Daniel Podrzycki, przewodniczący NSZZ “Sierpień 80” Dla pracowników jest to dobre rozwiązanie. Gorzej z resztą. Każdy zatrudniony powie, że lepiej, by tydzień pracy był krótszy, a wynagrodzenia pozostały na dotychczasowym poziomie. Trzeba jednak pamiętać, że przy obecnej skali bezrobocia szukanie uzasadnienia dla skrócenia czasu pracy jest błędem. Bezrobocia nie zlikwiduje się czasem pracy, ale nowymi miejscami pracy i polityką zmierzającą do ich tworzenia. A jeśli walka z bezrobociem poprzez 40-godzinny tydzień pracy staje się hasłem w kampanii wyborczej, to jest to hasło demagogiczne i bez pokrycia. To zwyczajny humbug propagandowy, bo rząd AWS-UW, mając przewagę w parlamencie, mógł tego dokonać już dawno. Mógł przeprowadzić dowolną ustawę, w tych okolicznościach jednak trzeba taką propozycję potraktować jako typową kiełbasę wyborczą, która ma przekonać część elektoratu do kandydatury Mariana Krzaklewskiego. Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha Polska jest zbyt biednym krajem, by pozwolić sobie na taki luksus, jak w bardzo zamożnych krajach Europy Zachodniej. Pomysł ten ma naturę czysto ideologiczną i nie jest poparty żadnymi wyliczeniami ekonomicznymi. A warto np. zastanowić się, o ile nas takie skrócenie czasu pracy cofnie w przybliżaniu się do “najbiedniejszych” krajów UE, do Portugalii i Grecji, i wówczas można by uznać ten pomysł za wyjątkowo szkodliwy cywilizacyjnie. Nie chcę używać mocniejszych określeń. Musimy mieć świadomość, że Polska potrzebuje pracy, by odrobić zapaść, która nas dzieli od krajów bogatszych. Jeśli będziemy skracać czas pracy, to może się okazać, że to ostatnie miejsce wśród członków UE osiągniemy nie za 2, ale np. za 4 pokolenia. Traktowanie idei skracania czasu pracy jako elementu gry wyborczej jest nieuczciwe wobec obywateli, bo trzeba najpierw wyliczyć dokładnie zyski i koszty tego przedsięwzięcia. Bogdan Lis, biznesmen, sygnatariusz Porozumień Sierpniowych, prezes Fundacji Centrum Solidarności Punkt widzenia w tej i każdej innej sprawie zależy od punktu siedzenia. Inaczej ma się kwestia z punktu widzenia biznesu, a inaczej pracownika. Złoty środek jest wtedy, gdy załoga i kierownictwo przedsiębiorstwa porozumieją się co do wspólnych interesów. Ustalenie 40-godzinnego tygodnia pracy nie w każdym przypadku jest korzystne. Niekiedy skracania czasu pracy trzeba unikać. Zajmuję się interesami i prowadzę własną firmę, lecz wiem, że choć załogi są w stanie zmusić pracodawców do skrócenia czasu pracy, to niekiedy nie czynią tego w dobrze pojętym interesie firmy. Wiem nawet, że dla zachowania miejsc pracy skłonne byłyby zgodzić się na obniżenie wynagrodzeń. Wszyscy potrafią liczyć i zastanawiać się nad przyszłością. Na tym polega niekiedy odpowiedzialność załóg i ich rozsądek. Dlatego nie należy odgórnie dekretować 40-godzinnego tygodnia pracy. Józef Wiaderny, przewodniczący OPZZ To nie jest pomysł Mariana Krzaklewskiego tylko posłów OPZZ. Niestety, ten projekt został “załatwiony” przez kolegów z bratniego związku. Były bowiem propozycje OPZZ skrócenia czasu pracy (projekt 5-dniowego i 40-godzinnego tygodnia pracy), Solidarności i propozycja rządowa. Zwyciężyła propozycja rządu, bo związkowcy wzajemnie się zbijali. A teraz wyciąga się i podkrada ten nasz projekt w celu uświetnienia jubileuszu 20-lecia Solidarności. My jesteśmy nadal za 40-godzinnym tygodniem pracy. To nie zaszkodzi, lecz pomoże krajowi, bo z tego będą nowe miejsca pracy. Adam Szejnfeld, poseł Unii Wolności, przewodniczący zespołu gospodarczego UW Propozycja ma dwa aspekty, merytoryczny i polityczny. Polityczny, bo jest dążenie i parcie posłów AWS do wprowadzenia 40-godzinnego tygodnia pracy. Taką linię, niezależnie i nieformalnie wspierając AWS, forsowali również posłowie SLD w obliczu ewentualnego przejęcia władzy, teraz jednak zaczynają się zastanawiać nad słusznością takiego działania. Granie tak ważnymi sprawami o podstawowym znaczeniu dla gospodarki jest nieodpowiedzialne, chociaż w mojej ocenie skrócenie tygodnia pracy, jak i dnia pracy jest nieuniknione. W obliczu zagrożeń i kryzysów zewnętrznych rozwój gospodarczy nie może zostać wyhamowany, bo to się niekorzystnie odbije w innych dziedzinach życia publicznego. Ostrzegają przed tym nie tylko przedsiębiorcy i eksperci polscy, ale i zagraniczni, którzy wcale nie muszą się mylić. Jednym z podstawowych argumentów za skróceniem czasu pracy jest ograniczenie bezrobocia. To niezwykle chybiony argument, najgorsza rzecz w całej sprawie, bo kusi się ludzi istotnym wskaźnikiem, a to nie jest instrument nadający się
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz