Białe szaleństwa w Val di Fiemme Biuro podróży Invitatio (www.invitatio.pl, tel.: 22 825 49 55) ufunduje dziesięciodniowy zimowy wyjazd w Dolomity, rozlosowany wśród Czytelników, którzy nadeślą do redakcji wycinek z „Przeglądu”, zawierający tytuł artykułu dotyczącego atrakcji narciarskich w Val di Fiemme. Za chwilę koniec jazdy w górę. Pora podnieść plastikową osłonę ośmioosobowej kanapy, potem można już się zsunąć do podnóża górnej stacji wyciągu na Alpe Lusia (2340 m n.p.m., 400 m wyżej niż stacja kolejki na Kasprowym). Zbiegają się tu dwa wyciągi narciarskie i kolej linowa, ale tłoku nie ma. Kolorowe sylwetki narciarzy szybko nikną na szerokich rozjazdach nartostrad, olśniewająco białych i równych jak stół. Niektórzy zostają przez kilka chwil, by podziwiać fascynujące żółte ściany Marmolady (3343 m n.p.m.), najwyższego masywu Dolomitów, inni stawiają narty czy deski na stojakach i wpadają do baru na grzane wino lub lazanie. Ponad 15 stopni mrozu w cieniu – ale tu cienia nie ma, świeci piękne słońce, choć to sam początek zimy i dzień jest jeszcze krótki. Właśnie po słońce, którego tak brakuje bardziej na północy, w Alpach, dla wielokilometrowych zjazdów nartostradami znacznie lepiej utrzymanymi niż austriackie przyjeżdżają do Val di Fiemme turyści z całej Europy. Ze zboczy Alpe Lusia można szusować trasami o dowolnym stopniu trudności – czarnymi, czerwonymi lub niebieskimi – w okolice wioski Bellamonte, prawie 1000 m niżej. Można też zjechać na drugą stronę, aż kilkanaście kilometrów, do miasteczka Predazzo (wtedy różnica wysokości wynosi ponad 1200 m), gdzie w 2003 r. Adam Małysz dwukrotnie zdobył mistrzostwo świata w skokach. A z Predazzo warto wyruszyć w fascynującą, całodzienną podróż narciarską przez kilka sąsiadujących ze sobą szczytów i przełęczy (we wszystkich tych ośrodkach obowiązuje jeden skipas). Najpierw kolejką linową i, w górnej partii, wyciągiem krzesełkowym na Passo Feudo (2200 m n.p.m.). Stamtąd długi zjazd, czerwony lub czerwono-niebieski, do leżącego pół kilometra niżej Pampeago, skąd rozchodzą się wyciągi w różne strony świata. Gdy wybierzemy kierunek południowy, wjedziemy w sam środek centrum narciarskiego Latemar. Tam zagęszczenie nartostrad o wszelkich stopniach trudności, rynien dla snowboardzistów, a także wyciągów jest chyba największe w całych Dolomitach. Ci, dla których sensem zimowego wypoczynku jest nieschodzenie z nart, mogą się czuć jak w niebie. Żadnego stania w miejscu, jeździ się na okrągło. Podjazd do bramki, zbliżenie rękawicy ze skipasem do fotokomórki – i znowu w górę. Czasem tylko warto poczekać, żeby mieć z kim porozmawiać podczas przejażdżki wyciągiem, bo jest ich tak dużo, że średnio co druga sześcio- lub ośmioosobowa kanapa jedzie do góry całkiem pusta. Sprawdź swój czas Ci, których zmęczą narty bądź deska, też nie będą się nudzić. Mogą opalać się w pięknych okolicznościach przyrody, odstawić narty i wędrować (są tam też szlaki piesze), podziwiać widoki lub pokrzepiać się rozmaitymi daniami i trunkami w restauracyjkach usytuowanych przy wszystkich stacjach przesiadkowych, początkowych i końcowych (toalety za darmo). Oszczędniejsi wjeżdżają na górę z plecaczkiem, w którym mają termos i kanapki, wieszają go na haku przy jakimś wyciągu – i szusują do upadłego, tylko czasami podjeżdżając, by się posilić. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby czyjś plecak zniknął. A niekiedy można tam spotkać też policjantów na nartach – dwóch panów w czarnych strojach, sumiennie pełniących mocno wypoczynkową służbę. Narciarze pragnący zweryfikować swoje umiejętności zjazdowe chętnie korzystają z fragmentu prostej, stromej nartostrady, gdzie czas jadącej osoby jest automatycznie mierzony i wyświetlany na dużej tablicy. Prawie wszyscy dziwią się potem, że tak trudno w jeździe „na krechę” osiągnąć choćby 80 km na godzinę. Dla tych, którzy wolą ostre skręty, przygotowane są zaś trasy slalomowe, także z pomiarem czasu. Co chwila kolejne grupy organizują tam sobie zawody. W centrum narciarskim Latemar końcowe stacje wyciągów znajdują się na wysokościach 2150-2300 m n.p.m. Najniższy punkt, do którego się zjeżdża, to Obereggen (1550 m n.p.m.). Całą podróż narciarską z Predazzo można oczywiście odbywać i w drugą stronę, wyruszając do góry właśnie
Tagi:
Andrzej Leszyk