Nasi w Guinnessie

Nasi w Guinnessie

Konstruują miniaturowe telefony, czytają wspak albo… rzucają beretem W Kielcach 406 osób zjechało na miskach i patelniach ze zbocza po śniegu. W Warszawie 860 piłkarzy i 40 piłkarek strzeliło 1914 bramek jedną piłką przez 50 godzin. Zmieniali się co 45 minut. W Gdańsku 25 tys. mieszkańców pozowało do zbiorowego zdjęcia. W Krakowie grano hejnał mariacki na 1914 trąbach. To ledwie kilka tegorocznych przykładów prób bicia rekordów do Księgi Guinnessa. Wśród 150 Polaków, którzy zasłużyli sobie na to, by ich nazwiska znalazły się w Księdze, najwięcej jest sportowców, muzyków, literatów, podróżników. Dużo mniej mamy tam inżynierów i techników. Polskie wydania Księgi zawierają specjalne rozdziały, dzięki którym można porównać ważniejsze rodzime wyczyny ze światowymi. W najnowszej, milenijnej Księdze (wydanej przez wydawnictwo Panteon) na stronie polskiej jest 26 rekordów. Wydaje się więc, że nie jesteśmy ani lepsi, ani gorsi od innych nacji, może nieco spóźnieni. Księga Rekordów jest wszak znana od 1955 roku, a do Polski trafiła w tłumaczeniu po raz pierwszy przed dziesięcioma laty. Pianista najdroższy i najwytrwalszy Księga Guinnessa odnotowuje różne rekordy, choć nikt ich nie bił. W ten sposób do Księgi trafił np. Jan Paweł II. Guinness zauważa, że dokonał on najwięcej kanonizacji (ponad 280) i beatyfikacji (ponad 800). W polskiej edycji Księgi znalazł się górnik Alojzy Piątek, który w 1970 r. został zasypany w kopalni i przeżył bez jedzenia i picia siedem dni. Nie jest on jednak światowym rekordzistą. Pewien Austriak w 1979 r. przeżył we wraku samochodu aż 18 dni, zanim go wydobyto. Nazwisk kilkudziesięciu polskich sportowców, którzy trafili do Guinnessa, w większości nikt już dziś nie pamięta. Z kilkoma wyjątkami. Irena Szewińska – zdobywczyni aż siedmiu olimpijskich medali – jest w ścisłej czołówce “kolekcjonerów”, a poza tym jako jedyny sportowiec przywoziła złote medale aż z czterech letnich olimpiad pod rząd. W Księdze znajduje się jednak informacja, iż jej rekord Polski w biegu na 400 m nie został pobity od 1976 r., co dowodzi opłakanego stanu naszej lekkiej atletyki. Z podobnego powodu polski wydawca pisze o nie zmienionym od 11 lat rekordzie Polski w pływaniu na 200 m stylem dowolnym Artura Wojdata i o “najbliższym światowej czołówce” pływackim rekordzie na 100 m Rafała Szukały. W Księdze jest także mowa o rekordowo długiej karierze sportowej szablisty Jerzego Pawłowskiego (od 1954 do 1971 r.), nie ma natomiast wzmianki o jej smutnym końcu. Do Księgi trafili dwaj polscy architekci, Szaroszyk i Kaczorek, którzy zaprojektowali warszawską willę, “najpiękniejszy dom świata”, jak orzekli jurorzy pewnego konkursu we Włoszech w 1995 r. Znajdziemy tam też Jacka Pałkiewicza, który w 1996 r. oświadczył, iż odkrył właściwe źródło Amazonki i podał długość tej rzeki z dokładnością do 1 km, ale nawet w kraju ma konkurentów. Księga Guinnessa pisze o Ludwiku Zamenhofie, twórcy języka esperanto, w którym nie ma czasowników nieregularnych, o Korczaku Ziółkowskim, autorze największej rzeźby na świecie (Pd. Dakota), o pianistach Janie Paderewskim i Mieczysławie Horszowskim, z których pierwszy najwięcej zarabiał, a drugi najdłużej grał, wreszcie o kompozytorze Henryku Mikołaju Góreckim, którego III Symfonia stała się po 17 latach od jej napisania płytowym bestsellerem. Mamy w Księdze Guinnessa najdłużej rządzącego premiera Józefa Cyrankiewicza (31 lat), niestety z przerwami, co odbiera mu absolutne pierwszeństwo, mamy najbardziej okazały bankiet u króla Polski Augusta II (na 30 tys. osób) i najokrutniejszą “wampirzycę”, Elżbietę Batory, która uśmierciła aż 600 dziewic, aby pić ich krew i kąpać się w niej. Nie wiadomo natomiast, na jakiej zasadzie trafił do spisu rekordów Waldemar Pawlak. Chyba tylko przez złośliwość, bo jego trwająca 85 sek. reklama wyborcza, kiedy w 1995 r. kandydował na prezydenta, nie była żadnym ewenementem, tym bardziej w skali światowej. Polska specjalność Co skłania Polaków do bicia rekordów Guinnessa? Psycholog społeczny, prof. Janusz Czapiński, z Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że typowy rekordzista nie zaczyna od czytania Księgi Guinnessa, ale już od pewnego czasu ma osiągnięcia w jakiejś dziedzinie. Księga Rekordów może co najwyżej go zdopingować, ale nie zmienia zasadniczo jego przyzwyczajeń i sposobu życia. Rekordzistami stają się ludzie, którzy po prostu lubią sami siebie sprawdzać, stawiać sobie coraz wyżej poprzeczkę. – To nie jest z pewnością cherlak, który siedząc w fotelu,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 27/2000

Kategorie: Obserwacje