Nie ma takiego aktu prawnego, którego powstanie odbyłoby się bez udziału Polski W wypowiedziach polityków, urzędników i innych przedstawicieli życia publicznego bardzo często słyszymy swoiste słowa klucze zawierające się w stwierdzeniu: „…bo Unia tak każe”. Dla eurosceptyków nakazowość Unii Europejskiej stała się wręcz legendarna i prowadzi ich zdaniem do całkowitego zniewolenia i odebrania suwerenności poszczególnym krajom członkowskim. Czy rzeczywiście jest tak, jak widzą to przeciwnicy integracji europejskiej, czy podlegamy stałym naciskom i wymuszeniom i czy wszystkie decyzje faktycznie zapadają w Strasburgu i Brukseli, odbierając nam prawo samostanowienia? O odpowiedź na to pytanie poprosiliśmy posłankę do Parlamentu Europejskiego Krystynę Łybacką z grupy Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów. – Jeżdżąc po Wielkopolsce, w każdej miejscowości, którą odwiedzam, staram się spotkać z uczniami na tzw. lekcji europejskiej. Pierwszym punktem naszej rozmowy o Unii Europejskiej jest zawsze kwestia wyjaśnienia tego, jakimi narzędziami prawnymi dysponuje Wspólnota. Młodzi ludzie często z zaskoczeniem dowiadują się, że w rzeczywistości tylko jeden akt prawny, czyli rozporządzenie, ma bezpośrednią moc sprawczą. Każdy inny – dyrektywa, zalecenie, opinia – w mniejszym lub większym stopniu pozostawia krajom członkowskim szeroki wachlarz możliwości. Rozporządzenia faktycznie muszą być implementowane w sposób bezpośredni, lecz pamiętajmy, że one również, aby mogły powstać, wymagają dialogu i zgody wszystkich państw UE. Nie ma zatem takiego aktu prawnego, którego powstanie odbyłoby się bez udziału Polski. Skąd więc taka łatwość we wskazywaniu winnego? – Myślę, że korzystanie z tego wytrycha słownego stało się tak powszechne z kilku powodów. Po pierwsze – wiedza Polaków dotycząca sposobu stanowienia prawa w Unii Europejskiej jest wciąż bardzo ograniczona, po drugie – zrzucanie odpowiedzialności na kogoś, kto jest daleko i kto w rzeczywistości nie będzie reagował na tego typu zarzuty, jest bardzo komfortową sytuacją. Jednocześnie, gdy połączymy brak możliwości i umiejętności zweryfikowania danej informacji z emocjami, które towarzyszą tego rodzaju wypowiedziom, otrzymujemy przekaz niezwykle silny, choć bardzo często nieprawdziwy i populistyczny. Jak więc zabezpieczyć się przed tego rodzaju przekłamaniami rzeczywistości? – Kluczowe są dwie kwestie. Pierwszą jest edukacja. Jeżeli sami postaramy się zdobyć choćby podstawową wiedzę o tym, jak działa Unia Europejska, staniemy się bardziej odporni na tego rodzaju kłamliwą propagandę. Za każdym razem polecam także pewną dawkę zdrowego rozsądku, który niejednokrotnie podpowie nam, czy osoba, która przekazuje nam informację o rzekomym unijnym nakazie, w rzeczywistości nie szuka usprawiedliwienia dla swojej bezczynności lub bezradności. Wszystkich zainteresowanych pozyskaniem sprawdzonych informacji o Unii Europejskiej zapraszam do odwiedzenia strony internetowej www.europa.eu, a także mojej strony internetowej www.lybacka.pl, na których wszystkie informacje pochodzą tylko ze sprawdzonych źródeł. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Krystyna Łybacka