Rozmowa z LESZKIEM MILLEREM, przewodniczącym SLD – W wyborach na stanowisko przewodniczącego SLD nie miał pan żadnego kontrkandydata. – Oczywiście, lepiej byłoby, gdyby było ich kilku. Ale też wiem z doświadczenia, że ludzie, zwłaszcza ci z-pierw- szych stron gazet, ubiegają się o jakąś funkcję wtedy, kiedy mają pewność, że mogą ją zdobyć. Nikt nie lubi przegrywać. Tak więc to, że nie miałem kontrkandydata, po prostu pokazuje, jak były szacowane szanse innych. W swoim życiu wiele razy stawałem przed podobnym wyborem – startować, czy też nie. I startowałem wtedy, kiedy miałem szansę uzyskać sukces. – W którą stronę kongres pchnie SLD? – Ten kierunek będzie wynikał z dokumentów programowych. Będzie to partia wyraźnie prospołeczna. W mijającym dziesięcioleciu przekształcenia dotyczyły głównie charakteru państwa polskiego, teraz, w drugiej dekadzie przekształceń, chodzi głównie o kondycję i charakter społeczeństwa. Tak więc problemy – społeczne i socjalne, dominujące w dokumentach programowych, będą określały tożsamość partii. – A stosunek do rządu? – Stosunek do rządu jest sprawą wtórną. Jego bardzo niskie notowania świadczą o tym, że rząd nie cieszy się sympatią i poparciem większej części społeczeństwa. Można dzisiaj powiedzieć, że jest to rząd mniejszościowy. – Miał pan bardzo dynamiczne wystąpienie, przerywane brawami. Ale jednocześnie nie pozbawione elementów twardych wobec rządu. Czy nie za twardych? – Gdybym miał mówić to, co słyszę na ulicy, powinno być ono jeszcze twardsze. Ale starałem się je łagodzić… – Udało się panu zbudować partię 80-tysięczną. SdRP miał 30 tys. ludzi. Jak wykorzystać zapał nowych członków? Co zrobić, by SLD nie stał się zwykłą partią władzy? – Duża część naszych członków to różnego rodzaju mandatariusze – parlamentarzyści, radni, działacze związków zawodowych, ludzie, którzy na co dzień są bardzo aktywni także poza partią. Myślę, że SLD nie grozi jakieś zastygnięcie, jakieś zurzędniczenie. Ale pamiętam, że trzeba wciąż inspirować wielki, niegasnący ruch społecznikowski i fora dyskusyjne – tak, żeby partia żyła, była miejscem dyskusji, merytorycznego sporu. – Jakie teraz będą główne hasła, na których SLD będzie budował swoją politykę? – Wspomniałem o tym w swoim przemówieniu. Chodzi o cztery priorytety: – o demokratyczne, uczciwe państwo, szybki, zrównoważony rozwój gospodarczy, sprawiedliwy podział owoców tego rozwoju i korzystną dla Polski integrację z Unią Europejską i światem. – Czy udało się panu zbudować team współpracowników, który odzwierciedlałby rozmaite nurty, działające w SLD? – Jeśli chodzi o wiceprzewodniczących, to w tej sprawie przewodniczący nie ma nic do powiedzenia. Dlatego, że wybiera ich kongres. Wygrali więc ci, którzy cieszą się w SLD największym uznaniem i popularnością. – Jednym z wydarzeń pierwszego dnia kongresu było wystąpienie Rudolfa Scharpinga, wiceprzewodniczącego niemieckiej SPD… – Na kongres zaprosiliśmy przedstawicieli Międzynarodówki Socjalistycznej i Partii Europejskich Socjalistów. Rudolf Scharping łączy .te dwie funkcje. Dobrze się złożyło, że jest także wiceprzewodniczącym SPD. Kontakty między SPD a SLD są szczególnie dobre. Można wręcz mówić o uprzywilejowanych stosunkach. Istnieje specjalna komisja wspólna SLD-SPD, która regularnie się spotyka i decyduje o bieżącej współpracy. Pamiętajmy też, że SPD wiele dobrego w tym kierunku uczyniła, także przyjmując ostatnio na swoim zjeździe specjalną rezolucję, żeby uregulować problem wypłaty odszkodowań dla robotników przymusowych III Rzeszy. – Czy wszystko na zjeździe odbywa się zgodnie z planem, czy też zjazd pana czymś zaskakuje? – Zjazd to ukoronowanie bardzo wielu przygotowań. To, co się dzieje na sali, to tylko wierzchołek tego, co dzieje się poza salą,, w rozmaitych komisjach, tkankach organizacyjnych. Jestem zadowolony. Jak na pierwszy kongres partii wygląda to imponująco. Jest sprawna organizacja, jest nowocześnie. Sądzę, że inni będą brali z nas przykład. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Robert Walenciak