To był najdziwniejszy rok od wielu dekad. Rok dreptania w miejscu. A jednocześnie rok szaleństw i niebywałej liczby afer i aferek. Równie marny jest bilans polityczny. Z zapowiadanych przez rząd obietnic spełniły się tylko pogróżki i porachunki z przeciwnikami władzy. Żaden z wielkich problemów społecznych nie doczekał się nawet debaty publicznej. I nie doczeka się, bo dla PiS debata z 70% Polaków nie będzie miała sensu, dopóki ci omamieni przez układ nie pojmą, że tylko władza ma rację. Trudno też sobie wyobrazić, że może nastąpić powszechne, społeczne uznanie dla obecnego zwierzchnictwa państwa. Zwierzchnictwa, które ma w swoich szeregach niezwykły wprost wysyp dyletantów i arogantów. A nie bawiąc się w eufemizmy, zwyczajnych palantów. W ciągu roku potrafiono doprowadzić do katastrofy stosunki z dwoma największymi sąsiadami. A z wieloma innymi krajami mamy teraz stosunki złe bądź żadne. W nicość rozpada się żmudnie budowana przez Kwaśniewskiego pozycja lidera Europy Środkowej i Wschodniej. Na krajowym podwórku mamy stan, który nosi wiele cech wojny. Wojny wypowiedzianej przez władze ludziom o poglądach lewicowych. Za niewłaściwe poglądy wylatuje się dziś z pracy i ze stanowisk. Wojna wypowiedziana została całym grupom zawodowym i wielu instytucjom o fundamentalnym znaczeniu dla funkcjonowania państwa. Powszechną praktyką stało się dezawuowanie wszystkich myślących inaczej. Co dobrego dla kraju może zrobić władza, która bazuje na nienawiści? Władza, która wyłącznie dzieli i buduje coraz większe mury? Po obchodach 25. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego te podziały będą jeszcze głębsze. Mimo że większość Polaków uważa, że wprowadzenie stanu wojennego było uzasadnione, to propagandziści PiS nadali obchodom całkowicie jednostronny charakter. Myślą pewnie, że ta stronnicza po granice bezczelności manipulacja prezentowana przez dziesiątki godzin na wszystkich kanałach telewizji publicznej i Polskiego Radia sprawi, że społeczeństwo wreszcie przejrzy na oczy. Że wreszcie będzie wiedziało, co myśleć o wydarzeniach z 13 grudnia. Zdaniem PiS, społeczeństwo zostało przecież ogłupione w ciągu ostatnich lat i dopiero teraz poznaje prawdę. Nie przychodzi nieborakom do głowy, że Polacy mają swój rozum i potrafią się nim posługiwać. A prawda, którą im podsuwa teraz władza, jest jak z filmu Miś Barei Jest prawda czasu i jest prawda ekranu. Prawda o stanie wojennym, która płynęła z ekranów telewizji Wildsteina i radia Czabańskiego, to nowa odmiana Misia. Tylko bez tamtej finezji. Stosunek do stanu wojennego zawsze będzie dzielił Polaków. Ważniejsze jest więc to, jakie z tamtych doświadczeń wyciągamy wnioski. Co zrobiliby w tamtych warunkach dzisiejsi przywódcy? Wyobraźmy sobie, że w roli podejmujących decyzję jest nie gen. Jaruzelski, ale bracia Kaczyńscy. Czy tak łatwo ferowano by wyroki? Im dalej od 13 grudnia, tym ostrzej krytykują i piętnują gen. Jaruzelskiego ówcześni statyści. Żołnierze drugiego i trzeciego planu. Historii nie da się zakrzyczeć! Z małego człowieka nie da się zrobić męża stanu. A gen. Jaruzelskiego nie da się pozbawić honoru i szacunku, jakim darzy go wiele milionów Polaków. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański