Nasza kochana obłuda

Marco Polo pojechał lat temu parę do Chin. Przywiózł stamtąd wspaniałą relację „Opisanie świata”, a także sposób produkcji makaronu. Włosi skorzystali z niego i do dzisiaj są uznawani za mistrzów tej potrawy. Podróże kształcą, ciężko powtarzać ten truizm. Andrzej Lepper, człowiek znany z krawatu w barwy „polo”, miał jechać do Chin. Bo jest członkiem parlamentarnej grupy polsko-chińskiej. Szefem dużego parlamentarnego klubu. Znanym liderem politycznym. Nie poleciał, bo naskoczyły na niego krajowe media. Drwiły, że leci przed ważnym dla kraju głosowaniem wotum zaufania dla rządu Marka Belki. Przede wszystkim zaś dlatego, że zaprosiły go „komunistyczne” Chiny. Sugerując, że istnieje światowy spisek sił komunistycznych wciągających teraz w swe macki Samoobronę. Śmieszne, że atak na Leppera przypuściły tak uważające się za rzetelne i racjonalne media jak „Rzeczpospolita” czy Radio Zet. Popularna „Rzepa” – publikująca dotąd wiele interesujących relacji z Chin, pokazujących gwałtowny skok cywilizacyjny tego kraju, często goszcząca prof. Jadwigę Staniszkis – komentując wyjazd Leppera, nagle straciła pamięć. Zapomniała o tych świetnych obserwacjach pani Staniszkis, że w Chinach, w przeciwieństwie do Europy Środkowo-Wschodniej, skutecznie zdekomunizowano gospodarkę, pozostawiając jedynie „komunistyczne” partyjne symbole, ale co z tego, że partia nazywa się komunistyczna, skoro prowadzi ekspansywną, liberalną niekiedy politykę gospodarczą. Taką właśnie, do jakiej namawiają publicyści „Rzepy” polskie rządy. Radio Zet, wcześniej wielokrotnie wyśmiewające ciasne, spiskowe wizje świata symbolizowane np. przez słynne antyżydowskie „Protokoły mędrców Syjonu”, obrzydzając Lepperowską wizytę, zachowywało się niczym autorzy wyżej wspomnianego dzieła. Sugerowało, że oto przewodniczący Samoobrony jedzie do tego podejrzanego kraju, aby montować kolejną tajną frakcję pragnącą powołać tajny światowy rząd. Wystarczyło tylko słowa mason albo Żyd zamienić na komunistę. Ciemnota, ciasność umysłów, ksenofobiczna niechęć do obcych, w tym przypadku Chińczyków, nie ma – okazuje się – w Polsce granic. Skoro ktoś jest inny, to znaczy, że jest godny jedynie potępienia. Jeszcze śmieszniej „Życie Warszawy” zaatakowało niezwykle pokojowo usposobioną premier Izabelę Jarugę-Nowacką. Za to, że ośmieliła się udzielić wywiadu erotycznemu magazynowi „Hustler”. Za to, że opowiadała na tych łamach o przedmiotowym traktowaniu kobiet. Moralistom z „Życia Warszawy” nie podobało się, że wicepremier wypowiada się na łamach pisma drukującego zdjęcia gołych panienek. Bo to ją hańbi jako polityka. Kobietę, człowieka lewicy. Nie podobało się to usłużnie przywołanym politykom prawicy. Stefanowi Niesiołowskiemu, Romanowi Giertychowi. A przecież to niezwykle oburzone wywiadem „Życie Warszawy” codziennie zamieszcza płatne ogłoszenia agencji towarzyskich, czyli warszawskich burdeli. A także, obok nich, wywiady z prawicowymi politykami. Im nie przeszkadza obecność w gazecie obok płatnych burdelowych ogłoszeń. W Polsce jest moralne, że gazeta czerpiąca zyski z ułatwiania sutenerstwa poucza panią wicepremier za moralizowanie w piśmie erotycznym. Za pouczanie środowisk, w których warto takie poglądy głosić. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 27/2004

Kategorie: Felietony