Naukowcy zapowiadają kataklizm

Naukowcy zapowiadają kataklizm

W każdej chwili może nastąpić  gigantyczne trzęsienie ziemi W Indonezji niemal codziennie dochodzi do trzęsień ziemi. Na Sumatrze panikę wywołały plujące gorącym popiołem wulkany. Skorupa ziemska zadrżała w Kalifornii, w Tokio i w Tybecie. Sejsmolodzy biją na alarm. Gigantyczny kataklizm z 26 grudnia ub.r. wprawił w ruch całą kaskadę klęsk żywiołowych – trzęsień ziemi i wulkanicznych erupcji. Może ona potrwać dziesięciolecia i pochłonąć tysiące ludzkich istnień. Jeśli zaś obudzi się superwulkan Lake Toba na Sumatrze, który już raz o mało nie unicestwił ludzkości, dojdzie do katastrofy globalnej, wulkanicznej zimy i wielu milionów ofiar na całym świecie. Trzęsienie ziemi o mocy ponad 9 stopni w skali Richtera, do którego doszło 26 grudnia ub.r. koło Sumatry, wytworzyło potworną falę tsunami. Zabiła ona może nawet 300 tys. ludzi w Indonezji, na Sri Lance, w Tajlandii, w Indiach i w innych krajach nad Oceanem Indyjskim. Ten kataklizm był tak potężny, że zapalił pierścień ognia, słynny gigantyczny łuk aktywności wulkanicznej i sejsmicznej, ciągnący się od Chile po Alaskę, a stamtąd na zachód, do Japonii, Azji Południowo-Wschodniej i wysp Pacyfiku. Specjaliści wkrótce po tsunami ostrzegali, że może dojść do kolejnego trzęsienia ziemi, równie niszczycielskiego i silnego, przy czym nie będą to wstrząsy wtórne. W połowie marca raport na ten temat opublikował zespół prof. Johna McCloskeya z University of Ulster. Dokument ten zwracał uwagę, że w oceanicznym Rowie Sundajskim na zachód od Sumatry w wyniku kataklizmu z 26 grudnia nagromadziły się ogromne naprężenia. W związku z tym następny kataklizm jest bardzo prawdopodobny. Pod Rowem Sundajskim kontynentalna płyta indyjska wciska się pod starszą i lżejszą płytę euroazjatycką mniej więcej 6 cm rocznie. Ale 26 grudnia wdarła się pod nią aż o 20 m. Dno oceanu rozdarło się jak zamek błyskawiczny. Powstała ponadtysiąckilometrowa szczelina. Podczas wstrząsów wyzwoliła się energia 475 tys. kiloton. To tak, jakby jednocześnie wybuchło 35 tys. bomb atomowych zrzuconych na Hiroszimę. Po takich pełnych niesamowitej dynamiki procesach region nieprędko się uspokoi. Niespełna dwa tygodnie po publikacji raportu McCloskeya jego tezy zostały potwierdzone. 28 marca koło Sumatry doszło do trzęsienia ziemi o sile 8,7 stopni w skali Richtera. Była to siódma katastrofa na liście najpotężniejszych trzęsień ziemi w ciągu ostatnich stu lat. Na szczęście tym razem nie spiętrzyła się śmiercionośna fala. Kataklizm spustoszył natomiast indonezyjską wyspę Nias, zabijając około 670 osób. Tysiące odniosło rany lub utraciło dach nad głową. Nias jest jednym z najuboższych lądów tego ogromnego wyspiarskiego państwa. Mieszka tu około 600 tys. ludzi, przeważnie chrześcijan. Po tragedii z 28 marca mieszkańcy Nias boją się o swoją przyszłość. „Naszą wyspę spotka wkrótce los waszej Atlantydy. Zatopi ją morze. Musimy się stąd wydostać”, mówią zachodnim dziennikarzom. I rzeczywiście, kto tylko może, spieszy do portu Gunung Sitoli, aby dostać się na prom na Sumatrę. Ci, którzy zostają, opuszczają domy, by koczować w namiotach i szałasach. Nie jest to zbędna przezorność. 17 kwietnia wyspa Nias zadrżała jeszcze raz. Wstrząsy miały siłę 6,3 stopni w skali Richtera, zniszczyły linie elektryczne. Ogarnięci trwogą ludzie uciekali w panice na wzgórza. Lękali się, że po wstrząsie nadejdzie tsunami. W całym regionie doszło do groźnych konwulsji skorupy ziemskiej. 11 kwietnia nad ranem wstrząs o sile 6,1 stopnia w skali Richtera, najsilniejszy od 2000 r., nawiedził Tokio. Zdarzył się rano, kiedy setki tysięcy ludzi w zatłoczonych wagonach jechało do pracy. Pociągi zwolniły, wielu myślało, że właśnie nadchodzi „ta ogromna” katastrofa, od dawna zapowiadana przez sejsmologów. Tym razem jednak obyło się bez strat i ofiar. Specjaliści obliczyli, że gdyby w godzinach wieczornego szczytu doszło w Tokio do wstrząsów o sile 7,3 stopni, oznaczałoby to śmierć 13 tys. ludzi, utratę dachu nad głową dla 4,6 mln osób i straty szacowane na ponad trylion dolarów. 19 kwietnia trzęsienie ziemi o sile 6,2 stopnia poruszyło japońską wyspą Torishima, położoną około 560 km na południe od Tokio, na szczęście bezludną. Jedynymi jej mieszkańcami są albatrosy i inne morskie ptaki. Do pomniejszych wstrząsów

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17-18/2005, 2005

Kategorie: Nauka