel Od jakiego wieku – i do jakiego – można, twoim zdaniem, bezpiecznie wyprawiać się w wyższe partie Tatr? – Opiekunowie powinni sami decydować, biorąc pod uwagę możliwości dzieci. Zdarza się, że nie uwzględniają oni ryzyka, na jakie je narażają. Gdy ze śmigłowca ratowano siedmioletnią dziewczynkę, która zasłabła na powietrznej perci między Świnicą a Zawratem, to trzeba zapytać, kto wyprowadził ją tak wysoko? Albo dlaczego rodzice zabrali na Rysy dziecko dwuletnie. Trudno w to uwierzyć. – A jednak. Było to w sierpniu 2007 r. Noc, burza, grad – i dwoje ludzi wzywających pomocy, z dziewczynką w nosidełku. Jeszcze przed godziną 19 turyści schodzący z gór próbowali wyperswadować im wchodzenie na Rysy. Nadaremnie. Ja uznałem, że ze swoim 13-letnim wnukiem mogę latem pójść na Rysy, ale poprosiłem, by szedł w uprzęży wspinaczkowej, związany ze mną – i w trudniejszych partiach szlaku asekurowałem go. Coraz częściej ludzie znający się na górach na szlaki, gdzie są klamry i łańcuchy, dzieciaki zabierają z asekuracją. Myślę, że od 10. roku życia można już chodzić na niezbyt męczące, uwzględniające wydolność młodego organizmu, wycieczki tatrzańskie. Górnej granicy wieku praktycznie nie ma. Starszy człowiek nawet w domu może stracić przytomność, choć oczywiście, gdy to nastąpi na stromym tatrzańskim szlaku, konsekwencje mogą być tragiczne. Jak tego uniknąć? – Zasada jest prosta: każdy chodzi do tego momentu, do którego wie, że kontroluje sytuację. A jeśli cierpi na jakieś schorzenia, przed wyjazdem w Tatry odwiedza mądrego lekarza. I trzeba pamiętać, że gdy ktoś w Warszawie ma ciśnienie np. 130/80, to w Zakopanem może mieć 145/90, a na wysokości 2 tys. m jeszcze więcej. Jeżeli więc jesteśmy wysoko w górach i usiedliśmy, żeby odpocząć, nie zrywajmy się nagle z miejsca. Może zakręcić się nam w głowie, stracimy na moment równowagę. Po co turystom uprzęże wspinaczkowe i asekuracja? Przecież idąc w Tatrach wyznaczonym szlakiem i trzymając się klamer czy łańcuchów, można chyba mieć poczucie bezpieczeństwa? – Teoretycznie tak powinno być, ale, po pierwsze, gdy idziemy z bardzo młodym człowiekiem, nigdy nie wiadomo, co mu przyjdzie do głowy. Nie zaszkodzi więc mieć go na lince, oczywiście jeżeli wiemy, jak asekurować, i w razie upadku nie polecimy razem z nim. Po drugie zaś, w wyższych partiach Tatr nawet łańcuchy, klamry i przestrzeganie wszystkich reguł nie gwarantują pełnego bezpieczeństwa. W tym roku 30 kwietnia szły na Rysy dwie kobiety i mężczyzna. Nie popełnili żadnego błędu, byli wyposażeni jak należy, w rakach, z czekanami. W tym samym czasie Rysą próbował zjeżdżać na nartach młody podoficer GROM. Tam w górnej części jest bardzo wąsko, trzeba dobrze jeździć. On był świetnie wyszkolony, ale… poleciał w dół i z ogromną szybkością wpadł na jedną z kobiet, akurat idącą u wylotu Rysy. Oboje zginęli. Straszliwy pech… – Tak, ale pecha możesz też mieć, gdy w jakimś trudnym momencie szlaku zdarzy się kurcz, chwilowy bezwład mięśnia, dłoń nie utrzyma łańcucha, stopa zsunie się z klamry. Przecież na Orlej Perci giną także zdrowi ludzie, pełni sił – bo na sekundę się zamyślili, zdarzył im się moment nieuwagi, jakaś dekoncentracja, pośliźnięcie. W początkach lata w górnych partiach Tatr łańcuchy mogą być jeszcze schowane pod twardym śniegiem, nie da się z nich korzystać. długo leżący śnieg jest częstą przyczyną odpadnięć. Na przykad, przepiękny fragment trasy ze Świnicy na Zawrat, trawersujący Niebieską Turnię, jest ubezpieczony – ale idzie się w całkowitej ekspozycji, wąziutką percią. Wiele osób tam zginęło, w tym roku były dwa wypadki śmiertelne: pod koniec maja i na początku czerwca. Chodzenie tym szlakiem przy zalegającym śniegu jest bardzo niebezpieczne. Albo, z drugiej strony, odcinek od Świnickiej Przełęczy w stronę szczytu – łatwy, w dodatku zabezpieczony łańcuchem. Ale ileż osób spadło tam Żlebem Blatona, zwłaszcza gdy pojawiała się glazura lodowa albo skały były śliskie po deszczu. Glazura lodowa to chyba zjawisko typowo jesienno-zimowe? – Nawet latem zdarza się, że powyżej 1,8 tys. m wilgotna mgła ścina się w niskiej temperaturze. Powstaje wtedy
Tagi:
Andrzej Dryszel