Naoczny świadek

Naoczny świadek

Spalona przez UPA wieś Łodzina koło Sanoka. Zdjęcie wykonano 12 września 1946 r. zrodlo WWW.NAMOLYNIU.PL

Upowcy strzelali do ludzi jak do kaczek, ponieważ na tle ognia uciekający byli widoczni jak na dłoni Słońce nie świeciło już ponad ziemią, bo je zasłaniały dymy pożarów, a nocami zamiast gwiazd i księżyca świeciły pożogi, płonęły miasta, wsie, kościoły… Jestem świadkiem (być może dla niektórych – niestety jeszcze żyjącym) ludobójstwa popełnionego przez nacjonalistów ukraińskich na polskiej ludności Kresów II Rzeczypospolitej. Moja relacja dotyczy części byłego województwa lwowskiego oraz południowo-wschodniej części województwa lubelskiego. Zapamiętałem trzy napady upowskich bandytów. Odpowiedzialność zbiorowa Urodziłem się i przez wiele lat mieszkałem w kolonii Turyna, przysiółku wsi Tarnoszyn, powiat Tomaszów Lubelski (dawniej Rawa Ruska, województwo lwowskie). Dziś miejscowość ta leży przy granicy polsko-ukraińskiej, dawniej gospodarczo i kulturowo związana była z regionem lwowskim. Przed II wojną światową w kolonii mieszkało 28 rodzin – 23 polskie, cztery ukraińskie i jedna mieszana. Nasza macierzysta wieś Tarnoszyn w końcu 1939 r. liczyła ok. 280 rodzin. Dwie trzecie ludności stanowili Polacy, resztę – Ukraińcy wyznania prawosławnego. Podobnie było w okolicznych miejscowościach – Chodywańcach, Dyniskach, Korczminie, Machnowie, Lubyczy Królewskiej, Szczepiatynie, Wasyłowie, Żernikach i innych. Ciekawym pod względem narodowościowym był Uhnów, który tuż przed II wojną światową miał ok. 12 tys. mieszkańców, z czego 30% stanowili Polacy, a pozostałe 70% – Ukraińcy, Białorusini, Żydzi i potomkowie Tatarów. Mieszkający na tych terenach Ukraińcy byli zawiedzeni tym, że w wyniku I wojny światowej nie udało im się uzyskać samodzielnego państwa. Te emocje wykorzystywali ich ideologiczni przywódcy – Doncow, Melnyk, Bandera. Z drugiej strony Polska dążyła do unarodowienia oraz nawrócenia tej ludności na katolicyzm. Mimo to w mojej małej ojczyźnie obie nacje koegzystowały do okupacji bez większych problemów, nierzadko wspólnie uczestnicząc w uroczystościach religijnych w kościele i cerkwi. Nie wszędzie tak było. Ówczesne władze II RP nie pozostawały bierne wobec różnego rodzaju ekscesów nacjonalistycznych ekstremistów. Obok zrozumiałego zwalczania poszczególnych przestępców stosowano niestety także odpowiedzialność zbiorową. Zdarzały się napaści na legalnie odbywające się zebrania czy uroczystości Ukraińców. Ataki te organizowane były przez organizacje paramilitarne, np. Strzelca, nierzadko przy oficjalnym wsparciu władz wojskowych lub policji. Ludność ukraińska nie miała tych samych praw co polska. Służący w wojsku Ukrainiec nie mógł awansować na podoficera, a tym bardziej na oficera. Żaden przedstawiciel mniejszości narodowej, także ukraińskiej, nie mógł zostać urzędnikiem państwowym, nawet szczebla gminnego. Nie mógł też nabyć ziemi, którą np. parcelował miejscowy ziemianin. Istniała jednak pewna furtka, która umożliwiała taki zakup: oto jeżeli miejscowy rdzenny Polak zaświadczył, że kandydat na kupca jest politycznie lojalny, wówczas Ukrainiec mógł ziemię kupić. W naszej miejscowości do grupy takich rdzennych Polaków należał m.in. mój ojciec, były legionista, który z reguły chętnie udzielał swoim sąsiadom Ukraińcom pozytywnej rekomendacji. Karygodną akcją było niszczenie cerkwi prawosławnych (pisał o tym m.in. Paweł Borecki „Łuna nad cerkwią”, PRZEGLĄD nr 36/2005). Aktów wandalizmu dokonywały wspomniane organizacje paramilitarne przy wsparciu lokalnych władz. Pod koniec lat 30. na terenie wschodniej Lubelszczyzny zniszczono kilkadziesiąt cerkwi, w tym wiele zabytkowych. Można więc stwierdzić, że władze II RP „zapracowały” na niechęć, a nawet nienawiść ludności ukraińskiej do Polaków. Oczywiście nieakceptowalne działania ówczesnych władz wobec Ukraińców nie mogą w żaden sposób usprawiedliwiać ludobójczych aktów zwyrodniałych band banderowsko-upowskich. Tym bardziej że ich metody były niewyobrażalnie okrutne. Stosowano wszelkie tortury, ofiary rąbano siekierami, przecinano piłami, wleczono końmi, wydłubywano oczy, wyrywano języki, gwałcono, rannych wrzucano do studni itp. Zdradzona kryjówka Antypolskie nastroje Ukraińców były podsycane przez propagandę nacjonalistów z OUN-UPA oraz przez hitlerowców. Wkrótce po klęsce wrześniowej pojawiło się wiele band „rezunów”, które atakowały oddziały polskiego wojska, zwłaszcza te rozproszone i rozbrojone. Na naszym terenie rozbroiły się Armia Lublin i Armia Kraków, ponadto przez rejon Tomaszowa i Rawy Ruskiej przemieszczała się w kierunku granicy węgierskiej Nowogródzka Brygada Kawalerii. Żołnierze tych jednostek byli napadani, rabowani, a nierzadko mordowani. Natomiast Niemców wchodzących do naszych miejscowości Ukraińcy witali uroczyście, organizując święta dziękczynne na cześć Hitlera jako

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 28/2017

Kategorie: Historia