Jolanta Okuniewska z Olsztyna znalazła się w gronie 50 nauczycieli z całego świata nominowanych do edukacyjnego Nobla. – Szczęśliwie dyrektor szkoły wspiera nauczycieli i pozostawia nam dużo swobody, dlatego możemy realizować nietypowe projekty i zamierzenia. Dotyczy to nie tylko mnie, ale także moich koleżanek i kolegów. Bez takiego zaufania nie byłoby efektów – podkreśla Jolanta Okuniewska, choć to ona stała się wizytówką Szkoły Podstawowej nr 13 w Olsztynie i całej polskiej oświaty. Najpierw musi być dobry klimat Wielki sukces spadł na nią 9 grudnia zeszłego roku, gdy dowiedziała się, że spośród 8 tys. nauczycieli zgłoszonych ze 148 krajów została nominowana do przyznawanej po raz drugi Global Teacher Prize – tzw. edukacyjnego Nobla. Zgłosiła ją nauczycielka z południa Polski, będąca pod wrażeniem stosowanych przez nią niekonwencjonalnych metod pracy z najmłodszymi uczniami. Jolanta Okuniewska uczy już 29 lat i praktycznie cały czas starała się, aby lekcje były atrakcyjniejsze, niż wymagał tego program. Zawsze poszukiwała czegoś nowego, co zainteresuje uczniów, wzbogaci metody nauczania. – Najpierw sama musiałam się rozwijać, co wymagało wyjazdów na szkolenia, sympozja i konferencje, również zagraniczne. Dyrektor mi nie utrudniał, bo zdawał sobie sprawę, że przygotowanie merytoryczne nauczyciela owocuje lepszymi wynikami, na czym zyskują wszyscy – dodaje Jolanta Okuniewska. Taki klimat w jej szkole panuje od dawna. Jakiś czas temu Trzynastka wzięła udział w międzynarodowym programie Comenius umożliwiającym wyjazdy zagraniczne. Dzięki temu olsztynianie mogli się uczyć od innych. Okazało się jednak, że nasi pedagodzy wcale nie muszą mieć kompleksów. – Wcześniej myślałam, że jesteśmy gorsi, ale podczas tych wyjazdów przekonałam się, że w zasadzie pracuję tak samo jak koledzy z innych krajów – przekonuje pani Jolanta. Realizowany z funduszy unijnych Comenius to część europejskiego programu edukacyjnego, którego głównym zadaniem było (w latach 2000-2006) szkolenie nauczycieli w zakresie doskonalenia zawodowego, z dużym naciskiem na wprowadzenie nowoczesnych metod nauczania. Nie gorsi od zagranicy – Pamiętam, że jeszcze nie byliśmy w Unii i wysłałem naszą nauczycielkę do Warszawy na pierwsze spotkanie w sprawie tego programu – przypomina Leszek Kirzenkowski, dyrektor olsztyńskiej szkoły podstawowej nr 13. – Z naszego województwa zgłosiła się jeszcze chyba tylko jedna szkoła, bo dyrektorzy po prostu nie chcieli wchodzić w programy, które wymagają więcej czasu i roboty. Lepiej zająć się podstawą programową i czekać, aż gmina zafunduje jakiś rzutnik albo komputer, a wójt czy burmistrz uroczyście przetną wstęgę i można będzie się pochwalić nową pracownią. Tylko że połowa z nich stoi pusta! A u nas nic się nie marnuje. Na wspomnianym spotkaniu w stolicy Danuta Kupiec, nauczycielka od angielskiego, usłyszała o szansach programu Comenius, w tym o wymianie zagranicznej. Najpierw sama pojechała do Edynburga w Szkocji, gdzie zebrano pedagogów z różnych krajów Europy. Organizatorzy posadzili ich obok siebie i powiedzieli: „A teraz dogadajcie się ze sobą i współpracujcie”. Olsztynianka nawiązała kontakty i potem szkoła dwa lata współpracowała z partnerami z Anglii, Hiszpanii, Niemiec i Rumunii. Pojawiły się unijne pieniądze na wyjazdy studyjne nauczycieli i dyrektorów oraz wymianę doświadczeń w różnych dziedzinach. Goście chwalili się nauczaniem matematyki, podawali własne przykłady, z których wynikało, że przy rozwiązywaniu zadań można się obyć bez kredy i tablicy. To u nas była nowość. Po krótkiej przerwie szkoła, już bogatsza o doświadczenia, weszła w drugą edycję Comeniusa, gdy za granicę zaczęli jeździć uczniowie. Do tego można było kupić jakiś drobny sprzęt, pomoce naukowe. Całość owocowała w następnych latach. Uczniowie są wdzięczni Jednak żeby podejmować w oświacie nowe wyzwania, najpierw trzeba stworzyć odpowiednie warunki. Dlatego Leszek Kirzenkowski postawił na nowoczesność już w roku 1990, gdy jako 33-latek po raz pierwszy wygrał konkurs na dyrektora szkoły nr 13 przy ul. Puszkina. Rok później utworzył tam pracownię komputerową, jedną z pierwszych w regionie. – Mój przyjaciel miał firmę komputerową i sam zaproponował, żebym wziął sprzęt w leasing, aby uczniowie oswoili się z nową technologią. To były proste, wolno chodzące pecety, ale na ówczesne warunki bardzo nowoczesne. Dzieciaki po południu bawiły się nimi, głównie w gry, ale połknęły bakcyla. Po latach ci pierwsi
Tagi:
Marek Książek